Byłem zdziwiony, tym jak się zachował, doskonale wiedziałem, że jest zazdrosny, tylko nie rozumiem o co, przecież wie, że jestem tylko jego, a to, że ktoś mnie komplementuje to nic przecież złego prawda? Nie spowoduje to zdrady z mojej strony, no, chyba że on tak uważa.
- Sorey - Wszedłem do kuchni, chcąc z nim porozmawiać na spokojnie.
Mój mąż rzucił mi groźne spojrzenie, którego mógłbym się przerazić, gdybym go nie znał.
Dając mu spokój, opuściłem kuchnie, wychodząc na dwór z moimi cebulkami, które musiałem posadzić, niektóre krzaki przesadzić, pograbić w ogrodzie..
Cała praca w ogrodzie zajęła mi kilka godzin, Sorey zapewne już się uspokoił, co chętnie chciałem sprawdzić, aby spędzić z nim trochę czasu.
- Dzień dobry Mikleo - Usłyszałem głos mojego sąsiada.
- Dzień dobry... - Przywitałem się, podchodząc bliżej, aby porozmawiać z mężczyzną, który miał dużą wiedzę i ciekawe tematy do rozmowy.
Lubiłem rozmawiać z mężczyzną, który zawsze chętnie mi coś doradzi, coś ciekawego opowie, miło jest czasem porozmawiać z kimś, kto zna się na roślinach i zawsze coś mi podpowie.
- Chyba twój mąż nas obserwuje i nie wygląda na nie zadowolonego - Słysząc te słowa, odwróciłem się w stronę tarasu, dostrzegając złość wymalowaną na twarzy Soreya.
On chyba dziś ma naprawdę zły humor, którego nie rozumiem, nie robię nic złego, nie zdradzam go i nie planuję tego zrobić, a więc dlaczego rzuca mi tak wściekłe spojrzenie? Dziś naprawdę coś go ugryzło.
Westchnąłem cicho, odwracając się do mężczyzny, którego przeprosiłem, musząc wrócić do domu aby nie złościć jeszcze bardziej męża.
Podchodząc do Soreya, spojrzałem na niego, dostrzegając to jadowite spojrzenie. Oj dziś naprawdę coś go ugryzło.
- Co się z tobą dzisiaj dzieje? - Spytałem, gdy tylko zamknęły się drzwi naszego domu, odwracając głowę w jego stronę, od razu dostrzegając to jadowite spojrzenie. Gdyby wzrok zabijał, chyba już byłbym martwy.
- Co ze mną jest nie tak? Prowokujesz mnie cały dzień, najpierw ten sprzedawca a teraz on, robisz mi to specjalnie - Warunał, ruszając w moją stronę, chwytając mnie za szyję, popychając na ścianę, patrząc głęboko w moje oczy, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, co chętnie odwzajemniłem, kładąc dłonie na jego ramionach.
Sorey oderwał się od moich ust, patrząc na mnie tym groźnym spojrzeniem, ewidentnie chcąc mnie zdominować, najwidoczniej bardzo zależało mu na tym, abym się dostosował, abym robił to, na co on ma ochotę, oj nie tak łatwo to ze mną nie ma, ja lubię się stawiać, lubię robić to, na co mam ochotę bez słuchania tego, co myśli o tym mój mąż.
- Dziś jesteś bardzo niegrzecznym aniołem - Usłyszałem jego niezadowolony głos.
Ja jestem niegrzeczny? To nie prawda, jestem bardzo grzeczną istotą, zawsze się słucham, oczywiście tylko wtedy kiedy chce.
- Ja? Coś ci się wydaje, ja zawsze jestem grzeczny, to ty jesteś za bardzo zazdrosny - Stwierdziłem, czym jeszcze bardziej rozdrażniłem męża, który odwrócił mnie w stronę ściany, przyciskając do niej.
- Ty naprawdę robisz mi to wszystko specjalnie - Syknął, nie ukrywając swojej złości.
- Daj spokój, przecież wiesz, że lubię cię trochę sprowokować - Odpowiedziałem, świetnie się bawiąc.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz