To już było sporym przegięciem, najpierw zmusza mnie do zrobienia sobie dobrze, potem doprowadza mnie do strasznego bólu gardła a teraz to? O ile te dwa pierwsze mi się podobały tak ten ostatnio już wcale. Nie chcę spać na dywanie, nie jestem psem, przecież ja nie zasnę na dywanie.
Nie mając siły na to, aby z nim walczyć, ostatkiem sił założyłem koszule Soreya która leżała na ziemi, aby nie obetrzeć swojego ciała, czując już ulgę z powodu uwolnionych rąk, które strasznie mnie bolały, mimo wszystko kajdanki po dłuższym noszeniu pozostawiły ślady na moich nadgarstkach, a ostry seks spowodował ból w ramionach i rękach.
Sorey spojrzał na mnie, dumny z tego, co mi zrobił i do jakiego stanu mnie doprowadził.
Wykończony padłem nawet na tym dywanie nie mając sił dziś już walczyć, ale jutro na pewno do tego dojdzie.
- Miki co ty robisz na ziemi? - Usłyszałem, czując delikatne szturchanie w moje ramię.
Zmęczony i okropnie obolały spojrzałem na ukochanego, czując się coraz głupszy, wczoraj sam kazał mi się na nim położyć, a teraz pyta się, co tu robię? Nie no on tak serio? Co się z nim dzieje?
- Zrzuciłeś mnie z niego - Wychrypiałem, ledwo będąc w stanie cokolwiek mówić z powodu okropnego bólu gardła.
- Naprawdę? Przepraszam - Szybko podniósł mnie z ziemi, kładąc do łóżka, przynosząc ulgę moim biednym mięśnią, które cierpiały z powodu spania na ziemi. - Co się stało z twoim gardłem? - Dopytał, tak jakby nie wiedział, jak bardzo ostro wczoraj było.
- Nie pamiętasz? - Wyszeptałem, z trudem przełykając ślinę.
- Nie, zupełnie nie pamiętam wczorajszego dnia - To mnie niepokoiło, z nim naprawdę było coś nie tak, a ja nie miałem pojęcia co takiego.
- Zdenerwowałeś się na mnie za to, że rozmawiałem z naszym sąsiadem, a ja tego w ogóle nie rozumiem to miły facet i pewnie byście się polubili - Wyszeptałem, co jak zauważyłem, od razu zmieniło nastawienie mojego męża.
- Co ty powiedziałeś? Podoba ci się co? Masz zamiar mnie z nim zdradzić? Może moją karą była dla ciebie zbyt łagodna co? - Zły chwycił moją obrożę, przyciągając bliżej siebie.
- Nie spokojnie przecież kocham tylko ciebie - Mówiłem tak cicho, że prawdopodobnie miał problem mnie usłyszeć.
Sorey zmarszczył brwi, przyglądając mi się uważnie.
- Dobrze, masz się trzymać od niego z daleka - Rozkazał, na co od razu kiwnąłem posłusznie głową. - Dobry chłopiec idź się umyj, jesteś cały brudny - Dodał, całując moje usta.
Mimo że nie miałem siły, wstałem posłusznie z łóżka, nie chcąc z nim już walczyć, po wczorajszej nocy i tym, co ze mną zrobił, nie miałem na to siły.
Kocham, gdy mnie tak traktuje w łóżku, chociaż wczoraj trochę przesadził z tymi kajdankami.
- Zaczekaj - Usłyszałem od razu, gdy tylko ruszyłem w stronę wyjścia.
Jak na zawołanie przystanąłem, nie wiedząc, co tym razem złego zrobiłem.
Mój mąż podszedł do szafy, wyjmując swoją czerwoną koszulą, z którą do mnie podszedł.
- Chcę cię dziś widzieć w niej cały dzień - Rozkazał, zdejmując obrożę z mojej szyi. Co przyjąłem z ulgą - Nie ciesz się, po kąpieli wróci na twoją szyję.
Po jego słowach, cicho westchnąłem, kiwając posłusznie głową, ruszając w stronę łazienki, gdzie musiałem zażyć długą kąpiel, która pomoże mi się zrelaksować i dojść do siebie po wczorajszych przyjemnościach.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz