Nic nie zrobiłem a on już się złości, że też akurat musiał zobaczyć naszego sąsiada przez okno, na Boga przy nim to już nic nie mogę zrobić, aby przypadkiem go nie zdenerwować, no cóż, będzie musiał nauczyć się samokontroli, przyda mu się, bo ja dziś nie planuje siedzieć w domu, wychodzę nad jezioro i mam zamiar trochę nad nim czasu spędzić, bez względu na to, co on pomyśli. Muszę go nauczyć, że nie będę przy nim cały czas, bo to z tym jest największy problem.
- Daj spokój już z tą obrożę i koszulą. Wiem, że to ciężko dla ciebie czas, ale nie będę na każde twoje zawołanie - Mój głos był beznadziejny, a to jeszcze bardziej zachęcało mnie do tego, abym poszedł nad jezioro, aby nie czuć bólu gardła i reszty miejsc na ciele, bo przyznać musiałem, że trochę mnie bolało..
- Nie dam spokoju, za to, że mnie nie słuchasz, dotknie cię kara - Stwierdził, chyba chcąc, aby się wystraszył, dość już straszenia, wiem, co mu jest i wiem, że teraz mogę powoli go uczyć, że nie będzie przez cały czas przy mnie.
- A ty znów z tą karą, idź doprowadź się do porządku, zrób sobie kawę i odpocznij, a w tym czasie ja pójdę nad jezioro - Zaproponowałem, uśmiechając się do niego łagodnie, mając nadzieję, że sobie odpuści, kiedyś w końcu będzie musiał.
- Nie, nad żadne jezioro cię nie puszczę - Burknął, mocniej zaciskając dłoń na moim podbródku.
- Ja się ciebie o zdanie nie pytam, ja tylko cię informuję - Wytłumaczyłem mu, ucałowałem w policzek i opuściłem sypialnie, wiem doskonale, że dojrzewanie jest trudne, ale to nie oznacza, że może mnie tu więzić.
- Zostań - Chwycił moją dłoń, którą wyrwałem, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie, z którego zapewne nic sobie nie zrobi, ale czy się tym przejmuje? No raczej nie.
Nie czekając na jego fochy, opuściłem dom, idąc nad jezioro, gdzie mogłem odpocząć, zażyć lodowatej kąpieli, odprężyć się u uleczyć swoje ciało i co najważniejsze gardło, które przestało mnie już boleć.
To było cudowne uczucie, gdy znów byłem jak nowo narodzony i gotów do ponownego znoszenia mojego dorastającego męża, że też akurat musi być aż taki zazdrosny, rozumiem naturalnie, że mnie potrzebuje, ale żeby aż tak? To drobną przesadą.
Do domu wróciłem, chyba po dwóch godzinach nie chcąc zostawiać męża zbyt długo samego. Wiedząc, jak bardzo się to znosi, oczywiście nie miałem zamiaru już więcej dać się mu się traktować, jeśli przegnie, będę miał uczyć swoich mocy, aby trochę go uspokoić..
Po powrocie do domu od razu zauważyłem, że panuje tam cisza i spokój Sorey najwcześniej się uspokoił i może położył spać, dobrze by mu to zrobiło, wtedy by odetchnął i na nowo zaczął myśleć.
Rozejrzałem się po salonie i kuchni, ale tam go nie było, a to akurat dobrze nie chciałbym od razu się z nim spotkać, doskonale wiedząc, jak bardzo zdenerwowany może być, o ile nie śpi, bo jeśli śpi, to chyba nie mam się czym przejmować.
Witając się z naszymi zwierzakami, rozsiadłem się wygodnie w salonie, niczego do szczęścia już nie potrzebując.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz