Obroża? No i teraz naprawdę mnie zaskoczył, czy on chce, abym to założył? No chyba tak skoro to kupił tylko pytanie, czy ja chcę to założyć? Nie specjalnie, po pierwsze nie jestem psem, a więc nie muszę tego zakładać, po drugie, ten kolor jest strasznie mocny, a ja nie chcę, aby każdy mógł mnie w tym oglądać, a i jeszcze jedno, nie jestem jego własnością, aby robić to, na co ma właśnie ochotę.
- Nie musisz, ja doskonale wiem, że jestem twoim mężem, a ty mój drogi nie jesteś moim panem, a co do obroży nie mam zamiaru jej nosić - Jasno dałem mu do zrozumienia, że nie będę tego nosić i nie będę traktował go jak pana, jest różnica między byciem mężem a byciem czyjąś własnością i chyba potrafi rozróżnić te różnice.
- Ja ciebie nie pytałam, czy możesz traktować mnie jak pana i czy możesz założyć tę obrożę, ja ci każę traktować mnie jak twojego pana i założyć natychmiast tę obrożę - Powiedział to bardzo stanowczo, czy muszę przyznać, zaskoczył mnie, od kiedy on jest w stosunku do mnie taki stanowczy? Od kiedy próbuje mnie zdominować? Oczywiście w łóżku jestem mu poddany i błagam o to, aby mnie zdominował, traktując najostrzej jak to tylko możliwe. Za to teraz nie jesteśmy w łóżku, a to oznacza, że nie muszę być mu posłusznym, nie jestem pieskiem, któremu będzie mógł rozkazywać. A jeśli chce się w to bawić, niech bawi się w to z psem.
- Możesz sobie mówić, co chcesz, ja nie będę ci poddany, oboje dobrze wiemy, że nigdy ci nie ulegnie - Stwierdziłem, wzruszając przy tym swoimi ramionami, niespecjalnie przyjmując się jego słowami lub złością wymalowaną na twarzy.
Mój mąż podszedł do mnie bliżej, popychając mnie na ścianę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, co pozwoliło mu zapiąć mi obroże. Chwila nieuwagi i już mam obrożę.
Obrażony za obrożę od razu chciałem ją zdjąć, nie mając ochoty jej nosić.
- Zostaw to - Rozkazał, chwytając moje dłonie, które przycisnął do ściany, patrząc na obrożę która leżała już na mojej szyi. - Wyglądasz w niej naprawdę seksownie - Wymruczał, zbliżając się do mnie, aby ucałować szyję, na której zostawił dużą malinkę.
- Nacieszyłeś się już? Chciałbym ją już zdjąć - Od razu dostrzegłem jego uśmiech, który jasno dawał mi do zrozumienia, że nie zdejmę tego, nawet jeśli będę miał na to ochotę.
Przewróciłem oczami, czekając tylko na moment, w którym to odsunie się ode mnie.
- A teraz bądź grzecznym chłopcem i nie zdejmuj tej obroży - Poprosił, a może nawet rozkazał, odsuwając się ode mnie.
Oczywiście, że nie miałem zamiaru się go słychać, nie będę tego nosił czy mu się to podoba, czy też nie.
Po uwolnieniu mnie od razu chwyciłem obrożę, próbując ją odpiąć.
Sorey zdenerwował się z tego powodu, chwytając moją obrożę, ciągnąć mnie w dół, abym padł przed nim na kolana, patrząc na mnie z wyższością..
- Jesteś naprawdę niegrzeczną owieczką - Wymruczał, głaszcząc mnie po policzku, zaskakując mnie swoim zachowaniem jeszcze bardziej.
- Podnieca cię to? Czy po prostu masz ochotę się nade mną trochę poznęcać? - Zapytałem, unosząc jedną brew, patrząc na niego, posłusznie klęcząc na kolanach.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz