Chciałem westchnąć ciężko, ale gdy tylko wziąłem trochę za dużo powietrza niż powinienem, poczułem ból, przed którym nie uchronią mnie nawet zioła. Upierdliwe to strasznie było. I bolesne. Im dłużej tak sobie leżę bez ruchu tym bardzie nie mogę wyjść z podziwu do samego siebie, że za nim biegałem. Jak ja dałem radę osiodłać samemu konia, zsiadać z niego, wsiadać, podnosić się z ziemi, kiedy Haru mnie na nią powalał... jak teraz sobie o tym myślę, to mi się słabo robi.
- Jak się czułeś tuż przed przemianą? – zapytałem, próbując wykorzystać trochę ten czas na coś pożytecznego i chociaż tknąć ten problem.
- Za pierwszym razem byłem przerażony, bo nie wiedziałem, co się z tobą dzieje. I w pewnym momencie podsłuchałem, jak dwójka mężczyzn coś mówiła coś o tobie. Chyba się zastanawiali, czy nie powinni byli cię zabić, bo straż może cię szukać. I po tych słowach poczułem taką złość, że po tym się przemieniłem. A wczoraj sam nie wiem. Po prostu poczułem, że w nocy muszę iść do lasu, no i tak postąpiłem – wyjaśnił, na co powoli pokiwałem głową.
- Więc pierwszym zapalnikiem były emocje, silne, negatywne. A co było drugim? – mruknąłem, bardziej do siebie. W nocy... może... – Była wczoraj pełnia, prawda? Może to jest to? – podrzuciłem, przyglądając się mu z uwagą.
- Może. Sam nie wiem – wyznał, nawet nie starając się nawet za bardzo myśleć.
- Załóżmy, że tak, z braku innych tropów. A więc żadne silne i negatywne emocje tobą nie targają, nie ma pełni, zatem nie ma podstaw do tego, byś się przemienił, więc możesz się do mnie zbliżyć. I przytulić lekko, jak to uczyniłeś w nocy – odpowiedziałem, bardzo chcąc się do niego przytulić. Znaczy, ja się za bardzo do niego nie przytulę, bo muszę leżeć na plecach, by mnie w miarę nic nie bolało.
- To są jak na mój gust zbyt śmiałe założenia – odpowiedział, dalej nie chcąc się do mnie przytulić. Chyba się z tym pogodzić muszę.
- A za rękę cię mogę chociaż złapać czy też się będziesz bał, że ją przypadkiem złamiesz? – spytałem troszkę uszczypliwie, mając już odrobinkę dosyć tego jego przesadzania z tym wszystkim. Uważaj na to, nie rób tego, ja tego nie mogę zrobić... nie lubiłem, kiedy ktoś mi mówił, co mam robić, a czego nie. Jak chcę się przytulać do narzeczonego, to się będę przytulać do narzeczonego.
Haru tylko uśmiechnął się, po czym chwycił moją dłoń i przysunął ją do swoich ust, by złożyć na jej wierzchu delikatny pocałunek. Chociaż tyle... chociaż nie ukrywam, wolałbym poczuć jego ręce na swoim ciele. Przecież tylko żebra mam połamane. Mógłby położyć dłoń na moim brzuchu, i trochę się do mnie zbliżyć.
- Tak sobie myślę... – zaczął, gładząc kciukiem wierzch mojej chłodnej dłoni.
- To przyjemna nowość. Bardzo cię proszę, kontynuuj – zachęciłem go, skupiając się na nim. Jak tak sobie leżałem, i nic nie robiłem, to jakiś taki senny się robiłem. W sumie, te zioła nawet tak powinny trochę usypiająco działać, ale zawsze jak je piłem, to chwilę później coś robiłem, ruszałem się, działałem, i tej senności się pozbywałem. Teraz też bym się pozbył, gdybym tylko mógł, ale Haru mi nie pozwoli.
- Może powinniśmy przełożyć nas ślub, o jakieś dwa tygodnie, by te twoje żebra na pewno się zrosły -wyjaśnił, na co delikatnie zmarszczyłem brwi.
- Zrosną się. A jak się nie zrosną, to napiję się ziółek i będzie tak, jakby wcale nie były złamane. Wszystko jest ustalone, wszyscy są zaproszeni, nie będziemy teraz wszystkim planów niszczyć – odparłem, nie chcąc, by z mojego powodu wszystko się popsuło. Jak mnie matematyka nie myli, minie akurat sześć tygodni, a w tyle się żebra przecież goją.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz