czwartek, 1 sierpnia 2024

Od Haru CD Daisuke

Bawiłem się naprawdę bardzo dobrze, mogąc spędzać czas poza domem, wygląda na to, że naprawdę mi tego brakowało szkoda tylko, że mojego męża nie ma wraz ze mną, gdyby tu było wszystko byłoby znacznie lepsze.
Trochę wciągnąłem się w zwiedzanie i oglądanie nieznanych mi dotychczas miejsc, a smaki które spróbowałem, na Boga, jakie one były pyszne.
Postanowiłem nawet zabrać obiad dla mojego męża, który na pewno chętnie się krewetki w porównaniu do mnie, znając ten pyszny smak.
Widząc nadchodzący mrok musiałem już wracać do domu, wiedząc, że to już najwyższa pora.
W bardzo dobrym nastroju wróciłem do domu.
– Już jestem – Zawołałem, zamykając drzwi naszego domu od razu, słysząc kroki kierujące się w moją stronę.
– Witaj w domu – Mój mąż od razu przytulił się do mnie ewidentnie stęskniony, a przecież sam wyganiał mnie z domu, twierdząc, że mam zwiedzać, nie martwiąc czasu w domu.
Ucałowałem go w czubek głowy przytuliłem, a następnie pokazałem co dla niego mam.
– Proszę, przyniosłem ci obiad, jaki on jest pyszny pierwszy raz jadłem coś tak dobrego – Przyznałem, podając mu pudełeczko z wciąż ciepłym posiłek.
– Dziękuję – Zadowolony od razu zabrał ode mnie posiłek, wyglądając na naprawdę głodne, zresztą, nawet jakby powiedział mi, że tak nie jest, nie uwierzyłbym mu, słysząc głośne burczenie jego brzucha mówiące mi całą prawdę o tym, jak się czuje.
– Jak było na wyprawie? Dobrze się bawiłeś? – Biorąc sztućce zasiadł przy stole, zabierając się do spożywania pysznego obiadu, chociaż w jego wypadku to już była kolacja, trochę mnie nie było, a teraz jest mi z tego powodu głupio, powinienem wrócić wcześniej, żeby zrobić mu obiad, niestety całkiem o tym zapomniałem, a on biedny chodził głodny, mam nadzieję, że ten posiłek mu to zrekompensuje, zapełniając jego biedny żołądek, który błaga o litość.
– Było świetnie, wspiąłem się na szczyt klifu, z którego widziałem fantastyczne widoki, zwiedziłem kilka miejsc, znajdując zwierzęta, których nigdy nie widziałem i w końcu trafiłem do miasta, ile tam jest ludzi, organizowanych zabawach, pysznego jedzenia czułem się jak w niebie – Przyznałem, rozmarzony, to był naprawdę bardzo dobry pomysł, abym poszedł na te małą wyprawę szkoda tylko, że nie mogłem cieszyć się tym wszystkim z mężem, musząc być tam całkiem sam, a to naprawdę mi się nie podobało, nie tak sobie to wyobrażałem.
– Czyli było warto wygonić cię z domu, abyś mógł zobaczyć coś, czego tu w domu nie zobaczysz i smakować pysznych potrafi – Miał rację było warto, chociaż wciąż uważam, że razem byłoby nam lepiej.
– Było warto, chociaż lepiej byłoby nam razem – Wciąż trzymałem się swojego zdania, nie mając zamiaru go zmienić.
– Oczywiście, a teraz mi powiedz patrzyłeś może, kiedy będzie festyn lampionów? – No tak mogłem się spodziewać tego pytania w końcu sam powiedział mi, żebym to sprawdził, a ja to zrobiłem, tak jak sobie tego życzył.
– Festyn lampionów odbędzie się za dwa dni i mam szczerą nadzieję, że wybierzemy się tam razem, to może być naprawdę fajne widowisko – Nie chciałbym pójść tam sam, ale bardzo chciałbym to zobaczyć, dlatego szczerą nadzieję mam, że choć ten jeden raz pójdziemy razem, zostawiając, chociaż na chwilę Ametystę samą.

<Paniczu? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz