czwartek, 23 maja 2024

Od Mikleo CD Soreya

Jego zachowanie naprawdę mnie zaskoczyło, rozumiem, że jest zazdrosny, niech mu będzie, ale, że zakładać mi obroże i smycze? O kajdankach już nawet nie wspomnę, skąd mu taki głupi pomysł do głowy wpadł? Naprawdę ostatnio jest z nim coś nie tak.
- Co ty wyprawiasz? - Odruchowo próbowałem się uwolnić, nie rozumiejąc, co się tak właściwie stało. Dlaczego on mnie tak traktuje? Ja wiem, że jest ostatnio dziwny, ale żeby aż tak? Tego się po nim po prostu nie spodziewałem. Rozumiem, że nadchodzi zima i trochę mu odbija, ale żeby traktować mnie jak psa? To już chyba lekka przesada.
- Co ja wyprawiam? Tresuje moją niesforną owieczkę - Stwierdził, delikatnie kładąc palce no mojej dolnej wardze, obliczając swoje usta. W jego oczach widziałem zadowolenie, dominację i jakiś błysk, którego nie rozumiałem, on miał na coś ochotę? No tak chyba na to, aby jeszcze bardziej mnie poniżyć. Niech ta zimna szybko się kończy, no tak jeszcze nawet nie przyszła. Rany to będzie ciężki dla mnie czas.
- Nie możesz mnie tak traktować - Burknąłem, nerwowo poruszając rękami, trochę robiąc sobie krzywdę, to znaczy kajdanki nie krzywdziły mojej skóry, za to ramiona trochę bolały w takiej pozycji, tym bardziej, gdy nimi tak szarpałem.
- A ty możesz? Prosiłeś się o to sam, mówiłem ci, że masz się z nim nie zadawać, że masz z nim nie rozmawiać, a co ty robisz? Łamiesz wszystkie zasady, dlatego teraz jestem zmuszony cię wytresować - Stwierdził bardzo dumny ze swojego pomysłu, co za głupiej, jeśli myśli, że uda mu się mnie wytresować to się grubo myli.
Prychnąłem, przewracając oczami.
- Już się ciebie boję, zobacz sam, zaczynam się cały trząść ze strachu - Zadrwiłem, czym jeszcze bardziej zezłościłem Soreya.
- Kpisz sobie ze mnie? - Zapytał, chyba naprawdę mając nadzieję, że to całe zapięcie mnie na smyczy i zakneblowane rąk coś mu da.
Tym sposobem uruchomił mnie jeszcze bardziej, może nie mogę, nie robić rękami jednak wciąż mogę chodzić co może just utrudnione przez smycz, którą mocno trzymał, natomiast mówić już mogę i o ile nie lubię robić tego zbyt często, tak w tym wypadku jestem gotowy robić wszystko, aby się na mnie zdenerwował, przynajmniej dzięki temu będę miał trochę odkupione to jego głupie zachowanie. No bo tak sobie myślę, skoro on może mnie wiązać, traktując dosłownie jak psa a może bardziej jak swoją własność tak i ja mogę go denerwować, mogę gadać, ile dusza zapragnie i sobie z niego żartować, tego mi nie zabroni, ja będę miał ubaw, a on jeszcze bardziej żałował, że mnie w taki sposób traktuje.
- Oczywiście, że tak. Kpie sobie i nie mam zamiaru przestać, jeśli myślisz, że to, co mi robisz, jakkolwiek na mnie zadziała, to się grubo myślisz, może i mam ręce związane a ty trzymasz mnie na smyczy, ale usta wciąż są wolne, mogę mówić, co chce - Zadrwiłem, uśmiechając się kpiąco do niego.
- Nie prowokuj mnie - Syknął, mocniej zaciskając dłonie na smyczy.
- Oj ktoś tu chyba ma problem w kontrolowaniu złości, chyba pora zacząć nad tym pracować - Byłem bardzo uszczypliwy, mając nadzieję, że dzięki temu szybko mnie uwolni.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz