Zdziwiony spojrzałem na mojego męża, nie mając zielonego pojęcia, dlaczego sąsiadka miałby się tak dziwnie zachowywać, może coś się stało, może potrzebuje pomocy.
- Nie rozmawiałem. Ale jesteś pewien, że patrzy tak na ciebie, nie przewidziało ci się coś? - Zapytałem, patrząc na niego zdziwiony, a nawet trochę zmartwiony tym, co mi mówi.
- Nie Miki, jestem pewien, że jakoś dziwnie na mnie patrzy, nie jestem pewien dlaczego, ale patrzy - Był naprawdę pewny, tego, co mówił, A to trochę mnie niepokoiło, chyba będę musiał porozmawiać z naszą sąsiadką.
- No wiesz to faktycznie trochę dziwne, nigdy taka nie była. A to trochę mnie niepokoi i muszę, w takim razie z nią porozmawiam - Oznajmiłem, stwierdzając, że muszę to wyjaśnić. Wiedząc, że mój mąż tego nie zrobi, Co jak co, ale on nie do końca się do tego nadaje, jeszcze trochę potrzebuję czasu na tej ziemi, nim będzie w stanie sam załatwić takie właśnie sprawy.
- Nie musisz, przecież nie będziesz załatwiać spraw za mnie - Mimo, że mi to powiedział. Czułem, że sam nie będzie w stanie tego załatwić. A więc dzisiaj porozmawiam z kobietą, gdy tylko się obudzę.
- Spokojnie, porozmawiam z nią, dowiem się, o co chodzi i wszystko będzie dobrze, a teraz proszę, idźmy już spać - Poprosiłem, wtulony w jego ciało wciąż potrzebując jeszcze snu.
- Jeśli tego właśnie chcesz - Ziewnął cicho wtulony w moje ciało. - Dobranoc - Dodały, potrzebując tylko kilku chwil, aby zasnąć zmęczony po całej nocy pracy.
- Dobranoc - Szepnąłem mimo, że już spał, mój kochany jak dobrze, że już będę go miał każdej nocy w łóżku...
Patrząc na niego, zmęczony znów wróciłem do krainy snów.
Oburzony zostałem przez dzieci trzy godziny później, nasze szkraby było głodne, a więc musiałem zrobić im jedzenie.
Po cichu wstałem z łóżka, całując Sorey w czoło, nim opuściłem sypialnie, ruszając do kuchni, gdzie jak zawsze przygotowałem coś słodkiego dla naszych pociech..
Zerkając przez okno, zauważyłem naszą sąsiadkę, z którą chciałem porozmawiać, nie mogłem jednak zrobić tego w koszuli, dlatego szybko przebrałem się w czyste ubrania, teraz mogąc opuścić dom.
- Hana, Haru, zaraz wracam, idę porozmawiać z sąsiadką, nie budźcie taty - Poprosiłem, zerkając na dzieci, które jadły snów posiłek.
- Dobrze mamo - Odpowiedzieli, jednogłośnie zapewniając mnie, że będą grzeczni.
Mając nadzieję, że tak będzie, opuściłem dom, podchodząc do płotu, przy którym stałą moją sąsiadka.
- Dzień dobry pani, czy coś się stało? Coś złego się u pani dzieje? Sorey mówił, że się pani jakoś dziwnie na niego patrzy - Zacząłem spokojnie, chcąc wyjaśnić całą tę sprawę.
- Tak mój drogi dzieje się, ale nie u mnie a u was - Odpowiedziała, czym naprawdę mnie zaskoczyła, co złego się u nas działo, bo nie wiem.
- Słucham? Co się u nas dzieje?
- Twój mąż się dzieje, zdradza cię z jakąś babą u was w domu, widziałam go to obrzydliwie, ma dzieci i męża a zdradza, od początku czułam, że z nim jest coś nie tak, lepiej wyrzucić go z domu - Po jej słowach poczułem się jakoś dziwnie, Sorey mnie zdradza? Nie, to nie jest możliwe, on by tego nie zrobił, ale jeśli ona go widziała, więc chyba musi tak być.
- Dziękuję, zajmę się tym - Nie mogąc już więcej z nią rozmawiać, wróciłem do domu, gdzie w kuchni zastałem już Soreya.
- Dzień dobry owieczko - Chciał mnie pocałować, ale ja mu na to nie pozwoliłem. - Hej, coś się stało? - Dopytał po chwili.
- Dzieci idźcie się bawić - Poprosiłem, co wykonały bez większego gadania, idąc do swoich pokoju się bawić. - Sąsiadka widziała cię z jakąś kobietą u nas w domu, zdradzasz mnie? - Nie byłem pewien czy byłem zły, czy tym faktem przerażony, nie chciałem, aby mnie zostawił, ale zdradzany też nie chciałem być, z resztą kto by chciał.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz