Nigdy w życiu nie miałem nic złamanego, ale nie sądziłem, że może to boleć aż tak, zwłaszcza połamane żebra. Każdy głębszy oddech, zbyt gwałtowny ruch, a nawet mówienie... mój panie, jak to bolało. To tylko dwa żebra były, a już sobie nie radziłem. Haru chyba miał tych żeber więcej połamanych, i sobie radził lepiej ode mnie, nie używał aż tylu tych naparów przeciwbólowych. A ja już na tym etapie wiedziałem, że bez tego nie będę dawać sobie rady. Wezwałem służącą, by przygotowała mi zioła, a kiedy opuściła mój pokój, powoli zdjąłem z siebie koszulę, uważając na każdy swój ruch. Tak jak czułem, puściły mi szwy w ranie po szponach, i do tej pory biały bandaż stał się czerwony od krwi. Trochę za bardzo nadwyrężyłem dzisiaj to prawe ramię, i jeszcze podczas kąpieli trochę je namoczyłem... ciężko mi jednak będzie uważać, bo to była moja główna ręka, nie mogę jej nie nadwyrężać. Nie ma jednak sensu iść z tym do medyka. Trzeba tylko znów ją oczyścić, zszyć i zabandażować. Pytanie tylko, czy Haru takie umiejętności posiada. Bo jak nie on, to... cóż, to wtedy po prostu owinie się to bandażem, też powinno być dobrze, najważniejsze, by nie krwawiło.
- Przyniosłam zioła – usłyszałem za sobą łagodny, dziewczęcy głos.
- Dziękuję. Poproszę cię jeszcze o przyniesienie bandaży, alkoholu do dezynfekcji oraz igły i nitki do zszycia rany – dodałem, powoli odwijając brudny bandaż. W sumie to dobrze, że medyk owinął bandaż wokół mojej klatki piersiowej, bo nie muszę oglądać siniaków, które na pewno się a tych żebrach pojawiła.
- Tak jest. Powinnam posłać po medyka? – dopytała, a w odbiciu lustra zauważyłem jej zmartwione spojrzenie.
- Nie, to nic takiego. Poradzę sobie z tym – stwierdziłem, a dziewczyna lekko ukłoniła się i znów zniknęła.
Zanim całkowicie odwinąłem bandaż, służąca przyniosła wszystko, co potrzebne, a nawet ponadto, bo doniosła miseczkę z czystą szmatką i ciepłą wodą do zmycia krwi z ciała. Nie pomyślałem o tym. Na szczęście ona o tym pomyślała. Powoli, korzystając z lustra, obmyłem skórę, i pozbyłem się nici i zacząłem oczyszczać ranę alkoholem. Mój panie, jak to piekło... syknąłem cicho z bólu, zacisnąłem palce w pięści i dalej robiłem swoje. U medyka to tak nie bolało, a czynności wykonywane były te same.
Haru w końcu wyszedł z łazienki, pachnąc cudownie. Wyglądał tylko na przybitego. Trochę to rozumiałem, z jego powodu wybuchło takie małe zamieszanie, ale też nic złego się nie wydarzyło. Ci, którzy nie zawinili niczym żyją, ci, którzy byli źli, nie żyją, ja przez najbliższy czas będę musiał być na naparze przeciwbólowym, no ale też żyję... a skoro teraz będę miał czas, to przeczytam wszystko, co mam w swoich zbiorach o wilkołakach. I jakoś rozgryzę to, co się z nim dzieje.
- Już jesteś, to dobrze. Powiedz mi proszę, że potrafisz zszywać rany – odezwałem się, odwracając się w jego stronę. Teraz musiałem zebrać się w sobie, i nie pokazywać, że coś mnie boli, bo jeszcze wywołam w nim wyrzuty sumienia, a to nie była jego wina. Gdyby nie on, to nie wiem, co by ze mną było. Być może po oswobodzeniu rąk jakoś pokonałbym mojego porywcza. A być może wykorzystałby obrażenia, jakie mi zadał, i jakoś by mnie zdominował i wykorzystał. Teraz już nie muszę się nad tym zastanawiać, mam ważniejsze rzeczy do robienia. Teraz muszę się dowiedzieć, co spowodowało jego przemianę, bo nie chciałbym pewnej nocy obudzić się obok takiego potwora. Bez urazy, ale on w tej wilkołaczej formie za bardzo atrakcyjny nie był. Mogłem jeszcze o kawę poprosić do tych ziół, bo coś tak czułem, że długo dzisiejszej nocy nie wytrzymam bez snu. Nie, żeby dużo tej nocy pozostało.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz