wtorek, 6 sierpnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Oj, jego uwaga zawsze będzie dla mnie potrzebna, bez niej nie przeżyję, przecież ja żyję tylko i wyłącznie dla niego. Mi przez całą wieczność do egzystencji wystarczy tylko dotyk jego chłodnej skóry na mojej rozgrzanej, zapach jego ciała, wzrok jego cudownych, lawendowych oczu, miękkość włosów, dla tych wszystkich cech zabiłbym, spalając wszystko do gołej ziemi. 
- Tego mi nigdy za mało – odezwałem się, gładząc jego mięciutki policzek. Trochę mu zazdrościłem, on nie musiał się przejmować tak trywialnymi rzeczami, jak golenie się, jak chyba wszyscy aniołowie, a ja, odkąd jestem demonem, musiałem dbać o to, by moje policzki i inne części ciała były bez żadnego włoska. To akurat męczące było, ale czego to nie robi się dla mojego męża? No i dla siebie samego, osobiście nie tolerowałem włosów w innych miejscach niż głowa. Tyle dobrego, że mam naprawdę dużo czasu, bo nie sypiam, i bardzo staram się, by Mikleo niczego nie zauważył. – Widzę, że wszystkie obowiązki wykonane, więc co moja Owieczka najpiękniejsza chce zrobić? – dopytałem, oczywiście mając tyko i wyłącznie jego dobro. I tak na niewiele będziemy sobie mogli pozwolić, jak chodzi o seks, bo dzieci są w domu, a ja nie lubię tego robić po cichu. Chyba, że laskę, obciąganie może akurat odbywać się w całkowitej ciszy, ale szanujmy się, właściwy seks jest lepszy od obrabiania kutasa. 
- Możemy iść do łóżka i się poprzytulać – odpowiedział, uśmiechając się niewinnie, bawiąc się moimi włosami. – Ale mam jeszcze lepszą propozycję. Miałem ci przecież włosy skrócić – dodał, jakby sobie właśnie o tym przypomniał. I pewnie nawet tak było. 
- Dziękuję, mam już ich troszkę dosyć – wyznałem, ciężko wzdychając. Strasznie szybko mi rosły, nie zliczę, ile to razy musiałem je podcinać mieczem w trakcie rocznej rozłąki, bo mnie denerwowały... 
- Chodźmy więc – zadecydował, zaprowadzając mnie do łazienki. – W ogóle, zauważyłem pewną rzecz... – zaczął, szukając nożyczek, a ja zająłem miejsce na stołku, cierpliwie na niego czekając. – Twoje końcówki są takie jakby... sam nie wiem, poszarpane i nierówne. Robiłeś coś z nimi?
- Obcinałem je mieczem, i jak miałem, to poprawiałem sztyletem – odpowiedziałem, co ewidentnie zaszokowało mojego męża. 
- Że co? – spytał, zabierając się za wyrównanie tych kosmyków. 
- No, będąc z Abaddonem nie miałem pod ręką nożyczek. Ale miałem inne ostre rzeczy i to one mi służyły do podcinania włosów – powiedziałem, wzruszając ramionami. 
- W życiu nie wpadłbym na to, by obcinać włosy mieczem – przyznał, lekko rozbawiony. – Trochę mi zajmie, by co to wyrównać. 
- Mamy całą wieczność – odpowiedziałem, szczerząc się głupkowato. Mnie tam się nie spieszyło.  
Mikleo westchnął cicho, zbierając się do pracy. Cierpliwie czekałem, aż mój mąż upora się z tą katastrofą, jaką to tworzyłem przez rok. Skutek był taki, że moje włosy zostały bardzo mocno skrócone, co tak średnio mi się podobało, wolałbym, żeby były troszkę dłuższe, ale wiedziałem, że Mikleo nie miał innego wyjścia. Zresztą, tak szybko mi odrosną, i znów będę miał ich dosyć. Daję im miesiąc.
- Dziękuję – przyznałem, uśmiechając się do niego szeroko, i ucałowałem go w policzek. – To co, teraz do łóżeczka, by się poprzytulać grzecznie? – spytałem, szczerząc się do niego. To brzmiało tak uroczo, i niewinnie i głupiutko... i kto by pomyślał, że ten uroczy Mikleo jeszcze kilka godzin temu jęczał głośno moje imię, chcąc, bym skrzywdził go mocniej. Deprawowałem go chyba na wszelkie możliwe sposoby i jeszcze mu mało było. Niesamowita ta moja Owieczka.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz