Nie byłem do końca przekonany czy aby na pewno uda mu się dojść do zdrowia, oczywiście ma jeszcze trochę czasu, aby żebra się zrosły i może nawet tak będzie, pod warunkiem, że znów nie będzie biegał za mną po lesie, bo to może przedłużyć jego okres rekonwalescencji.
- Mam nadzieję, że tego nie zrobisz, to sprawiłoby ci jeszcze większy ból. A na to zdecydowanie nie mogę ci pozwolić - Stwierdziłem zmartwione tym, że mógłby naprawdę to zrobić.
- W takim razie, nie możesz uciekać mi z domu - Na jego słowa prychnąłem cicho, przewracają oczami, oczywiście, bo robię to specjalnie, nie mam nic ciekawszego do robienia tylko bieganie po lesie w wilczej formie
- Postaram się tego nie robić, chociaż nie obiecuję, że na pewno mi się uda - Zapewniłem, kładąc się obok ukochanego. Widząc, że już mi tu zasypia, a to akurat bardzo dobrze, sen pomoże mu szybciej zregenerować swoje ciało, bo jak to się mówi, syn to zdrowie..
W ciszy, tak aby nie obudzić mojego pięknego panicza, patrzyłem na niego, głaszcząc po dłoni, nie mogąc bardziej się do niego zbliżyć, oczywiście raz nie zrobiłem mu krzywdy, a więc i drugi raz mogę nie zrobić, ale czy mogę być tego pewien w stu procentach? Właśnie w tym problem, że nie mogę. A ja nie chcę go narażać.
Poczekałem, aż zaśnie, by móc wstać po cichu z łóżka, nie mając za bardzo ochoty dłużej w nim leżeć.
Pobawiłem się z kotami, opuściłem na chwilę dom, aby przejść się po ogrodzie. Wracając do domu dopiero po godzinie, no może dwóch.
- O już jesteś to dobrze - Słysząc głos narzeczonego, podszedłem bliżej łóżka, uśmiechając się łagodnie.
- Już jestem, jest może coś, co chciałbyś w tej chwili zrobić? Zjeść lub się czegoś napić? - Dopytałem, chcąc wiedzieć, czy czegoś przypadkiem nie potrzebuję.
- Chciałbym zjeść Rybę...
- Poproszę służbę o przygotowanie ryby - stwierdziłam gotowy poprosić służbę o dobry obiad z rybą.
- Nie zrozumiałeś mnie, ja chcę, abyś to ty zrobił mi rybę - Przyznam, trochę mnie tym zaskoczył, w końcu odkąd tu jestem, wciąż powtarza, że gotować ma kucharz. No ale skoro chce, to mogę mu zrobić.
- Mam ci zrobić rybę? Dobrze, w takim razie postaram się zrobić ci najlepszą rybę, jaką kiedykolwiek jadłeś - Zapewniłem, całując w czoło, nim opuściłem naszą sypialnię, ruszając do kuchni.
Na obiad przygotowałem mojemu narzeczonemu rybę pieczoną na ogniu, wraz z warzywami i odrobiną ziemniaków do smaku.
Zadowolony z przygotowanego posiłku położyłem oba talerze na tacy, zrobiłem do tego również lemoniadę, która świetnie pasuje do ryby, a przynajmniej mi zawsze smakowała.
- Obiad dla mojego cudownego i co najważniejsze pięknego narzeczonego jest już gotowy - Odezwałem się, gdy tylko wszedłem do w sypialni, skupiając całą uwagę mojego panicza tylko na sobie.
- Pięknie pachnie - Stwierdził, zadowolony powolutku podnosząc się do siadu.
- Mam nadzieję, że tak jak pięknie pachnie, tak też będzie dobrze smakowało - Postawiłem tacę na jego nogach, aby nie musiał ruszać się z łóżka, mając nadzieję, że wszystko mu zasmakuje. Bardzo się postarałem, a więc miałem nadzieję, że mu to zasmakuje.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz