Szczerze, to po dłuższym zastanowieniu nie martwiło mnie to, jak to ukryjemy, bo ukryjemy to bardzo łatwo. Wystarczy odpowiedni, magiczny przedmiot, który można się zaopatrzyć w odpowiednim sklepie, o ile ma się znajomości i pieniądze. Ja mam i jedno, i drugie, także bez problemu mogę mu taki przedmiot zapewnić. Znaczy się, mógłbym, gdyby mnie łaskawie wypuścił z pokoju, a pewnie na to mi nie pozwoli. Obawiam się, że jednak będę musiał w to trochę wtajemniczyć Suzue, bo na ten moment tylko jej możemy ufać.
- I jak ty założysz ubiór ślubny? – mruknąłem, bardzo tym zmartwiony. Wiem, jak to jest posiadać ogon, i to nie jest nic wygodnego jak się chce nosić spodnie. Przynajmniej dla mnie. Nie wiem, jak to będzie dla niego, i to mnie martwi.
- Jeżeli tak mam wyglądać, to w ogóle nie wyjdę do ślubu – odpowiedział, zdecydowanie za bardzo spanikowany.
- Szczerze, to te uszka ci pasują. I ogonek. Bardzo uroczo wyglądasz – przyznałem, przyglądając się mu z uwagą. Te wilcze dodatki miały swój taki urok. A jak na mój komentarz te uszy położył... Bardzo podoba mi się to, co widzę.
- Nie żartuj sobie – burknął, machając nerwowo swoim ogonem.
- Nie żartuję. Bardzo podoba mi się to, co widzę – przyznałem szczerze, obserwując jego panikę. – No już, nie martw się, to łatwo ukryć pod iluzją – dodałem, podnosząc się do siadu, co oczywiście wywołało u mnie ból. No tego to ja się nie spodziewałem.
- Nie kojarzę, byś ty lub ja dysponowali taką mocą – mamrotał, robiąc kółeczka po pokoju. Naprawdę się tym przejął.
- Owszem, ale inni sprzedają takie przedmioty. Najczęściej to biżuteria którą zawsze można nosić. Chyba poproszę Suzue, by dyskretnie coś takiego kupiła... – zacząłem, wstając z łóżka, przy czym nie mogłem się powtrzymać od syknięcia z bólu. Czy to możliwe, by teraz bolało mnie bardziej? Nie wydaje mi się, przecież z dnia na dzień powinno mi się poprawiać, nie pogarszać.
- W porządku? Może zrobię ci zioła? – spytał, od razu zapominając o sobie i skupiając się tylko na mnie, co akurat było miłe, tylko takie trochę niepotrzebne. Jakoś sobie radę daję.
- Bezpieczniej dla ciebie będzie, jeżeli służba nie będzie cię widzieć w takim stanie. Nie mam stuprocentowej pewności, czy nie wygadają, wiesz? Zostań tutaj, a ja powoli to wszystko ogarnę – poprosiłem, podpierając się o meble. I tak musiałem wstać do łazienki, a tak.
- Może wezwij służbę tu, a nie chodź po rezydencji. A ja się schowam w łazience – zaproponował, co nie było takie złe.
- Wrócę z łazienki i wcielimy to w życie – obiecałem, zagryzając wargi z bólu.
I tak zrobiliśmy. Haru ukrył się w łazience, a ja wtedy poprosiłem o wezwanie mojej kuzynki, a także poprosiłem o przyniesienie śniadania oraz ziół. Haru zawołałem dopiero wtedy, kiedy służba przyniosła śniadanie. Dostałem także wiadomość zwrotną, że Suzue zaraz do nas podejdzie. Haru też zaczął kombinować, że może sam to załatwi, tylko założy jakiś płaszcz, by zakryć ogon, i jakąś czapkę do zakrycia uszu, a ja chciałem to skomentować głośnym westchnięciem. Już widzę, jak on w taki ciepły dzień idzie w ten ciepły dzień w takim ubraniu... jak on ledwo dawał sobie radę będąc w takich normalnych, codziennych ubraniach. I to mi mówi, że zachowuję się nieodpowiedzialnie.
Kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi, Haru lekko się spiął. Ja z kolei wiedziałem, że jest to Suzue, dlatego poprosiłem, by weszła. Od razu zauważyłem to zdziwienie na jej twarzy, kiedy dostrzegła mojego narzeczonego z pewnymi dodatkami.
- Haru? Wyglądasz bardzo... uroczo – odezwała się, nie spuszczając z niego wzroku.
- Mówiłem mu to samo, ale mi nie uwierzył – odpowiedziałem, zerkając na mojego speszonego narzeczonego. Skoro to dwie osoby powiedziały, to teraz musi w to uwierzyć.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz