środa, 7 sierpnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Po jego każe czułem palący ból na moich pośladkach, nie mogąc za bardzo się przez nie poruszać, lubiłem jego ostre zachowanie tylko szkoda, że moja pupa tak strasznie piecze.
Bardzo powoli i ostrożnie przebrałem się w długie spodnie, odkładając re krótkie na bok ciężko wzdychając nie zrobiłem niczego złego założyłem tylko spodnie nie grzejące mojego ciała, specjalnie chce, abym chodzić w długich spodniach, męcząc moje ciało z chorą satysfakcją…
Poprawiając się w lustrze mogłem wrócić do męża, który uważnie mnie obserwował, satysfakcją, wpatrując się w mój chód i krzywiącą się czasem twarz pod wpływem bólu, który wywoływał mnie każdy ruch.
– Wyglądasz od razu lepiej – Zadowolony, podchodząc bliżej specjalnie, kładąc dłonie na moich pośladkach, ściskając je niezbyt delikatnie, robiąc to specjalnie, aby sprawić mi dodatkowy ból.
Od razu skrzywiłem się zaciskając wargi, ukrywając ból…
Sorey trzymał mnie przy sobie z minutę może dwie w końcu, puszczając moje pośladki, chwytając dłoń ciągnąć w stronę miasta.
Nie stawiając oporu grzecznie ruszyłem zanim, trzymając się najbliżej, jak się tylko dało uświadamiając sobie po chwili jedną ważną sprawę, zapomniałem wziąć listę, a bez niej na pewno będzie coś, o czym zapomnę.
Ukrywając niezadowolenie z tego faktu obserwowałem stoiska ręce, by przypomnieć co zapisałem na liście.
Mojemu mężowi nie spodobało się to, co robię, uważając chyba, że obserwuje ludzi zamiast stoisk.
Bez ostrzeżenia chwycił moje policzki, odwracając głowę w swoją stronę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, który bardzo mnie zasłużył.
Ktoś tu naprawdę odczuwa zbyt dużą zazdrość, a strach pomyśleć, coby się stało, gdyby ludzie zbyt długo na mnie patrzyli.
– Pośpiesz się nie chce tu być – Rozkazał mi na to kiwnąłem głową, robiąc to, co mi rozkazał niechcący, aby znów wpadł w złość. Co prawda moje ciało, tolerowało ten ból, a nawet chcę go, ale bałem się, co może zrobić komuś innemu, komuś, kto był niewinnym człowiekiem.
Z pamięci zacząłem podchodzić do punktów, kupując to, co trzeba jak zawsze będąc bardzo miłym, grzecznym i uśmiechniętym, poprawiając nastrój sprzedawcą, którzy musieli męczyć się z niejednym czasem zbyt niemiłym klientem.
Przez cały ten czas starałem się robić wszystko, aby nie rozdrażnić mojego męża, chociaż i tak miałem wrażenie, że mój uśmiech i miłe słowo bardzo go drażniły, wzbudzając zazdrość, której czuć nie musiał, jestem jego i dobrze wie, że to się nigdy nie zmieni.
Wróciliśmy do domu, a ja czułem na sobie jego palący wzrok, dając mi znać, że coś jest nie tak.
– Wszystko dobrze? – Spytałem spokojnie, nie mając na celu go rozdrażnić.
– Dobrze? Nie wiem, czy jest dobrze, kiedy to szczerzysz się do sprzedawców – A więc to było jego problemem bycie miłym dla innych.
– Nie szczerzyłem się byłem tylko miły i odwzajemniłem uśmiech, który był do mnie kierowany – Wytłumaczyłem, od razu, widząc, że rusza w moją stronę co odruchowo kazało mi cofnąć się uderzając plecaki w ścianę.
– Ty chyba naprawdę niczego się nie nauczyłeś – Syknął zły, chwytając moje włosy jednym szarpnięciem, sprawdzając mnie w dół.
– Sorey to nie tak spokojnie, chciałem być tylko miły i może trochę z nim porozmawiać – Wyjaśniłem, patrzeć w jego wściekłe oczy.
– Rozmawiać ci się zachciało tak? – Warknął, zdejmując pasek ze spodni, uwalniając swój sprzęt, wpychając mi go do ust. – Teraz już nic nie powiesz, ssij – Szarpnął mnie za włosy, a ja jak na zawołanie zacząłem robić co chciał, starając się robić to najlepiej, jak potrafiłem, mając nadzieję, że chociaż w taki sposób będę w stanie go uspokoić.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz