czwartek, 8 sierpnia 2024

Od Haru CD Daisuke

To fakt ja dobierałem dodatki, ale to nie ten zapach mnie kręcił, chodziło mi raczej o jego zapach ciała, ten naturalny zapach, który był naprawdę piękny i jeszcze bardziej mnie nakręcający.
– Nie o ten zapach mi chodzi, twoje ciało pięknie pachnie, a nie olejki, które zmieniały zapach ciała – Wyjaśniłem, trochę tym, zaskakując mojego męża, który podał mi kubek z gorącym napojem, unosząc jedną brew
– Proponuje ci zamiast chwalić zapach mojego, ciała skupić się na czymś innym – Nie musiał mi mówić nic więcej ja już doskonale wiedziałem, o co mu chodzi i co zrobić, a raczej powiedzieć, aby go uszczęśliwić.
– No tak, jak dzisiaj ładnie wyglądasz, od razu widać, że się wyspałeś – Oczywiście wiedziałem, że nie tego oczekiwał, no ale kto powiedział, że od razu muszę dać mu to, co chcę.
– Naprawdę? To wszystko, co masz mi do powiedzenia? – Mruknął, niezadowolony z wypowiedzianych przeminie słów.
– A może masz piękny uśmiech, a twoje oczy promienieją jak gwiazdy – Zapewniałem kolejne zdanie wywołujące u niego ciężkie westchnięcie.
– Specjalnie to robisz prawda? – Zapytał, marszcząc brwi trochę zażenowany moim zachowaniem
– Nie, ja po prostu doceniam twoje piękne, na które bardzo chcesz, abym zwracał uwagę, a które jest idealne i ty doskonale o tym wiesz – Daisuke prychnął cicho, ale ja wiedziałem, że mu się podobało, lubił, gdy obdarowuje go takimi słowami, nawet jeśli robię to w głupi sposób, najważniejsze, że dostaje to czego chce, a chcę mojej atencji ja dobrze o tym wiem…
Ucałowałem go w policzek, upijając sobie łyk kawy zanim nadeszła pora na przygotowanie śniadania, coś prostego i szybkiego, ale dobrego.
– Co ty na to, aby zrobić ci na śniadanie omlet? – Zapominałem, nie chcąc jakoś specjalnie długo przebywać w kuchni, kochałem gotować, i to był fakt, ale to było tak ciepło zdecydowanie bardziej wolałem zrobić coś na szybko.
– Jestem jak najbardziej za – Zgodziły się, a ja, nie tracąc ani minuty dłużej zająłem się naszym śniadaniem, która na szczęście już po kilku minutach było gotowe.
Zaniosłam je na taras abyśmy tam mogli zjeść, patrząc na spokojnie uderzające fale o piach…
– A więc idziemy idź na ten festiwal lampionów? – Przypominając sobie o tym fakcie chciałem upewnić się, że aby na pewno idziemy na festyn i idziemy tam razem, bo jeśli zmienił zdanie to niech wie, że nigdzie bez niego nie pójdę.
– Tak idziemy, Ametyst będzie musiała sobie chwilę bez nas poradzić – W jego głosie dało się usłyszeć niepewność, która była naprawdę słodka i on próbuje mi wmówić, że będzie złym rodzicem, kiedy to tak strasznie martwi się o kotkę, kotkę która będąc przy swojej matce musiałaby pozostać sama dziennie na nawet kilka godzin.
– Poradzi sobie nie musisz się tak o nią martwić, kiedy nie patrzymy wychodzi z niej mały diabeł, tylko przy nas, udając taką małą niewinną istotkę – Wyjaśniłem doskonale, to wiedząc, może jej nie widziałem, ale doskonale słyszałem co robi, gdy nie patrzymy.
– To niemożliwe przecież ona jest słodka, drobna i grzecznie leży sobie w pokoju – Nie chciał mi wierzyć, a ja zapewne, gdyby nie mój słuch nawet bym o tym nie pomyślał
– Tylko ci się tak wydaje słyszę co robi, kiedy myśl, że nie mamy o tym zielonego pojęcia – Wytłumaczyłem moje słowa, chcąc, aby zrozumiał, dlaczego tak uważam.

<Paniczu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz