Nie miałem pojęcia, co oni takiego uroczego we mnie widzą, mam wilcze uszy i wilczy ogon którego mieć żaden z nich w życiu by nie chciało, jak ja mam teraz normalnie funkcjonować? Mam tylko nadzieję, że na ogonie i uszach się zakończy, nie chce mieć długich pazurów i ostrych zębów, bo tego naprawdę nie będę w stanie już ukryć.
- Bardzo was proszę, przestańcie sobie ze mnie drwić - Burknąłem, pusząc swoje policzki, naprawdę niezadowolony z tego wszystkiego, Dlaczego nie mogę być taki jak dawniej? Świat po prostu robi mi na złość.
- Nikt sobie z ciebie nie drwi, ty naprawdę wyglądasz uroczo - Suzue dolewała oleju do ognia, źle się czuje w tej postaci jak jakiś pies.
No bo tak właściwie jestem psem tylko trochę bardziej niebezpiecznym i zdolnym do zabicia jednym ruchem łapy lub kłapnięciem pyska.
- Przejście do rzeczy, a nie mnie męczycie - Mówiąc, to zdanie warknąłem pod nosem, czego nawet nie kontrolowałem, muszę się uspokoić gdy za bardzo się denerwuje, zachowuje się jeszcze bardziej jak pies, a tego znieść już nie mogę.
Oboje słysząc moje słowa i widząc zachowanie, dali mi spokój poruszając sprawę, którą od razu mieli poruszyć.
Mój panicz wytłumaczył Suzue, czego potrzebuje, prosząc o dyskrecję, nie chcąc, aby ktoś się o tym dowiedział. Kobieta rozumiała całą tę sytuację, dlatego obiecała się mi pomóc, przynosząc ampułkę tak szybko, jak to było tylko możliwe.
- Spokojnie, przecież powiedziała, że to załatwi, nie musisz chodzić tak nerwowo w kółko - Daisuke od razu zauważył moje nerwowe zachowanie, które nie było spowodowane tą sprawą, problem był inny zdecydowanie bardziej problematyczny.
- Nie w tym tkwi problem - Rzuciłem, nie przestając chodzić w kółko, nerwowo machając swoim ogonem.
- Nie w tym? To w czym? - Mężczyzna chciał się od razu dowiedzieć, co mi dolega, myśląc najwidoczniej, że będzie w stanie mi pomóc, może i będzie, tylko nie wiem, za bardzo jakby miał to zrobić.
- Idzie tu straż - Wyjaśniłem, doskonale słyszał ich głosy i kroki podążające w stronę rezydencji..
Chociaż jeden plus z tej całej mojej przenośny, słyszę, czuje i widzę doskonale, dzięki czemu nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć.
- Straż? A oni tu po co? - Mój narzeczony zmartwił się tak samo, jak ja, w tech chwil rozumiejąc moje nerwowe kroki.
- Prawdopodobnie będą chcieli cię przesłuchać, muszą zacząć działać w sprawie porwania i potwora, którego spotkałeś w kanałach - Wytłumaczyłem, podejrzewając, że właśnie o to będzie chodzić, z innego powodu raczej by tu się nie zjawili, no, chyba że i w tym się mylę, jednakże tak na chłopski rozum co innego by ich tu sprowadzało? Chcą życzyć mu szybkiego powrotu do zdrowia? No nie wydaje mi się.
- Teraz? Nie mogły sobie wybrać lepszego momentu na to - Burknął niezadowolony, obmyślając co, może z tym zrobić. - Ile mamy czasu nim przyjdą?
- Może koło dwóch minut maksymalnie - Odpowiedziałem, podchodząc do okna, przez które spojrzałem, kładąc uszy po sobie, aby w razie co nie dało się ich dostrzec.
- W porządku, zakryj ogon i uszy, a następnie udaj się do biblioteki a tak dokładnie do tajemnego pokoju, tam nikt się nie znajdzie. Wyjdź dopiero gdy opuszczą rezydencji - Obmyślił doskonały plan, dzięki któremu nie będę musiał martwić się o to, czy ktoś mnie zobaczy.
- Dobrze, kiedy mnie nie będzie, nie ruszaj się za wiele, żebra nie zrosną się, jeśli będą w ciągłym ruchu - Poprosiłem, całując w czoło, nim ubrany opuściłem naszą sypialnię, podążając do miejsca, w którym będę mógł spokojnie przeczekać przybycie strażników.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz