Dojrzewanie... nie spodobała mi się ta odpowiedź. Dojrzewanie nie kojarzyło mi się z niczym dobrym. A to moje i tak jakieś takie dziwne było, bo miałem dosłownie dziury w pamięci. To chyba tak nie powinno wyglądać, czyż nie? Tak mi się wydaje. Nie wiem, jak wyglądało jego dojrzewanie, nie dość, że przeżyłem to w innym życiu, to jeszcze to było tak dawno, że nawet miałem prawo nie pamiętać. Dzieci też raczej nie mają zaników pamięci. Czemu więc ja je miałem? To chyba nie jest dojrzewanie, jakoś ciężko było mi w to uwierzyć.
- Ale tak jesteś pewien? Bo raczej podczas dojrzewania nie ma się zaników pamięci – wyznałem, jakoś tak nie do końca przekonany co do jego teorii.
- Każdy z nas przechodzi to nieco inaczej, nie ma zdefiniowanych takich podręcznikowych symptomów. Najwidoczniej twój organizm przed tak gwałtowną zmianą charakteru reaguje zanikami pamięci. Ale nie martw się, teraz, kiedy już wiem, co ci jest, do tego już więcej nie dojdzie – powiedział, delikatnie masując swoje gardło. Skoro ta mówi... to może to jednak jest to całe dojrzewanie? Paskudne ono jest, nie podoba mi się to. Ale co mam poradzić?
- Długo to trwa? – spytałem, trochę przerażony tym, że będzie mi tak odbijać jeszcze bardzo długo. Przecież ja tego absolutnie nie pamiętam. A jak nagle się stanę tak zazdrosny, że mu krzywdę zrobię? Może mnie trzeba pod jakimś kluczem trzymać?
- To też jest trudne do stwierdzenia – wyznał, i to tak cicho, że ledwo go usłyszałem.
- Dzisiaj proponuję wolne. I zrobię ci w końcu gorącą herbatę. Ale bez miodu, bo nie lubisz miodu, to jeszcze pamiętam – zaproponowałem, i pocałowałem go w policzek.
- Nie pogardzę, ledwo mówię – wyznał cichutko, siląc się na lekki uśmiech.
Nie mówiąc już nic zostawiłem go na łóżku, a samemu udałem się na dół. Poza herbatą dla mojego obolałego męża musiałem także zająć się zwierzakami. Miałem nadzieję, że Psotka nie będzie miała mi za złe tego, że nie pójdziemy dzisiaj na spacer. Nie miałem absolutnie żadnej ochoty na to, by dzisiaj wychodzić. Było brzydko. I zimno. I chciałem spędzić ten czas z Mikleo. Najlepiej bardzo dużo czasu. Mikleo ma zwracać uwagę na mnie i tylko na mnie, i wtedy będę najszczęśliwszy. To znowu przemawia przeze mnie dojrzewanie, czy po prostu potrzebuję trochę atencji męża? Tylko jak ja mam mieć jego atencję, kiedy on mówić nie może? No przecież to tak się nie da. Ale wystarczy mi, że się przytula do mnie, i patrzy się tylko na mnie, i na nikogo innego.
Tak więc zająłem się zwierzakami, wpuściłem Psotkę z dworu i udałem się na górę, wraz z nią i gorącą herbatą. Psotka, pomimo tego, że stopnie były wysokie, a ona malutka, świetnie sobie poradziła. I jaka szczęśliwa była, kiedy to Mikiego zobaczyła... to naprawdę dobrze, że się w końcu dogadali i polubili.
- Już wróciłem. Mam herbatę. I małe, słodziutkie i mięciutkie wsparcie – powiedziałem, stawiając kubek na szafce nocnej, a następnie położyłem Psotkę na łóżko, bo bardzo chciała się na nie dostać. – Czegoś jeszcze moja najpiękniejsza Owieczka potrzebuje? – spytałem, patrząc na niego z uwagą, gotów zrobić to, czego ode mnie oczekuje.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz