Muszę przyznać, trochę mi szkoda było tego, że już pozostało to dla mnie niewidoczne. Mi tam to nie przeszkadzało. To było całkiem miłe obserwować, jak porusza tymi uszkami, albo merda ogonem. I też całkiem to urocze było. Zdawałem też sobie jednak sprawę, że to ukrycie tych zwierzęcych dodatków było konieczne, by nikt na niego nie doniósł, albo nie połączył jego wilczych uszu i ogona z nowo pojawionym się wilkołakiem. Wygnańcy łatwo nie mieli, i aby przetrwać między ludźmi, musieli się ukrywać i otaczać osobami naprawdę zaufanymi. A szkoda. Tyle talentów, tyle mocy, tyle pomysłów... jestem pewien, że gdybyśmy żyli w pokoju, osiągnęlibyśmy wspólnie wielkie rzeczy. I tak mam szczęście, że znam kilka osób parających się magią, takie znajomości niejednokrotnie mogą zmienić życie. Gdyby nie one, Haru w tym momencie miałby jedną niepełnosprawną rękę. I musiałby sam wymyśleć, jak ukryć wilcze cechy.
- Wyglądasz na przybitego – dodał, zauważając moją niepewną minę.
- Może dlatego, że zaczynam czuć, jak ból powoli zaczyna rozlewać się po całym moim ciele – wyjaśniłem, powoli podnosząc się do siadu, zagryzając dolną wargę.
- To może powinieneś leżeć, nie siedzieć – zaproponował, ale też od razu podszedł do mnie, by mi pomóc się podnieść, i podłożyć poduszki pod moje plecy, za co mu wdzięczny byłem.
- Mam dosyć leżenia. Wyszedłbym na chwilę na balkon i tam posiedział – mruknąłem, oddychając spokojnie, powoli, i, co najważniejsze, nie głęboko. Muszę jednak przyznać, że czasem mi brakuje takiego głębokiego wdechu.
- Chwilkę chyba możesz posiedzieć. Ale chwilę, dobrze? Głównie powinieneś leżeć – zgodził się, ale tak z niechęcią. Najlepiej według niego byłoby, gdybym cały czas leżał, ale chyba bym zwariował, gdybym tak miał nic nie robić tylko leżeć. Przecież jak ja tak będę ciągle leżał, to przecież przytyję. I odleżyny mi się pojawią. Nie dość, że teraz wyglądam okropnie, to będzie ze mną jeszcze gorzej, bo się jeszcze blizny pojawią, i dodatkowe kilogramy... nie no, ja nie mogę tak po prostu leżeć, bo jeszcze go stracę. Teraz dosłownie każdy jest lepszy ode mnie. Mną trzeba się opiekować, prowadzić, nie można za bardzo dotykać, już nie mówiąc o tym, że ponoć wyglądałem tragicznie.
- Mhm, leżeć i obrastać w dodatkowe kilogramy – burknąłem, powoli wstając z łóżka, oczywiście z jego pomocą.
- Nawet tego nie skomentuję – westchnął, prowadząc mnie na balkon, na którym już wylegiwały się nasze kociaki.
Haru doprowadził mnie do krzesła i pomógł na nim usiąść, a następnie sam zajął miejsce obok mnie. Kiedy trochę zapanowałem nad tym bólem, przyjrzałem się uważnie mojemu narzeczonemu. Ja nie widzę nic, ale według niego to nadal jest na swoim miejscu, więc.. wyciągnąłem rękę w stronę jego głowy, tam, gdzie powinny znajdować się jego wilcze uszy. I jakie przeżyłem zaskoczenie, gdy poczułem pod opuszkami palców szorstką, wilczą sierść. Po chwili także znów je ujrzałem.
- Jeżeli ktoś dotnie twoje uszy, albo ogon, może je zobaczyć, więc musisz na to uważać. Znów je widzę – odpowiedziałem, delikatnie drapiąc go za tymże uchem. Z jakiegoś dziwnego powodu było to dla mnie przyjemne, pomimo tego, że sama sierść nie była najmilsza w dotyku.
- Cudownie. A możesz przestać? – odparł, prychając niezadowolony, a przynajmniej tak chciał zabrzmieć, bo kątem oka zauważyłem, jak jego ogon mimo wszystko się rusza.
- Ależ oczywiście, piesku – powiedziałem, uśmiechając się złośliwie, ale kiedy tylko zabrałem rękę, uśmiech zamienił się w grymas bólu. Zapomniałem, że miałem ręki prawej nie podnosić, i ogólnie jak najmniej nią ruszać, no i mam za swoje. I że ja mam odpoczywać, nie ruszać się... przecież to niemożliwe jest, przynajmniej dla mnie. Abym cały czas leżał należy mnie chyba do tego łóżka przykuć.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz