Rozumiałem, że może czuć się brudny, w końcu on na ten temat jest naprawdę przewrażliwiony.
Kiwnąłem delikatnie głową, chwytając delikatnie jego dłoń.
- W takim razie ci pomogę - Zaproponowałem, od razu dostrzegając delikatne kiwnięcie głową, a to oznaczało, że się zgodził.
Powoli prowadząc go do łazienki, zdjąłem jego ubrania, pomogłem wejść do balii, a nawet porządnie go umyłem, uważając na jego żebra i ramię, nie chciałem zrobić mu większej krzywdy.
Delikatnie umyłem mu głowę, sprawdzając, czy jego rana ładnie się już zagoiła i czy muszę zmieniać mu bandaż na głowie, tym akurat mogę zająć się później.
Po porządnym, wykąpaniu mojego ukochanego, wytarłem jego ciało, a nawet przebrałem, aby nic nie musiał przypadkiem robić, bojąc się, że jego
żebrom mogłoby się coś stać.
Po przebraniu go w moją koszulę zaprowadziłem do łóżka, dbając o to, aby nie cierpiał.
- Zobacz śniadanie już jest - Zwróciłem uwagę na jedzenie i zioła, które będę musiał mu podać.
- Tak widzę, chciałbym najpierw wypić zioła - Na jego prośbę podałem mu zioła, które szybko wypił mimo okropnego smaku, najwidoczniej bardzo go bolało.
Zabierając od niego już pusty kubek, pomagając zjeść śniadanie, z którym sobie nie radził, ledwo siedząc na łóżku.
- Chodź, położysz się - Poprosiłem, gdy oboje zjedliśmy swój posiłek, po którym mój panicz musiał odpocząć
- Nie mogę, mam sporo rzeczy do zrobienia - A on jak zawsze musi coś wymyślić, przez takie zachowanie szybko nie wróci do zdrowia.
- Teraz najważniejsze jest to, abyś odpoczął i wrócił jak najszybciej do zdrowia, a całą resztą możesz się zająć później - Stwierdziłem, bez dyskusji kładąc go na łóżku, przykrywając kołdrą, pilnując, aby nie wstał już z łóżka.
Mój panicz chciał westchnąć, jednak nie było to możliwe z powodu jego połamanych żeber, a ja już sam to poznałem.
- Położysz się obok mnie? - Zapytał, kładąc dłoń na mojej dłoni.
- Ja? To ty masz odpoczywać nie ja - Tak szczerze to nie chciało mi się już leżeć, najchętniej wyszedłbym gdzieś, gdziekolwiek, byleby nie siedzieć w domu.
- Sam nie będę odpoczywać albo odpoczniesz ze mną, albo ja wstanę - Burknął, czym mnie nawet szczerze rozmawiał.
- A ty zdajesz sobie sprawę z tego, że to szantaż? - Zapytałem, unosząc jedną brew ku górze.
- Tak i co? - Mały szantażysta, ma szczęście, że go kocham, bo w innym wypadku na pewno bym odmówił.
Rozbawiony pokręciłem głową, posłusznie kładąc się na łóżku, nie przytulając się do mojego partnera, aby przypadkiem nie zrobić mu krzywdy.
- Przytulisz mnie? - Spytał a ja, mimo że bardzo chciałbym się zgodzić, nie mogłam tego zrobić, jeden zły ruch i mogę zrobić mu sporą krzywdę, tym bardziej że nigdy nie wiem, kiedy przybiorę wilczą postać, a łapa moja jest naprawdę ciężka i mogłaby zrobić mu sporo krzywdę.
- To nie jest dobry pomysł, mogę ci coś przypadkiem zrobić, albo nie daj Boże przybrać wilczą postać, dlatego lepiej niż bym trzymał ręce przy sobie - Wyjaśniłem, naprawdę bojąc się o jego zdrowie i bezpieczeństwo. Obiecałem, że nie będę się od niego odsuwać i nie odsuwam, ale jednocześnie muszę patrzeć na to wszystko z rozsądkiem, a przynajmniej dopóki jego żebra są połamane.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz