piątek, 24 maja 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Ależ jego gadanie było okropnie irytujące. Negował każde moje słowo, drwił ze mnie, żartował, drażnił... tak być nie może. Powinien okazywać mi szacunek. Słuchać się mnie. A kiedy mu każę coś zrobić jedyne, co może powiedzieć, to dopytać się o szczegóły mojego zadania. Rozbestwił mi się ostatnio. I co niby takiego jest tego powodem? Nie pamiętałem, by w ostatnim czasie był aż taki  nieposłuszny. To się zaczęło dziać od niedawna. Odkąd zaczął rozmawiać więcej z tym Renem. To wszystko jego wina. Ma zły wpływ na mojego męża. A może naprawdę podświadomie podoba się on Mikleo i mimo wszystko myśli o nim w tych kategoriach? Od myśli się zaczyna... Nie mogę pozwolić, by takie myśli się zagnieździły w jego głowie. 
- Skoro tyle gadasz, trzeba ci czymś te usta zatkać – syknąłem, mrużąc wściekle oczy. Tak, coś się musi w nich znaleźć, by nie wydał z siebie żadnego niepotrzebnego słowa. Bo dźwięki może wydawać. A najbardziej to jęki. Tak, tylko te dźwięki w tym momencie jestem w stanie zaakceptować. – Idziemy – dodałem, ciągnąc go za sobą, trochę tak brutalnie, ale niezbyt się tym przejąłem. Gdyby był grzeczny, nic takiego nie miałoby miejsca. A że nie jest, to ma za swoje. 
Kiedy dotarliśmy do sypialni, Miki ciężko dyszał. Od razu mocnym pociągnięciem smyczy w dół zmusiłem go do upadku na kolana. To jedną ręką. Drugą już odpinałem pasek oraz zsunąłem spodnie oraz bieliznę na tyle, by móc tylko wyjąć mojego przyjaciela. W końcu, więcej nie jest mi potrzebne do kary, którą chcę mu zaserwować. Owinąłem też smycz wokół swojej dłoni, by dalej mieć go pod kontrolą, i tą samą dłoń zacisnąłem na jego szyi. 
Wpierw skorzystałem z jego ust, nie za bardzo przejmując się tym, że pod koniec dławił się moim nasieniem. Na tej jednej przyjemności się jednak nie skończyło, bo po tym rzuciłem go na łóżko i przeszedłem już do właściwego seksu. I sądząc po odgłosach, jakie wydawał mój mąż, i jemu bardzo się to podobało, chociaż pod koniec głos łamał się mu strasznie. A to nawet lepiej, bo dzięki temu nie będzie gadał głupot i mnie drażnił. I z sąsiadem też nie będzie rozmawiał. No same plusy, z tego co dostrzegam.
- O nie, mój drogi. Byłeś nieposłuszny,  a na spanie w łóżku zasługują tylko grzeczne pieski – odezwałem się, kiedy zauważyłem, jak padnięty opada mi na poduszki. 
- Co? – wymamrotał zachrypiałym głosem, patrząc na mnie nieprzytomnym wzrokiem. 
- To, co słyszałeś. Spać będziesz na dywanie – stwierdziłem, także uznając to za odpowiednią karę. Trzeba się było zachować. Gdyby był grzeczny, i mnie nie denerwował, spałby ładnie w łóżeczku. Kara musi być, bo coś tak mi się wydawało, że te kajdanki to taka trochę niewielka kara, a przynajmniej tak się zachowywał.
- Ty sobie chyba żartujesz – mruknął głosem łamiącym się i na tyle cichym, że prawie go nie usłyszałem. Gardło miał potężnie zdarte... znów. To akurat dobry znak, i całkiem mi się to podobało.
- Nie żartuję. Trzeba było się mnie słuchać – odparłem, szarpiąc znacząco za jego smycz, by w końcu opuścił mięciutki materac, który nie był dla niego przeznaczony. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz