sobota, 25 maja 2024

Od Daisuke CD Haru

 Że też dzisiaj musieli się tu pojawić... Przecież medyk mówił im, że potrzebuję odpoczynku, a od czasu złamania mi żeber minęły trzy pełne dni. To zdecydowanie za mało. I jeszcze nie wymyśliłem, co im powiem... w sumie, to nawet dobrze, że Haru mnie wtedy zranił, mam niby dowód, że wilkołak chciał mnie skrzywdzić. I co najwyżej zgonię na problem z pamięcią. Medyk mówił, że coś takiego może się wystąpić. U mnie nie wystąpiło, no ale oni tego nie wiedzą. 
Wpierw do pokoju zapukała służąca z pytaniem, czy wpuścić strażników, na co się oczywiście zgodziłem, mimo, że nie chciałem. Mimo, że Haru kazał mi leżeć, podniosłem się do siadu. Jak trochę im się pokrzywię z bólu może szybciej dadzą mi spokój. 
– Wybacz, że cię nachodzimy – odezwał się jeden ze strażników, wchodząc do środka. – Ale jesteś jedyną ofiarą, która przeżyła, a my jesteśmy w kropce. Może twoje zeznania trochę to ruszą – dodał, podchodząc do łóżka. 
– Niektóre wspomnienia z tamtej nocy dalej są dla mnie nieodkryte, ale postaram się odpowiedzieć najlepiej, jak potrafię – wyznałem, poprawiając się na poduszkach. 
– Dobrze, więc... 
I się zaczęło. Musiałem opowiadać, jak to się wydarzyło, że wilkołak wyszarpał mnie z kanałów, więc zacząłem od początku, że wracając późnym wieczorem do domu zostałem osaczony przed opryszków z gildii złodziei, którzy zaciągnęli mnie do kanałów. Odpowiedziałem także o tym, jak jeden z nich połamał mi żebra i rozwalił mi wargę, a kiedy chciał mnie jeszcze bardziej skrzywdzić, do środka wpadł wilkołak. Wykorzystałem moment, w którym to zajmował się jednym z moich porywaczy, i uciekłem, korzystając z tego zamieszania. I że tuż przed wyjściem dogonił mnie, wyszarpując na zewnątrz. Więcej dodawać nie musiałem. Miałem nadzieję, że moja lekko zmodyfikowana historia nie sprawi Haru kłopotów. 
– Dużo osób zabił? – zapytałem, delikatnie się krzywiąc, bo ból był niesamowity. 
– Znaleźliśmy trzy ciała, dwa przed wejściem do kanałów, jedno już w środku. Myśliwi też zgłosili mnóstwo rozszarpanych ciał w lesie. Tyle dobrego, że po tym aktywność gildii spadła do zera... – wyjaśnił, cicho wzdychając. – Ciekawe książki – dodał, zerkając na moją szafkę. Serce zabiło mi nieco szybciej. Cholera, zapomniałem o nich... Dobrze, że papiery o swojej rodzinie Haru położył gdzieś indziej, bo możliwe, że by połączyli wątki. 
– Jestem ciekaw, co mnie zaatakowało. I jak to zabić – powiedziałem, poprawiając się znów i cicho sycząc pod nosem. Już miałem serdecznie dosyć tego bólu. Mogłem jednak leżeć, wtedy może nie bolałoby aż tak. 
– Rozumiem. Dziękuję za wszystko, i już ci nie przeszkadzamy – wyznał, opuszczając mój pokój. Gdybym tylko mógł, westchnąłbym z ulgą. 
W końcu mogłem powoli się położyć czując, jak klatka piersiowa płonie mi żywym ogniem, a każdy oddech tylko to potęguje. Będę dzisiaj musiał wypić znów te zioła w hektolitrach, by jakoś przeżyć. Chyba jednak siedzenie nie było najmądrzejszym pomysłem... ale też nie chciałem leżeć. To by tylko pokazało, jak słaby w danej chwili jestem, a nigdy nie przepadałem za tym, by to okazywać. Chciałem im tylko pokazać ból, a nie to, że jestem słaby. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz