Wino, kąpiel, może pewnie jeszcze jakieś przekąski, ależ ta moja Owieczka ma wymagania. Już zapomniałem, jak to jest w pełnię, bo tyle lat była ona u niego taka spokojna, i praktycznie nie dostrzegałem, ze ta pełnia jest, gdyby nie jego rozpalone ciało. Ale teraz? Trochę mnie zaskoczył tym porankiem. To pewnie dlatego, że dzieci nie ma. To niesamowite, że kiedy dzieci są, potrafi się jako tako powstrzymywać, ale kiedy dom mamy sami, wychodzi z niego... no, nie demon, bo demona to ja się u niego pozbyłem dawno temu, no ale zachowuje się zupełnie jak nie on. Trochę wyszedłem z wprawy i zapomniało mi się, jak to jest.
- Nie mam z tym problemu, tylko... wiesz, trochę mi to długo zajmie. Wino trzeba schłodzić, by było dobre, no i też zwierzakami się muszę zająć. Trzeba je nakarmić, trochę się pobawić, i takie tam – odparłem, gładząc go po policzku takim nie do końca czystym. No cóż, on nie narzekał, kiedy dochodziłem na jego twarz. Nawet bym zaryzykował, że mu się to całkiem podobało. I mi też. Rany, i to jeszcze jak cudownie wtedy wyglądał... teraz cudownie także wyglądał, owszem, ale też jednocześnie wyglądał na bardzo takiego wykończonego. Kąpiel by mu się przydała, bo pewnie takie zaschnięte nasienie na twarzy, czy innych częściach ciała, to nic takiego przyjemnego. Pewności nie mam, bo nie jestem w jego sytuacji, nigdy nie byłem, i raczej nie będę.
- Nie będę miał twojej uwagi? – spytał, robiąc minę zbitego szczeniaczka. Gdyby to nie była pełnia, to nawet bym się tym przejął, ale wiem, że teraz jest w tym takim dziwnym stanie, że mojej atencji potrzebuje strasznie, a za jakieś pięć sekund będzie miał mnie gdzieś, by po pięciu minutach znów za mną szaleć. Tak to chyba działało, czyż nie?
- Chwilowo. Ale postaram się wszystko załatwić najszybciej, jak tylko mogę. I obiecuję, cały ten czas oczekiwania będzie tego wart – odparłem, a następnie pocałowałem go w czoło, które było najczystsze.
- No ja mam nadzieję, bo ja tu nie chcę sam zostawać – odpowiedział, wyraźnie smutniejąc.
- Wiem, i mam nadzieję, że te kilkanaście minut mi wybaczysz – odparłem, uśmiechając się delikatnie, całując go po raz ostatni w usta.
Chcąc nie chcąc, musiałem w końcu ściągnąć go z siebie i zabrać się do roboty. Byłem w nieco lepszej sytuacji od niego, bo wczoraj co nieco się obmyłem, jak wpuszczałem z powrotem Psotkę do domu. Tak jak obiecałem Mikleo, starałem się zająć wszystkim jak najszybciej, by nie był na mnie zły. Nakarmiłem zwierzaki, posprzątałem to, co Psotka napsociła, troszkę się z nią pobawiłem, wypuściłem ją z domu, i wtedy już mogłem zająć się Mikleo, a raczej kąpielą. Wino już się chłodziło od dłuższego czasu, dlatego pozostało mi tylko przygotowanie balii. To akurat było proste, napuściłem wodę, nagrzałem ją, dodałem do niej różnych olejków, zapachów, rozstawiłem świeczki, zapaliłem je wszystkie jednym ruchem i... chyba wszystko było dobrze. Tak mi się wydawało, że niczego nie zapomniałem. Poza winem i kieliszkami, ale to doniosę zaraz.
- Miki? Kąpiel gotowa – odezwałem się, wchodząc do sypialni, gdzie mój Miki dalej leżał na łóżku, i nie wyglądał na takiego, co chciałby się ruszyć. A tak go energia rozpierała...
- A zaniesiesz mnie? – spytał, nawet nie podnosząc głowy.
- Oczywiście, że zaniosę. I nawet umyję – obiecałem, podchodząc do niego, by go wziąć na ręce.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz