Od razu dostrzegłem jego ból malujący się na twarzy, mój biedny panicz i co ja mam teraz z nim zrobić? Przecież on nie będzie leżał całymi dniami w łóżku, nie może też cały dzień siedzieć, a więc co powinien robić? Zioła mu nie pomogą, jeśli będzie chodził, musi leżeć i jak najmniej podnosić się do siadu, a nawet łóżka.
- Oszczędzaj się, każdym zły ruch może ci zaszkodzić - Ja wiem, że to, co mówię, jest banalne i on dobrze o tym wie, natomiast martwiąc się o niego, mówiąc to, co czuję, nawet jeśli było to najoczywistszą rzeczą na świecie.
- Dziękuję, że mi to powiedziałeś, bo o tym nie wiedziałem - Oczywiście że wyczułem ironię w jego głosie, wręcz zdziwiłbym się, gdybym jej nie usłyszał. Doskonale znam już mojego narzeczonego i wiem, że wszystko, co jest logiczne, a wypowiedziane przeze mnie staje się czasem śmieszne, czasem irytujące a czasem nawet akceptowane.
- Nie musisz być taki złośliwy, dobrze wiesz, że się o ciebie martwię i robię to wszystko z troski o ciebie - Tego się akurat spodziewałem, ale i tak poprosiłem, aby śmiał się ze mnie, bo to nie jest nic zabawnego, chyba najwidoczniej nie mogę się o niego martwić, bo gdy tylko coś powiem mądrego, to on się ze mnie śmieje.
- Oj przepadam, po prostu lubię czasem cię trochę podrażnić - Wyznaczył, uśmiechając się do mnie przepraszająco.
No niech już mu będzie, wiem, że ma teraz ciężki czas w życiu, a więc mogę przymknąć oko na te jego złośliwości, przynajmniej do momentu, w którym to nie przegnie, wyprowadzając mnie całkowicie z równowagi.
- Dobra już dobra, chcesz jeszcze tu posiedzieć. Czy wolisz wrócić już do łóżka? A ja będę musiał przygotować ci zioła, które załagodzą twój ból - Szczerze powiedziawszy. Wolałem, aby już wrócił do łóżka, oczywiście doskonale wiedząc, że się na to nie zgodzi, dopiero co tu przyszedł i na pewno nie będzie chciał zbyt szybko wracać do łóżka.
- Chcę jeszcze chwilę tu posiedzieć, a zioła wypije, gdy tylko wrócę do łóżka - Jego odpowiedź była dla mnie bardzo oczywista, tak naprawdę w ogóle mnie nie zaskoczył, w końcu musi postawić na swoim, nawet jeśli nie ma to najmniejszego sensu, a krzywdę robi sobie sam, czy to mu potrzebne? Nie, ale czy sobie odpuścić? Oczywiście, że nie uparciuch z niego.
- Jeśli tego chcesz, nie będę cię do niczego zmuszał ani przekonywał do powrotu - Zapewniłem, uśmiechając się do niego łagodnie.
Na balkonie spędziliśmy może niecałą godzinę, w której to mój pani ewidentnie zwijał się z bólu, ale wciąż uparcie nie chciał przyznać się do tego, że pora wrócić do łóżka.
- Dość już siedzenia, pora wrócić do łóżku - Przerwałem ciszę, mając już dość jego zachowania.
- Nie jeszcze chwilę - No i tego akurat mogłem się spodziewać, cały on aż brak słów.
- Dość już siedzenia na balkonie, pora położyć się do łóżka i odpocząć - Zadecydowałem za niego, pomagając mu wstać z krzesła, wrócić do łóżka, położyć na nim przykrywając kocem. - Przyniosę zioła, a ty masz mi tu grzecznie leżeć - Dodałem, całując go w czoło, nim opuściłem naszą sypialnię.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz