niedziela, 19 maja 2024

Od Daisuke CD Haru

 Mimo, że Haru dał mi do zrozumienia, że nie chce towarzystwa, miałem cichą nadzieję, że jednak zmieni zdanie i w końcu do mnie przyjdzie. On w siebie nie wierzył, ale ja byłem w stanie zwierzyć mu własne życie, w tej czy innej postaci. Chciałem też, by czuł, że miał we mnie wsparcie, i sądząc po jego zachowaniu, pokazanie tego poszło mi okropnie. Nie do końca wiedziałem, co miałem teraz zrobić. Czułem strach, że ubzdurał sobie, albo sobie niedługo ubzdura, że jest dla mnie zbyt niebezpieczny, i mnie zostawi, by mnie nie skrzywdzić. Nie chcę żyć bez niego. Nie dam rady bez niego żyć. Dlatego więc zrobię wszystko, by go nie stracić, i zapłacę każdą cenę, by mu pomóc, i by ze mną został. 
Wróciłem więc do nasze sypialni, w końcu z ulgą mogąc położyć się na łóżku, i... cóż, może nie westchnąć, bo wtedy  ból mógłby być nie do zniesienia, ale trochę odpocząć mogłem. Może w końcu te zawroty i bóle głowy trochę ustaną. Kiedy obraz się wiruje i rozmazuje, raczej trudno się czyta, a teraz musiałem czytać, i to dużo. Może w tych czterech księgach znajdę odpowiedzi? Muszę mu w końcu jakoś mu pomóc. Ale to zaraz. Najpierw jednak zamknę na chwilę oczy, bo już ciężko mi je utrzymać otwarte. 
Kiedy otworzyłem oczy z powrotem, było już ciemno. A zatem przespałem resztę dnia... cudownie. Nie mogę sobie pozwalać na takie rzeczy, mam dużo roboty. Podniosłem się do siadu, cicho sycząc z bólu. Haru nie było w pokoju, co spowodowało, że poczułem, jak żołądek zaciska się w stresie. Oby tylko nie zrobił nic głupiego, jak na przykład zostawienie mnie bez słowa. Może i jestem poturbowany, ale jeżeli tak uczynił, nie chciałbym być a jego miejscu, kiedy już bym go znalazł, a znalazłbym go na pewno. 
Wezwałem do siebie służącą, by przygotowała mi zioła, a następnie powoli udałem się do sypialni, w której aktualnie stacjonował Haru. Skoro on nie będzie spał ze mną, to ja będę spal z nim, proste. Nie zastałem go tam jednak, co trochę mnie zaniepokoiło. Jego rzeczy jednak tu były, więc raczej ode mnie nie odszedł. Kiedy służąca wróciła z ziołami, a także słodkim rogalem, który miał być moją kolacją, zapytałem się jej, czy nie widziała mojego narzeczonego. Odpowiedziała, że owszem, że jakiś czas temu opuszczał rezydencję, kierując się w stronę lasu. To mi się nie podobało. Dlaczego miałby iść do lasu. Czyżby znów odczuwał potrzebę przemienienia się? To trochę niszczy moją teorię. Ale ja i tak nie zamierzałem go zostawiać. Ostatnio wrócił do siebie dzięki mnie, to może też teraz mu w ten sposób pomogę. 
Wypiłem więc zioła, trochę się także zmuszając do zjedzenia rogala. Zjadłem go tylko i wyłącznie dlatego, że nic dzisiaj nie zjadłem, a potrzebowałem jedzenia, by mieć siły znaleźć tego mojego głupka. Tak więc po zjedzeniu i wypiciu ziół przebrałem się, spakowałem ubranie dla Haru i udałem się do stajni, by osiodłać Ignisa. To ramię to mi chyba nigdy się nie zagoi. 
Skierowałem konia do lasu, tak samo jak wczoraj starając się znaleźć ślady wskazujące na to, ze przeszło tędy tornado. Niedługo musiałem go szukać i już po chwili prowadziłem wierzchowca wytyczoną najprawdopodobniej przez Haru ścieżką. Wierzchowiec był mocno zdenerwowany, ale pomimo tego kierował się tam, gdzie mu kazałem. Tym razem Haru zostawił nie tylko połamane drzewa, ale i zwłoki zwierząt. Wielu zwierząt. Jedne były na wpół zjedzone, a wnętrzności innych po prostu porozrzucane po ścieżce. Trochę żałowałem, że zjadłem tego rogala, bo teraz miałem wielką ochotę go zwrócić. 
W pewnym momencie mój wierzchowiec zarżał nerwowo dając mi tym samym znać, że wilkołak gdzieś tu się czai. Uspokoiłem go łagodnym głosem, a następnie zszedłem z niego i samemu postanowiłem udać się dalej. 
- Haru? Wszystko w porządku? – odezwałem się głośniej, rozglądając się dookoła. Warkot, który usłyszałem zjeżył mi włosy na karku, ale niewiele sobie z tego zrobiłem. To był mój Haru, który mnie nie skrzywdzi. A jak skrzywdzi... to trudno, sam się na to pisałem przychodząc tutaj. – Wracamy do domu. Chcę położyć się obok narzeczonego – dodałem, idąc ostrożnie w stronę, z której dobiegał warkot. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz