Zauważając, że mój mąż znów rozmawia z sąsiadem. Czy nie wyraziłem się dosyć jasno? I jeszcze Psotkę blisko niego puszcza... nigdy nie wiadomo, czy czegoś ona od niego nie złapie. Zresztą, chcę ją wychować dobrze, a kontakt z takim człowiekiem może dla niej nie być dobry. Na chwilę spuść go ze wzroku i już takie dziwne rzeczy się dzieją. I gdzie jest jego obroża? Wyraziłem się wczoraj jasno, by mój Miki nie dość, że miał ograniczyć kontakt z sąsiadem do minimum, i także miał nosić obrożę. Czemu jego obroża znajduje się na szafce, nie na jego szyi? Naprawdę powinienem jakoś zabezpieczyć ją przed tym, by ją zdejmował. Próbowałem po dobroci, ale oczywiście Mikleo jak zwykle musi robić mi na złość, bo przecież nie byłby sobą.
- Dla kogo dobry dla tego dobry – powiedziałem, mrużąc gniewnie oczy. Co prawda, to tamten facet więcej mówił niż mój Miki, ale on go słuchał. I prawie że cały czas się na niego gapił, jakby było w nim nie wiadomo co niezwykłego. Ludzie mają jakieś inne feromony? A może to ta broda? Broda sprawia, że mimo wszystko się trochę doroślej wygląda, poważniej... oj, ja już mu pokażę, kto tu poważny jest. Dopilnuję już, by nigdy więcej na niego nie spojrzał.
- Znów masz swoje dziwne fochy? Ale ta zima będzie ciężka – przyznał zmartwiony, kładąc dłoń na moim policzku, a przynajmniej chciał tak uczynić, bo nie pozwoliłem mu na to, chwytając jego nadgarstek.
- Nie mam żadnych fochów, ignorujesz moje słowa, to się denerwuję, to chyba logiczne – syknąłem, patrząc na niego wściekle.
- Logiczne jest, że przesadzasz. Jeżeli chcę z kimś pogadać, to będę gadać. Nie wydaje ci się, że trochę za bardzo zazdrosny jesteś? Przecież ja bym cię nie zdradził, kocham cię najbardziej na świecie, w życiu bym nie spojrzał na innego mężczyznę tak, jak patrzę na ciebie – wyznał, chyba mając nadzieję, że mnie przekona. I jak jemu wierzyłem, tak nie wierzyłem temu mężczyźnie. Kto wie, co mu może zrobić. Jeszcze odczyta źle emocje Mikleo i za bardzo się do niego zbliży. Zresztą, nie ufam mu. I Mikleo też mu powinien nie ufać.
- Mimo wszystko powinieneś się mnie słuchać. A jak się nie słuchasz, to czeka cię kara – odezwałem się, używając chłodnego tonu.
- O, i co takiego mi zrobisz? Powiesz mi, że tak nie wolno? – spytał kpiąco, co mnie mocno zdenerwowało.
Wpiłem się agresywnie w jego usta, by trochę odwrócić jego uwagę od tego, co robiłem. Najszybciej i najpłynniej, jak tylko mogłem, wygiąłem jego ręce do tyłu i szybko zakułem na nich kajdanki, które wcześniej miałem przygotowane. Mocno to zaskoczyło Mikleo, który ewidentnie się tego nie spodziewał. A kiedy jego ręce były skute z tyłu, mogłem spokojnie założyć czerwoną obrożę na jego szyję. I w końcu wszystko było tak, jak być powinno.
- Skoro jesteś nieposłuszny, muszę cię wytresować – odpowiedziałem, dopinając do jego obroży smycz, by móc lepiej nim kierować. Teraz to na pewno się mnie będzie słuchać. Tak jakby, nie ma za bardzo innego wyjścia. Próbowałem być dla niego dobry, no ale jak tak mnie traktuje, no to nie mam za bardzo wyjścia.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz