piątek, 10 maja 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Czując jego usta, i język na najwrażliwszym miejscu na moim ciele, westchnąłem głęboko, i położyłem swoją dłoń na jego głowie, by móc zaciskać palce na jego włosach. Jedyne, do czego mogłem się przyczepić, to do tego, że wszystko to robił tak... wolno. Oj, coś mi się wydawało, że Mikleo robił to specjalnie. Czasem niektóre przyjemności faktycznie przeciągam, by było mu lepiej, by ten finał był dla niego jeszcze bardziej intensywny, niż zazwyczaj, no i też czasem tak robiłem, by go troszkę ukarać. Ale kiedy on mi to robi, to wcale takie fajne nie jest. Zdecydowanie bardziej wolę, kiedy to ja mam pełną kontrolę nad jego ciałem, i kiedy to ja decyduję, w jakim tempie ma się to wszystko odbywać. 
Mając już tak odrobinkę dosyć tego całego powolnego pieszczenia poczekałem, aż Mikleo weźmie go do ust trochę więcej, niż tylko główkę, a kiedy tak się już stało, zacisnąłem palce mocniej na jego włosach, by nadać tempo bardziej dogodne dla mnie. Musiałem przyznać, że w tamtej chwili byłem nieco samolubny i myślałem tylko o sobie, i o swojej przyjemności. Ale kiedy ja już doszedłem w jego ustach, mogłem się nim zająć, by się oczywiście odwdzięczyć za jego cudowną osobę. Musiałem zadbać o to, by robić to tak, jak Mikleo uwielbia, czyli chwycić go mocniej, pokazać mu, kto tu dominuje. Teraz, tak właściwie, już nie miałem żadnych sprzeciwów, chociaż na początku trochę nie potrafiłem zrozumieć tego jego małego dziwactwa. Poprawka, dalej go nie rozumiem, no ale skoro to mu się podoba, to go podnieca, to nie mam innego wyjścia, jak tylko jego zachcianki spełniam. Nie podobają mi się tylko te wszystkie ślady, które zostawiam na jego ciele po seksie. Wyglądają one na bardzo bolesne. 
Po długim stosunku, albo kilku krótszych, zależy, jak na to patrzeć, opadliśmy na poduszki, zmęczeni, ale szczęśliwi. Chociaż, nie powinienem się położyć. Powinienem ściągnąć sukienkę z ciała Mikleo, i pościel, i ją wyprać. Albo chociaż dać do prania, a wyprać dnia następnego. Ale tak mi się nie chciało... wszystko, czego chciałem w tym konkretnym momencie, to wtulić się w ciało Mikleo i zasnąć. Ten dzień nie był dla mnie taki fajny, jak chodzi o pogodę i temperaturę. I takie dni się zdarzać już nie będą. 
- Mam wrażenie, że byłeś tak głośno, że usłyszała cię nasza sąsiadka – odezwałem się, gładząc go po ramieniu, na którym zostawiłem ślad po swoich zębach. Nie za mocno go ugryzłem? On mi nic takiego nie powiedział, ale jak teraz patrzę na ten ślad, to czuję się źle. 
- Gdyby tak było, to już by stała pod naszymi drzwiami – odparł rozbawiony, przymykając oczy. 
- Uważaj, zaraz usłyszymy pukanie – dodałem, całując go w policzek. – Ściągaj sukienkę. Zaniosę ją i pościel do prania – odparłem, podnosząc się niechętnie do siadu. 
- Teraz będziesz prał? – spytał niezadowolony, odwracając się w moją stronę. 
- Nie, ale i tak muszę wstać i wpuścić Psotkę do domu, tam na zewnątrz jest dla niej za zimno. A skoro już wstaję, to przy okazji to zrobię, i nam pościel zmienię – wyjaśniłem, rozciągając leniwe mięśnie, szukając w sobie jakiejś motywacji, by wstać. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz