sobota, 2 grudnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

Dobrze znając męża, wiedziałem, że on ma już dość, ledwo był w stanie kontaktować a co dopiero mi pomagać, może powinienem od razu wygonić go do sypialni? Ale czy to coś da? Nie wiem, chociaż się tego akurat domyślam..
Zajmując się dziećmi, zauważyłem, że i one powoli mi już zasypiały, a to oznaczało, że pora nadeszła na ich popołudniową drzemkę, która zdarzała im się już zdecydowanie rzadziej, ale wciąż się zdarzała, a ja nie miałem nic przeciwko temu, niech śpią, jeśli to jest im potrzebne.
- Sorey pomóż mi przenieść dzieci do ich pokoju - Poprosiłem, mając nadzieję, że mi pomoże, niestety Sorey zasnął w fotelu, co znacznie sprawie mi utrudniło.
Ciężko wzdychając, musiałem poradzić sobie samemu z dwójką dzieci, które zaniosłem do ich pokoi, wracając do salonu, gdzie musiałem wybudzić ze snu męża.
- Sorey, hej obudź się - Poprosiłem, delikatnie go szturchając, aby wybudzić, że snu.
- Pięć minut owieczko, pięć - Wyszeptał zaspanym głosem, nie mając siły otworzyć nawet oczu.
- Dam Ci nawet dziesięć tylko chodź do sypialni - Poprosiłem, bardzo chcąc, aby podniósł się z fotela, na którym zdecydowanie nie będzie spało mu się tak wygodnie, jak w zwykłym łóżku.
- Nie mogę, muszę ci pomagać - Mruknął, oczywiście przez sen, no tak teraz zdecydowanie bardzo mi pomoże.
- Nie musisz, położę się razem z tobą - Na te słowa mój mąż jakby znacznie chętniej wstał z fotela, idąc za mną w stronę naszej sypialni, co prawda w pół śnie, a więc nie będzie tego pamiętał, ale czy to coś złego? Zdecydowanie nie, on nie musi być świadom tego, że właśnie idzie spać, bo i po co by miał, jeszcze by mi tu narzekał, a ja znosić tego nie chcę.
Prowadząc go do sypialni, położyłem wygodnie na łóżku, nakrywając go porządnie kołdrą, kładąc się obok niego, czując od razu, jak mocniej przytula mnie do siebie, nos wsuwając w moje włosy, coś tam po swojemu mrucząc pod nosem, zadowolony zamknąłem oczy, powoli odpływając do krainy snów, zbierając siły na resztę dnia.

Przebudziłem się może godzinę a może nawet dwie później, gdy usłyszałem wołanie dzieci, Sorey wciąż spać a ja nie chcąc go budzić, wstałem cicho z łóżka, idąc do maluchów, które zabrałem na dół, gdzie wspólnie się bawiliśmy klockami, budując zamek, w którym miał zamieszkać ich zabawki.
Świetnie się przy tym bawiąc, troszeczkę zapomniałem o kolacji, którą musiałem szybko im przygotować, nim zabiorę je do kąpieli.
- Miki, czemu mnie nie obudziłeś - Usłyszałem za sobą głos męża, gdy przygotowywałem naszym maluchom kolację.
- O już wstałeś, wciąż jesteś zmęczony, jak widzę - Odezwałem się, przyglądając mu uważnie, trochę olewając to, co mówił, bo w końcu powinien wiedzieć, że ja to robię tylko i wyłącznie dla jego dobra nic po poza tym.
- To nie jest aż takie ważne, miałeś mnie obudzić - Mruknął, a ja słyszałem w jego głosie prepretensję, której nie rozumiałem, przecież chciałem dla niego dobrze skąd wiec te fochy?
- Mogłem to prawda, ale tego nie zrobiłem, byłeś zmęczony, a więc jasne, że powinieneś odpocząć - Wytłumaczyłem, odwracając głowę w jego stronę, aby spojrzeć w jego stronę.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz