czwartek, 8 sierpnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Zastanawiając się, jakie nasiona roślin mógłbym posiadać w ogrodzie zacząłem pisać chabry, ostróżki, maki, nagietki, fiołki, krokusy, tulipany i oczywiście lilia na liście nie mogło zabraknąć sadzonki wiśni, która tak pięknie wyglądała w moim dawnym ogródku.
Patrząc na listę chciałem, myślałem jeszcze o innych cebulkach, musząc się powstrzymać, Sorey na pewno nie byłby zadowolony, gdybym chciał jeszcze więcej nasion.
– Gotowe – Zadowolony nawet nie przejmowałem się tym, co mówił do swojego psiaka, mogąc siedzieć grzecznie w domu, czekając cierpliwie na jego powrót.
Sorey zabrał ode mnie listę uważnie, przyglądając się temu co tam zawarłem.
– To już wszystko? – Dopytał, unosząc wzrok znad kartki.
– Tak, przynajmniej na chwilę, chcę mieć jeszcze krokusy, frezje, hiacynty, irysy, zawilce – Tu przebrałem, widząc jego minę, chyba nie do końca mu się to podobało, no ale co ja poradzę, że kocham rośliny, skoro już mam siedzieć w domu, mając karę na wychodzenie do ludzie, karę na seks i dotyk męża to chociaż przeleje całą miłość na ogródek, wiedząc, że on zawsze to doceni.
– Już wystarczy, pójdę ci po to wszystko tylko masz być grzeczny – Rozkazał a ja bardzo chcąc dostać moje nasionka byłem w stanie zrobić wszystko.
Sorey przyjrzał mi się uważnie ciężko wzdychając, opuszczając dom.
A więc nadeszło czekania, chodzenie w kółko, rozmyślanie co, gdzie zostanie przejmie posadzone, moją głową była pełna pomysłów dziecięcych mi w głowie.
Nie mogłem doczekać się powiatu męża, dlatego, gdy tylko pojawił się w domu z moimi nasionami zabrałem wszystko dziękując za jego dobroć, idąc do ogrodu, gdzie wszystko było już gotowe, czekając na nasionka i wodę która była im potrzebna do życia.
Skupiony na sadzeniu i podlewaniu moich roślinek słyszałem, co dzieje się w domu, słyszałem, że dzieci wróciły, kończąc tak naprawdę już swoje zajęcia, co jednak poradzić mogłem na to, że kochałem spędzać czas w ogrodzie już nie mogąc doczekać się zakwitu moich roślin.
– Miki wracaj do domu wystarczy ci już zabawy w ogrodzie – Usłyszałem tak dobrze znany mi głos zniecierpliwionego już męża, któremu nie dawałem atencji, cóż, on zrobił mi to samo, niech wie, co czuję…
Mimo że nie chciałem grzecznie ruszyłem do domu, kończąc na dziś zabawę w ogródku, zajmując się moją rodziną, rozmawiając nawet z dziećmi, które były dla nas wyjątkowo łaskawe.
Miło było tak po prostu z nimi rozmawiać.
Dzień upłynął, ustępując miejsca nocy, Hana i Haru poszli już spać, wiedząc, że rano muszą wstać, karmiąc przedtem zwierzęta, o których przestali już zapominać.
Nie musząc nic już robić skierowałem się do łazienki porządnie, myjąc ciało po ziemi, która gdzieś się tam znajdowała…
Czysty mogłem dołączyć do męża w sypialni bawiącego się z Banshee, która mimo bycia demonicznym psem wydawała się taka słodka niesamowite jak pozory potrafią mylić…
Sorey, widząc mnie kładącego się do łóżka wyprosił psinę z pokoju, kładąc się obok mnie od razu, przyciągając bliżej ściskając mocno udo.
– Dziękuję – Przerwałem ciszę, patrząc mu głęboko w oczy.
– Za co mi dziękujesz? – Zapytał, trochę zdziwiony moimi słowami.
– Za cebulki, jestem ci naprawdę wdzięczny za twoje dobre serce – Wytłumaczyłem, całując jego usta.
– Hym i w zamian za moją dobroć zrobiłbyś dla mnie wszystko? – Chciałem powiedzieć tak, bo tak było, tylko nie chciałbym się znów dotykać to wolę pozostawić mu.
– Prawie wszystko, nie chcę się już dotykać – Przyznałem, wciąż czując się z tym źle, wiedząc, że nie powinienem był tego robić, a tym bardziej poddać się istocie demonicznej, która chciała, abym sam dotykał swoje ciało, bardzo mnie tym, zawstydzając, tak wiele z nim robiłem, tak wiele robił z moim ciałem, poniżając mnie w łóżku wiele razy, ale jeszcze nigdy nie czułem się tak zawstydzony i zestresowany dotykiem własnego ciała jak jeszcze kilka godzin temu, robiąc to na jego oczach, czując, że bardziej już poniżyć się nie mogłem.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz