Kiedy obudziłem się rano, czułem się paskudnie. Jakbym w ogóle nie spał, już nie mówiąc o tym, że miałem wrażenie, jakby całe ciało paliło mnie żywym ogniem, a najbardziej to te żebra. A niech go... Czemu nie mógł mnie kopnąć w brzuch? Trochę by mnie wtedy pobolało, siniak by został, i to wszystko. A tak muszę uważać na każdy oddech, ruch, gest... nie mam czasu na takie pierdoły. Mam ważniejsze rzeczy do zrobienia niż uważanie na to, by płytko oddychać.
No i jeszcze Haru i jego głupie postanowienie na temat tego, że on to będzie spał osobno, bo zrobi mi krzywdę. Jak dzisiaj też mi z tym wyjdzie, to chyba ja zrobię krzywdę jemu. Nie po to go ściągałem w nocy do domu, by finalnie spać samemu. Zresztą, jaką on krzywdę może mi zrobić? Przecież się kontroluje. Co najwyżej będę miał obok siebie tylko wyjątkowo paskudnego i śmierdzącego potwora, ale jakoś sobie bym z tym faktem poradził. Może jakbym go jeszcze w tej jego wilkołaczej formie wykąpał, to by tak nie śmierdział. Ale jeżeli mnie teraz będzie unikać... nie pozwolę mu na to. Jesteśmy razem, więc jego problem jest także moim problemem. I razem go rozwiążemy. Tyle, że aby go rozwiązać, muszę z nim porozmawiać. Muszę wiedzieć, co się działo przed przemianą. Już wiem, że aby do siebie wrócić, musi być w pełni spokojny, więc miałem pewne podejrzenie, że i z przemianą się łączyły jakieś emocje, bo na pewno nie pełnia księżyca, wczoraj jej nie było. No i też nigdy wcześniej się nie przemieniał, tak więc coś konkretnego musiało się wczoraj wydarzyć. Może przez to, że zostałem uprowadzony? Miałem wrócić wieczorem, a nie wróciłem, ślad po mnie zaginął... To jest teoria, której na razie nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę, bo nie mam jak.
Kiedy służba zabrała ode mnie kubek po ziołach śniadanie, którego za bardzo nie tknąłem, bo nie miałem żadnej ochoty na jedzenie poprosiłem, by poinformowała mnie, kiedy wróci mój narzeczony. Coś mi się tak wydawało, że wprost do mojego pokoju nie przyjdzie. A jeżeli przyjdzie, to się bardzo ucieszę z tego powodu.
Czas, w którym to normalnie bym pracował w straży, spędziłem w bibliotece na wyszukiwaniu odpowiednich tytułów. I na robieniu sobie przerw, bo moje ciało dosyć szybko opadało z sił, i po czasie potrafiło mi się trochę w głowie zakręcić, co pewnie było spowodowane przez to uderzenie wczorajsze. I picie tych przeklętych ziółek. Nie mam pojęcia, ile tego wypiłem, ale miałem powoli wrażenie, że im więcej, tym szybciej przestawały działać. No a kiedy czułem ból, znów je zaczynałem pić. Chyba trochę powinienem przystopować, bo z tego co się orientowałem, było w nich coś uzależniającego... ale jak miałem ich nie pić, jak bez tego mnie bolało? No nie da się.
Kiedy w końcu wróciłem z potrzebnymi książkami do pokoju, było już późne popołudnie. Otrzymałem także informację, że mój narzeczony wrócił, i zamiast przyjść tutaj, ukrył się w pokoju obok, bez obiadu oczywiście. Śniadania też pewnie nie zjadł. Zły na tego głupka od razu podziękowałem za informacje, odłożyłem książki i od razu po tym udałem się do pokoju, który chwilowo okupował.
– Możesz mi powiedzieć, co ty wyrabiasz? – spytałem wściekły, kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi. Nie byłem za bardzo pewien, skąd dokładnie wywodziły się te negatywne emocje u mnie. Czy były one spowodowane niewyspaniem, bólem, czy może tym, że byłem za niego zły za to, że nie było go przy mnie w nocy. A może tym wszystkim jednocześnie. Ale jednak nie powinienem się aż tak na niego złościć. Pewnie sam jest przerażony i zdezorientowany. Powinienem okazać większe zrozumienie.
– Nic nie robię – odezwał się zaskoczony, a jednocześnie zmartwiony.
– To nie w tym pokoju powinieneś przebywać teraz. I w nocy – wyjaśniłem, musząc oprzeć się nieco o szafkę, bo obraz lekko zaczął mi się wirować. Nie wiem już, co gorsze. Czy te zawroty głowy, czy żebra. Teraz było to jednak lekkie, więc wytrzymam. Zresztą, muszę mu pokazać, że nic mi nie jest, by się tak nade mną nie trząść.
– A jak znów się przemienię? I cię skrzywdzę? – spytał, wyglądając przez okno, chcąc chyba tym samym nie pokazać, jak bardzo się boi.
– Nie skrzywdzisz mnie. Tego jestem pewien. Gdybyś nie panował nad sobą, zabiłbyś mnie wczoraj, miałeś ku temu kilka okazji i nie wykorzystałeś żadnej z nich. A jak się przemienisz w sypialni... no to trudno, będę musiał leżeć obok przerażającego stwora. I to jeszcze w dodatku przerażająco śmierdzącego – dodałem trochę na rozluźnienie, ale jego to nie rozbawiło. Zacisnąłem więc zęby, by nie wydać z siebie syku bólu, i podszedłem do niego, na szczęście się nie wywalając po drodze. Jakbym tak upadł na te żebra... Nawet nie chcę o tym myśleć. – Nie boję się tego. Nie przerażasz mnie. Chcę ci pomóc, ale jak mnie będziesz od siebie odsuwać, nie będę w stanie tego zrobić. Dlatego proszę, nie odwracaj się ode mnie. Nie cierpię, kiedy tak robisz, bo mam wtedy wrażenie, że zaraz cię stracę – ostatnie zdanie powiedziałem bardzo cicho, przytulając się ostrożnie do jego pleców, by nie sprawić sobie dodatkowego bólu żeber.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz