Nie mam pojęcia, co on chce ze mną zrobić i po co się w ogóle tym przejmuje. No ale czy jestem w stanie wybić mu to z głowy? Zając go, raczej będzie drążył i drążył, a i tak nic nie znajdzie, ja to wiem, ale on niestety nie przyswoił jeszcze tych informacji do głowy, będzie szukał dziury w całym, nawet jeśli nie ma to najmniejszego sensu, uparciuch jeden, powinien zająć się ważniejszymi sprawami, niezwiązanymi ze mną, miał w końcu mnóstwo dokumentów, czy tam innych spraw związanych z rezydencją i tamtymi dziwnymi sprawami, których nie ogarniałem i ogarniać się niespecjalnie chciałem, no i ślub, przecież taki był dla niego ważny, a więc po co myśleć teraz o tym, co ze mną jest? Nie ma to sensu, gdy i tak nie czuję się źle.
- Tak wracajmy, tu i tak nic po nas, pora na odpoczynek - Stwierdziłem, wstając z fotela, bardzo chcąc już stąd wyjść, przecież tu nie ma nic już do roboty, a ja zwariuję z nudów...
- Na tak, trzeba odpocząć, bo przecież tyle zrobiłeś - To brzmiało trochę jadowicie, czyżby on coś do mnie miał? Nie wiem, ale zapewne się dowiem, o ile będzie chciał rozmawiać.
- O co ci chodzi? - Musiałem zapytać, aby wiedzieć, jak mam się teraz zachować, obrazić się a może nie, no naprawdę nie wiem.
- O nic, idziemy - Nie odpowiedział, odwracając się na pięcie, no i tyle by było z naszej wspólnej rozmowy.
Westchnąłem ciężko, ruszając za nim do rezydencji, jak miło było wrócić do miejsca, gdzie jest dużo chłodniej i przyjemniej niż na tym okropnym dworze. Ciekawe, że ostatnio wszystko zaczyna się we mnie zmieniać, nie wiem, co się dzieje i nawet mnie to nie obchodzi, szkoda tylko, że mojego narzeczonego to obchodzi i to bardziej niż powinno. Oczywiście, martwi się o mnie i mnie kocha, rozumiem to doskonale, ale czasem chyba za bardzo panikuje, nie mam już piętnaście lat, kiedy to potrzebowałem pomocy, mam lat trzydzieści jeden i umiem sam o sobie zadbać, nawet wbrew temu, co o mnie sądzi.
Po powrocie do domu mimo wszystko myślałem nad tym wszystkim, nad moim dziwnym zachowaniem, nad objawami, których nie rozumiałem, to wszystko było trochę dziwne, rany, gdyby nie te dziwne zachowanie i słowa Daisuke nawet bym nie zwrócił na to uwagi.
Niezadowolony padłam na łóżko, wpatrując się w sufit, myśląc o wielu sprawach, jednocześnie, a to nigdy mi nie służyło.
- Nad czymś się tak zastanawiasz? - Usłyszałem, nie wiem, czy od razu po tym, jak się położyłem, czy może raczej trwało to dłużej i nad czym ja tak konkretnie myślę? Tego też nie wiem.
- Nad niczym konkretnym - Wzruszyłem ramionami, podnosząc się do siadu, mogąc patrzeć na narzeczonego..
- I dla tego nie słuchasz, gdy do ciebie mówię? - Zapytał, wywołując u mnie zakłopotanie.
- A coś mówiłeś? - Zapytałem zażenowany tym moim zachowaniem.
- Tak, nawet całkiem sporo - No ładnie tak być nie powinno.
- Wybrać, zamyśliłem się - Uśmiechając się łagodnie, naprawdę szczerze go przepraszając, zamyśliłem się to chyba nic złego.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz