W tej chwili zgłupiałem, jeszcze przed chwilą nie chciał, abym wychodził na dwór, a teraz bez większego problemu mi na to pozwala, on naprawdę czuje się dobrze? Chyba się nie wyspał, zdecydowanie to był problem..
- Jesteś pewien? - Musiałem zapytać czując się jakoś tak dziwnie, jeszcze przed chwilą gniewał się na mnie za to, że chce wyjść na dwór, a teraz tak po prostu pozwala mi na to? Nie, żebym miał zamiar mu się podporządkować, jednak trochę jego zachowanie mnie zszokowało.
- A dlaczego miałbym ci czegoś zabraniać? Przecież wiem, że lubisz przebywać na dworze w taką pogodę. A więc śmiało Idź i mną się nie przejmuj - Przyglądałem mu się uważnie kilka chwil, naprawdę nie mając pojęcia, co jest z nim nie tak, może faktycznie jest zmęczony, wypije kawę, weźmie kilka wdechów i mu przejdzie.
- To idę - Czując ulgę, opuściłem dom, zajmując się ogrodem, w której czułem się jak ryba w wodzie. Tu było mi dobrze, pogoda była idealna, a i ogród wreszcie wyglądał, tak jak wyglądać powinien.
Nasz ogródek był różnokolorowy, czerwień, żółć, fiolet, zieleń i brąz, a już na wiosnę będziemy mieli mnóstwo pięknych kwiatów, o ile Psotka mi ich nie zniszczy. Będę musiał pilnować ją aby nie zbliżała się do moich roślin.
Po zakończeniu pracy usiadłem w altance, obserwując piękny i co najważniejsze czysty ogródek.
Potrzebowałem kilka chwil, aby odetchnąć, nim miałem wrócić do domu, do który męża na pewno już się nudził, beze mnie, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Wychodząc z altanki, dostrzegłem naszego sąsiada, który wychodził z domu, machając do mnie, co odwzajemniłem z grzeczności.
Ren gdzieś się wybierał, a to nawet dobrze Sorey nie będzie się znów pieklić tylko dlatego, że nasz sąsiad czasem ze mną porozmawia, nie uważam, aby to było czymś złym, oczywiście doskonale wiem, że mój mąż go nie lubi, dlatego nie zmuszam go do rozmowy z naszymi sąsiadami, ale sam chciałbym z nimi rozmawiać, bo ich lubię, a miło jest spędzić czas z kimś innym poza mężem, dziećmi i zwierzętami.
W dobrym nastroju wróciłem do domu, dostrzegając Soreya, który siedział na kanapie ze skwaszoną miną, najwidoczniej coś znowu go ugryzło. A ja nie wiem co.
Dałem mu spokój, musząc się najpierw umyć i przebrać, aby do niego wrócić czysty i pachnące.
Kąpiel nie zajęła mi zbyt wiele czasu, dzięki czemu już po piętnastu minutach mogłem znaleźć się przy moim ukochanym.
- Jak się czujesz? - Zapytałem, podchodząc do niego bliżej.
- Czułbym się lepiej, gdybyś nie poszedł na dwór i tak wesoło nie szczerze się do naszego sąsiada - Burknął, czego znów nie rozumiałem, jeszcze przed chwilą sam zaproponował, abym poszedł na dwór a teraz ma z tym jakiś problem? Ja chyba nie do końca rozumiem, o co mu chodzi.
- Sorey, czy wszystko z tobą, aby na pewno w porządku? Nie jesteś chory albo przypadkiem Nie uderzyłeś się w głowę? Zachowujesz się trochę dziwnie i chyba przesadnie jesteś zazdrosny o naszego sąsiada, z którym przecież bym cię nie zdradził i chyba dobrze o tym wiesz, a więc skąd ta obraza? - Zapytałem, naprawdę nie rozumiejąc, co go ugryzło.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz