niedziela, 26 maja 2024

Od Mikleo CD Soreya

Zgodziłem się na to, kiwając tylko głową, nie mogąc, a bardziej nie chcąc nadwyrężać gardła, które i tak już cierpiało.
Mój mąż opuścił naszą sypialnię, pozostawiając mnie samego z naszym psiakiem.
Zadowolony przytuliłem pieska do siebie, czekając na Soreya który wrócił do mnie po kilku minutach z gorącym kubkiem czekolady?
- Czekolada? A nie miała być herbata? - Zapytałem, zaskoczony tym napojem, natomiast pozytywnie zaskoczony, a nie negatywnie.
- Miałaby, ale bardzo chciałem zrobić ci coś słodkiego do picia - Wyjaśnił, podając mi gorący kubek, który z największą przyjemnością zacząłem pić zachwycone tym słodkim smakiem.
Szczerze powiedziawszy myślałem, że nic lepszego dzisiaj mnie nie spotka.
Oj jak bardzo się myliłem.
Odpoczywając w ramionach Soreya, dostrzegłem dziwne zachowanie naszego psiaka, który za chwilę zaczął szczekać, radośnie merdając ogonkiem.
- Ktoś chyba przyszedł, pójdę to sprawdzić, a ty leż - Ucałował mnie w czoło, opuszczając naszą sypialnię, na szczęście nie zamykając ich za sobą, dzięki czemu mogłem usłyszeć, wszystko, co działo się na dole.
I z tego, co usłyszałem do naszego domu przyszła nasza córka z maleństwem, które niedawno pojawiło się na świecie.
Vanitas ma trzynaście lat, a oni po tylu latach zdecydowali się na drugie dziecko, oczywiście podziwiam ich. Chociaż gdyby tak na to spojrzeć my mając dorosłe dzieci, zdecydowaliśmy się na kolejne potomstwo, a to oznacza, że Misaki idzie w nasze ślady.
Nie mogąc ominąć takiego momentu, od razu wstałem z łóżka, podążając do salonu, aby zobaczyć córkę i naszą śliczną wnuczkę.
- Cześć mamo - Od razu usłyszałem radosny głos córki.
- Cześć Misaki, a kto tu do nas przyszedł - Przywitałem się, zerkając na dziewczynkę.
- Mamo co się stało z twoim gardłem? - Podpytała, zmartwiona tym jak brzmię.
- Nic takiego trochę za bardzo go nadwyrężyłem - Misaki cicho się zaśmiała, oczywiście od razu wiedząc, co mam na myśli, była dorosłą kobietą, a więc doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co robią jej rodzice, gdy są sami.
Misaki położyła Ami, która od razu zaczęła płakać.
- Ostatnio cały czas płacze a ja nie wiem czemu - Stwierdziła zmęczona małą dziewczynką.
Wiedząc, a raczej podejrzewając, co takiego jest maleństwu, wziąłem ją do siebie, kładąc na kolana, delikatnie przyciskając jej nóżki do brzuszka, a za chwilę je prostując, taką czynność wykonałem kilka razy, uspokajając takim sposobem dziewczynkę.
- Mamo co to za czary? - Zaskoczona Misaki patrzyła na mnie i Ami, która zaczęła się śmiać, machając swoimi rączkami.
- To nie są czary moja droga, to technika rozluźniania mięśni brzuszka, jeśli za dużo je, a jej brzuszek nie jest masowany to niestety, ale powoduje to kolki - Wytłumaczyłem córce, uśmiechając się do tej małej kruszynki, czując radość z powodu trzymania w ręce tak małej duszyczki, oczywiście mimo tego, że cieszyłem się, to nie chciałbym mieć znów własnych małych dzieci.
Widząc spojrzenie Soreya, miałem nadzieję, że nie jest zazdrosny i aby tak przypadkiem nie było, podałem mu jego wnuczkę śmiejącą się do niego..
Rozczulony dałem mu czas na spędzanie go z wnuczką, a ja mogłem porozmawiać z córką, dać jej kilka rad, bo może i miała wcześniej jedno dziecko, jednak każde jest inne, co doskonale wiem po wychowaniu piątki dzieci.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz