Sam nie wiem, co mnie naszło tak na tę rybę, jak się obudziłem po prostu od razu pomyślałem sobie, że chcę rybę. Dawno ryby nie jadłem. Obiadu tak właściwie też w sumie dawno nie jadłem, bo od jakichś dwóch dni. Co ten Haru ze mną robi? Kiedyś nie do pomyślenia dla mnie było, by nie zjeść tych trzech posiłków dziennie, a teraz jeden, co najwyżej dwa dziennie. No i te blizny... Będę się bał spojrzeć w lustro, kiedy te poszarpania się podgoją. Pewnie będzie to paskudnie wyglądać, zwłaszcza dla Haru, bo on je prędzej dojrzy niż ja. Nie dość, że mój idealny sposób bycia mi się wali, to jeszcze mój idealny wygląd staje się coraz mniej idealny. A jak Haru to w końcu dostrzeże? I mnie zostawi? Będę musiał pilnować się, by za bardzo przy nim się nie rozbierać, kiedy już te poszarpania się podgoją.
- Na pewno będzie dobra – odpowiedziałem, oczywiście mu w tej kwestii ufając. Gdybym mu nie ufał, poprosiłbym o przygotowanie posiłku mojego kucharza. Gdyby nie to, że gotowanie zajmuje czas, który mógłbym spędzić z Haru, to mógłby mi przygotowywać każdy posiłek. – Nie zawiodłem się – dodałem, kiedy już pierwszy kęs, zarówno ryby, jak i ziemniaczków, znalazł się w moim brzuchu.
- Cieszę się więc, że ci smakuje – przyznał, ucieszony z tego drobnego komplementu. Przecież zawsze dobrze gotował. I od zawsze mu to powtarzałem, więc myślałem, że już to w końcu do niego dotarło.
- Byłbym w większym szoku, gdybyś przygotował coś niedobrego – odpowiedziałem, powoli się posilając, bo jednak ten jeden ruch nieostrożny i już czułem ból. Mogłem wypić jeszcze zioła, ale nie chciałem po tym obiedzie spać. Musiałem przeczytać chociaż jedną książkę dzisiaj. Tyle dobrego, że już udało mi się posłać służbę do miasta, by kupili mu trochę nowych rzeczy, ale to i tak mało. Za mało. Zamiast spać powinienem czytać, i to uczynię teraz, jak już sobie zjem.
- Wiesz, że nie wszystko mi wychodzi? Jak czasem sobie eksperymentuję, to coś mogę źle zrobić, i może nie być to smaczne – odparł, jakby uznał, że przesadzam z moim komplementem.
- Mógłbyś po prostu przyjąć komplement, a nie go negować – powiedziałem, patrząc na niego z uwagą.
- Ależ przyjmuję, dziękuję ci bardzo – odpowiedział, uśmiechając się szeroko.
Tak więc spokojnie dojadłem swój obiad, a kiedy już na obu talerzach było pusto, Haru odniósł je do kuchni. A ja, powoli, z tą moją lemoniadą i książką pod pachą, udałem się na balkon, by tam usiąść i troszkę poczytać, chociaż, nie mam pojęcia, jak uda mi się skupić na tekście, czując taki ból. Nie mam jednak wyjścia. Obiecałem Haru, że jakoś rozwiążemy jego problem, albo chociaż dowiemy się, jak te jego przemiany działają.
- Tutaj jesteś. Chcesz może ziół? – usłyszałem za sobą glos Haru. Nawet książki nie tworzyłem, a on już do mnie wrócił. Skoro byłem w stanie przez dwie noce z rzędu za im biegać, muszę być w stanie szybciej się poruszać i więcej robić.
- Nie, dziękuję, muszę jakoś przetrwać ten ból sam. Jak się po ziołach nie ruszam, to szybko się śpiący robię, a muszę w końcu zapoznać się z twoją przypadłością, by jakoś ci pomóc – powiedziałem spokojnie, delikatnie zagryzając dolną wargę z powodu bólu. W końcu mi się uda przyzwyczaić. Nie mam za bardzo wyjścia, tak właściwie.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz