Ależ jego gadanie było okropnie irytujące. Negował każde moje słowo, drwił ze mnie, żartował, drażnił... tak być nie może. Powinien okazywać mi szacunek. Słuchać się mnie. A kiedy mu każę coś zrobić jedyne, co może powiedzieć, to dopytać się o szczegóły mojego zadania. Rozbestwił mi się ostatnio. I co niby takiego jest tego powodem? Nie pamiętałem, by w ostatnim czasie był aż taki nieposłuszny. To się zaczęło dziać od niedawna. Odkąd zaczął rozmawiać więcej z tym Renem. To wszystko jego wina. Ma zły wpływ na mojego męża. A może naprawdę podświadomie podoba się on Mikleo i mimo wszystko myśli o nim w tych kategoriach? Od myśli się zaczyna... Nie mogę pozwolić, by takie myśli się zagnieździły w jego głowie.
- Skoro tyle gadasz, trzeba ci czymś te usta zatkać – syknąłem, mrużąc wściekle oczy. Tak, coś się musi w nich znaleźć, by nie wydał z siebie żadnego niepotrzebnego słowa. Bo dźwięki może wydawać. A najbardziej to jęki. Tak, tylko te dźwięki w tym momencie jestem w stanie zaakceptować. – Idziemy – dodałem, ciągnąc go za sobą, trochę tak brutalnie, ale niezbyt się tym przejąłem. Gdyby był grzeczny, nic takiego nie miałoby miejsca. A że nie jest, to ma za swoje.
Kiedy dotarliśmy do sypialni, Miki ciężko dyszał. Od razu mocnym pociągnięciem smyczy w dół zmusiłem go do upadku na kolana. To jedną ręką. Drugą już odpinałem pasek oraz zsunąłem spodnie oraz bieliznę na tyle, by móc tylko wyjąć mojego przyjaciela. W końcu, więcej nie jest mi potrzebne do kary, którą chcę mu zaserwować. Owinąłem też smycz wokół swojej dłoni, by dalej mieć go pod kontrolą, i tą samą dłoń zacisnąłem na jego szyi.
Wpierw skorzystałem z jego ust, nie za bardzo przejmując się tym, że pod koniec dławił się moim nasieniem. Na tej jednej przyjemności się jednak nie skończyło, bo po tym rzuciłem go na łóżko i przeszedłem już do właściwego seksu. I sądząc po odgłosach, jakie wydawał mój mąż, i jemu bardzo się to podobało, chociaż pod koniec głos łamał się mu strasznie. A to nawet lepiej, bo dzięki temu nie będzie gadał głupot i mnie drażnił. I z sąsiadem też nie będzie rozmawiał. No same plusy, z tego co dostrzegam.
- O nie, mój drogi. Byłeś nieposłuszny, a na spanie w łóżku zasługują tylko grzeczne pieski – odezwałem się, kiedy zauważyłem, jak padnięty opada mi na poduszki.
- Co? – wymamrotał zachrypiałym głosem, patrząc na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- To, co słyszałeś. Spać będziesz na dywanie – stwierdziłem, także uznając to za odpowiednią karę. Trzeba się było zachować. Gdyby był grzeczny, i mnie nie denerwował, spałby ładnie w łóżeczku. Kara musi być, bo coś tak mi się wydawało, że te kajdanki to taka trochę niewielka kara, a przynajmniej tak się zachowywał.
- Ty sobie chyba żartujesz – mruknął głosem łamiącym się i na tyle cichym, że prawie go nie usłyszałem. Gardło miał potężnie zdarte... znów. To akurat dobry znak, i całkiem mi się to podobało.
- Nie żartuję. Trzeba było się mnie słuchać – odparłem, szarpiąc znacząco za jego smycz, by w końcu opuścił mięciutki materac, który nie był dla niego przeznaczony.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz