Poniekąd rozumiałem Haru, mimo wszystko jednak pewnych rzeczy trzeba było ich nauczyć, ale w życiu nie popełniłbym takich błędów, które były popełniane w moim wychowywaniu. Czy byłbym lepszym rodzicem? Nie mam pojęcia, ale na pewno zadbałbym o to, by moje dzieci mogły robić to, co chcą. Mam w końcu środki, by im to zapewnić. Gdybyśmy je oczywiście mieli.
– Podstawy takich tematów jak finanse na pewno by im się przydały, ale nie wprowadziłbym im tego tak wcześnie, jak ja to miałem wprowadzone. Chciałbym im dać wybór i wolność, pokazać im to wszystko od najlepszej, jak i najgorszej strony. Wymagałbym od nich pewnych rzeczy, ale koniec końców decyzja i tak zależałaby od nich. Kiedy oni by musieli decydować, co zrobić z tym majątkiem, ja pewnie byłbym już w grobie. Albo sobie spędzał ostatnie lata życia w jakimś ciepłym miejscu. I w obu tych przypadkach nie przejmowałbym się absolutnie niczym – odpowiedziałem mu przyglądając się, jak chodzi po tym miejscu. Chyba się mu to podobało, chociaż nie wiem, jakim cudem. Nie było to żadne niesamowite miejsce. Właściwie, było dosyć... zwyczajne. Przepych widać tylko w regałach, które znajdowały się pod każdą ścianą. Krzesło było już dosyć stare, wysiedziane i nadające się do wymiany, stolik niewielki, raczej prosty, jedynie nóżki były troszkę wymyślniej wyrzeźbione, ale nie jakoś bardzo. Jedno z najskromniejszych pomieszczeń, w jakim przyszło mi przebywać. I nie zmieniłbym tu nic. Nawet tego wysiedzianego krzesła. Ale poduszkę pod tyłek mógłbym przynieść.
– Jak tak to przedstawiasz nie brzmi to tak źle. Jednak dalej nie masz pewności, czy by chciały się tego uczyć – odpowiedział, na co westchnąłem cicho.
– W życiu trzeba mieć pewne zasady, nauczyć się niektórych rzeczy, by móc funkcjonować w społeczeństwie. Przedstawiłbym im to. Nauczyłbym podstaw. To, co później by z tym zrobiły, to byłaby ich sprawa. Dla ciebie bale to coś strasznego, ale ja czasem z chęcią się na nie wybieram. Kto wie, może im też by się to spodobało. Poza tym, sądziłem, że chcesz mieć dzieci – odparłem, uderzając w niego z innej strony. Zaskoczył mnie tym. Byłem pewien, że chciałby zostać ojcem. Nie raz dawał mi takie znaki. I nawet się go spytałem, czy chciałby mieć dziecko, i odpowiedział mi twierdząco. Zatem, jak to w końcu z nim jest?
- No... tak trochę chcę, ale też bym chciał, żeby były szczęśliwe, gdyby już tu były na tym świecie – odpowiedział, na co pokiwałem powoli głową. Czyli chce. Dobrze. Tego zatem będę się trzymał i zastanawiał się, jak mu je dać. To jednak powinno być dla mnie sprawą drugorzędną, teraz są ważniejsze rzeczy na mojej głowie.
- I ja bym o ich szczęście zadbał. Tak samo, jak dbam o twoje – obiecałem zgodnie z prawdą, czym zwróciłem uwagę Haru, który spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem. Ale to był jakiś taki dziwny uśmiech. Jakby coś sobie w tym momencie uświadomił. Ale ja nie wiem, co. – Co się tak uśmiechasz?
- Nic takiego, po prostu tak sobie myślę, że byłbyś dobrym rodzicem – przyznał, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Nie byłbym taki pewien. Dzieci potrzebują emocji. Ja i emocje, jak dobrze wiesz, nie współpracujemy dobrze – odpowiedziałem, nie będąc pewien jego słów. Mogę zadbać o ich szczęście, ale czy to znaczyło, że byłbym dobrym rodzicem? No nie wiem.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz