Nie za bardzo wiedziałem, co Mikleo chciał zrobić, i dlaczego tak nalegał na to, bym położył się na łóżku na brzuchu, no ale zrobiłem to, choć troszkę niepewnie. Uprzednio jeszcze kazał mi zdjąć koszulę z ramion, którą założyłem dlatego, że ostatnio tak trochę mi chłodno było, co aż dziwne było, bo przecież panowało lato, a w lato jest ciepło. Może to przez te plecy? Nie jestem pewien.
Właśnie, a jak chodzi o plecy... Mikleo coś mi na nie położył. Jakąś maść, która w pierwszym odczuciu była chłodna, a do tego jeszcze śmierdziała ziołami, ale nie takimi ziołami, które ja lubię, tylko takimi jakimiś niefajnymi. Zaskoczony tym, co mi robi, odwróciłem głowę w jego stronę, albo przynajmniej w stronę, gdzie przed chwilą był, ale już go tam nie było. Już się zacząłem zastanawiać, gdzie on mi zniknął, ale po chwili poczułem, jak siada na moich biodrach i zaczął rozsmarowywać tę dziwną maść po całych moich plecach. I karku też.
- Co ty robisz? – spytałem, trochę nie rozumiejąc, co się dzieje.
- Masaż. A przynajmniej taki mam zamiar. Wpierw jednak muszę dokładnie i równomiernie rozprowadzić maść, by lepiej zadziałała – wyjaśnił, brzmiąc na całkiem skupionego na swoim zadaniu
- Ale wiesz, że nie musisz? Mogliśmy pójść spać. Na pewno jesteś zmęczony. Dużo dzisiaj robiłeś, a ja robiłem tak mało i... – nie dokończyłem, ponieważ z moich ust wydostało się głośne westchnięcie ulgi, kiedy Mikleo naparł swoimi cudownymi, smukłymi dłońmi na moje mięśnie. To było takie trochę bolesne, ale tak przynajmniej bolesne, i o mój Boże, potrzebowałem tego. Nie wiedziałem, że tego potrzebowałem aż do teraz, kiedy to dostałem.
- Muszę. Wiesz, jak strasznie spięte mięśnie masz? Mam nadzieję, że to będzie ostatni raz, kiedy to do późna czytasz książkę – odparł poważnym tonem, masując moje mięśnie, które były tak strasznie obolałe od sam nie wiem czego.
- Wcale nie czytałem do późna. Było całkiem widno. I chciałem tylko dokończyć rozdział. I jakoś tak mi się powieki ciężkie zrobiły i zdecydowałem, że na chwilkę je zamknę. No ale jak się obudziłem, to spałem normalnie – wyjaśniłem, nie widząc w tym swojej winy. Ja tylko korzystałem z prezentu, który dostałem. Ze wspaniałego prezentu. Tylko, gdzie ja go położyłem...?
- Spałeś normalnie, bo nad ranem poprosiłem cię, byś się położył spać normalnie – odparł, trochę mi w tej łepetynie rozjaśniając.
- Aha... czyli też mi pewnie książkę gdzieś odłożyłeś? – podpytałem, ciekaw tego, co się z nią stało.
- Odłożyłem ją na szafkę nocą – wyznał, a mój wzrok od razu za nią podążył. No faktycznie, była tam. Czemu ja jej wcześniej nie zauważyłem? Nie dość, że głupi, to jeszcze ślepy.
Już nic więcej nie mówiłem, tylko postanowiłem skupić się na przyjemności z masażu, którym obdarowywał mnie Miki. Z początku była to przyjemność wymieszana z bólem, ale potem? Potem była tylko przyjemność. I ulga. A ta maść, która była na początku chłodna, teraz rozgrzała moje mięśnie, i było mi tak przyjemnie, i błogo, i jakoś tak nie wiem, kiedy, ale mi się trochę przysnęło. Mój Miki to jest niesamowity, i kochany, i ogólnie najlepszy. I to nie tylko dlatego, że potrafi robić wspaniały masaż, ale tak ogólnie, za całość. Jak ja go kocham... i nigdy nie przestanę.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz