środa, 22 maja 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Nie chodziło mi o to, czy mnie to podniecało, czy nie. Znaczy się, podniecało mnie, Mikleo wyglądał przecudownie z tą obrożą, od razu było widać, kto tu rządzi, i że już z kimś jest, i że wszyscy mają się od niego trzymać z daleka. To jest miły plus, którego się nie spodziewałem, ale narzekać na to nie będę. Chodziło mi tylko o to, by pamiętał o moich słowach, bo do tej pory nie pokazuje mi, że cokolwiek do niego dochodzi. Może teraz, jak będzie już zawsze czuł materiał obroży na szyi, jego zachowanie trochę się poprawi. Znaczy się, może nie zawsze ją będzie miał, bo widzę, że taki trochę niezadowolony jest z jej powodu. Na przykład, do kąpieli trzeba będzie ją zdjąć, by i kolor za bardzo się nie sprał, bo przepiękny jest, no i by ta skóra się nie zniszczyła, i by taka mokra nie obcierała jego delikatnej skóry. A jak mi udowodni, że potrafi się słuchać, to ja zdejmę. Ale na jakiś czas. 
- Jak ktoś tu się nad kimś znęca, to ty nade mną, flirtując z tymi wszystkimi mężczyznami – odpowiedziałem, gładząc kciukiem jego dolną wargę. Od razu też zauważyłem, że jego usta jakieś takie suche były, a to nie dobrze. Zdecydowanie bardziej wolę, jak jego usta są takie mięciutkie i nawilżone. I przyjemniej się całuje, i one przyjemniej pieszczą, no i to też jak są nawilżone to znaczy, że są zdrowe. – Teraz, jak będziesz czuł tę obrożę na szyi to już nigdy nie zapomnisz. A jak będziesz się zachowywał dobrze, to ją zdejmę – dodałem, w końcu go puszczając. Mikleo, na moje słowa, prychnął cicho. Czy on je neguje? Jak dobrze, że zakupiłem jeszcze odpowiednią smycz, by móc skuteczniej nim kierować. I jeszcze mi zostały kajdanki z czasów, kiedy to pracowałem w gwardii. Jak będzie bardzo źle z nim, i będzie się mnie nie słuchał, po prostu go przykuję do łóżka. Albo skuję jego ręce i przypnę mu smycz. Do niektórych czynności te ręce nie są takie potrzebne, znacznie ważniejsze są usta. 
- Nie wyjdę w tym na dwór – burknął, podnosząc się z klęczek. Nie był zachwycony, ale ja też nie jestem, kiedy widzę spojrzenia innych na tym jego cudownym ciele, i jego uśmiech skierowany do innych. Powiedzmy, że to się teraz wyrówna, i poczuje się jak ja. Poniekąd.
- Jeżeli będziemy wychodzić na dwór razem, będziesz mógł ją zdjąć. Ale jak nawet do ogrodu będziesz wychodzić beze mnie, ma ona być. Możesz ją ukryć pod ubraniem, ale ma się ona znajdować na twojej szyi. No już, zostaw ją, bo stopię metal ze skórą i nigdy jej nie zdejmiesz – zagroziłem, zauważając kątem oka, jak znów majstruje przy szyi. Byłem w stanie to zrobić, jeżeli będzie coś z nią kombinował. – Chodź tu do mnie, muszę ci usta posmarować lanoliną, bo strasznie spierzchnięte masz – poprosiłem, wyciągając z szuflady malutki pojemniczek z tymże balsamem. – Musisz zacząć dbać o swoje wargi. Chyba wolisz, kiedy są mięciutkie i nawilżone, prawda? Też wolę, kiedy są mięciutkie – mówiłem łagodnie, nabierając balsam na kciuk, by samemu nałożyć go na jego wargi. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz