środa, 22 maja 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Czy wszystko było dobrze? Oj, było w jak najlepszym porządku. Przynajmniej na razie, a co to później będzie, się okaże. Jak trochę odpocząłem to się okazało, że wpadłem na cudowny pomysł. Po tym już nigdy nie zapomni, kto jest jego panem i kogo powinien słuchać, bo obrożę na szyi będzie czuć zawsze. No i też będzie widoczna dla innych. A już na pewno będzie bardziej widoczna, niż malutki pierścionek na malutkiej rączce. O ile ją oczywiście założy. Ale założy. Musi. Chcę, by ją założył, i to bardzo chcę, a skoro ja tego chcę, to to dostanę. 
- Ależ oczywiście – przyznałem, uśmiechając się do niego łagodnie. Zacznijmy delikatnie, niech zna moją łaskę i wie, że potrafię być dla niego dobry. A jedyne, co musi robić, to słuchać moich sugestii i nie zadawać się z ludźmi, którzy na niego lecą. Proste rzeczy, czyż nie? W wielu sprawach daję mu wolną rękę, nawet w trochę zbyt wielu coś tak mi się wydaje. Będę musiał tego pilnować. Bo się jeszcze stanie tak, jak z naszymi dziećmi. Za duża samowolka i proszę, co to teraz z nimi mamy. Znaczy się, co to byśmy z nimi mieli, gdyby tu byli. Ale na szczęście wpadłem na cudowny pomysł, czyli wysłanie ich do dziadka. Czyli dowodzi to temu, że ja wpadam na same genialne pomysły. Ta obroża także jest genialnym pomysłem. 
Mikleo patrzył na mnie z lekkim niezrozumieniem, może nawet zdziwieniem, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Przepraszam bardzo, ale o co mu chodzi? Chce mi wmówić, że jestem chory, albo że się o coś uderzyłem, a ja nie rozumiałem, skąd to się mu wzięło. Przesadzał, najpierw z ogrodnikiem, później z sąsiadem, odpalił mnie, no i ma za swoje. Gdyby zachowywał się poprawnie, nie musiałbym aż tak mocno przypominać mu, jaką ma tu kto rolę w tym związku, bo ewidentnie o tym zapomina. 
- Dobrze się czujesz? – zapytał, podnosząc się z kucek, wyciągając rękę w moją stronę, by położyć swoją lodowatą dłoń na moim czole. 
- A ty znów mi będziesz wmawiał, że jestem chory, albo walnąłem się w głowę? – syknąłem, chwytając go za nadgarstek i odsuwając jego rękę od mojej skóry. Jego skóra była lodowata, moja rozgrzana, i to aktualnie nie było jakoś super przyjemne. 
- Wybacz, po prostu się o ciebie martwię. Zachowujesz się jak nie ty – wyznał, przyglądając mi się z niezrozumieniem i chyba nawet odrobinkę lekkim strachem. Jak to jak nie ja, jak to przecież jestem ja? Jak ktoś tu się w głowę uderzył, to ewidentnie on, skoro takie rzeczy mi insynuuje. I to mi zarzuca, że ze mną jest coś nie tak. 
- Bo cały czas muszę ci przypominać, kto tu jest panem. Denerwuje mnie to, że ostatnio nagminnie o tym zapominasz. Ale w końcu udało mi się wymyślić coś, co spowoduje, że nigdy o tym nie zapomnisz – wyznałem, wyciągając zza pazuchy obrożę, oczywiście w kolorze czerwonym, bo kojarzył mi się ze mną, a skoro Miki jest mój, musi mieć mój kolor. No i też wybija się na jego bladej, chłodnej karnacji, także widoczna będzie doskonale, a to mi chodziło. No i też dopilnowałem, by jej wewnętrzna strona była dosyć delikatna, aby nie podrażniła delikatnej skóry na jego szyi, jego komfort także był dla mnie ważny, wbrew pozorom, jakie tam sobie ubzdurał. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz