To zdanie mi się do końca nie podobało, jak to nie chciał się dotykać? I to nawet na moją prośbę? Trochę go nie rozumiałem, muszę przyznać. Kiedy ja go dotykałem, absolutnie by nie narzekał. Ale kiedy on to robił, już był wtedy problem. Co to za różnica, czy robi to on sam, czy może ja? Grzech przecież te sam jest. Seks nie jest grzechem tylko w momencie, w którym to uprawia się go, by mieć dzieci. Ponoć. W końcu, to by znaczyło, że kiedy byliśmy aniołami, także grzeszyliśmy. Ciekawe, czy to znaczyło, że Bóg już wtedy mnie potępiał... i czy teraz, za to dotykanie, potępi Mikiego. Wydaje mi się, że jednak nie. Albo to zajmie mu naprawdę długo, bo skoro mój Miki grzeszył tyle lat, to nic go przez ten czas nie spotkało złego. A może tego Boga po prostu nie ma? Co, gdyby tak po prostu stworzył świat, zostawił aniołów na straży i po prostu zniknął? Bo jak na razie wszystko na to wskazuje. Ze wszystkimi klęskami, jakie nas spotkały, to my sobie musieliśmy radzić. Byłem aniołem przez tyle lat, i ani razu nie usłyszałem Jego głosu Pewnie to, że wydostałem się z nieba, była tylko i wyłącznie moja zasługa i zwyczajny przypadek.
- Czemu? – spytałem, gładząc jego policzek, przyglądając się mu z uwagą. Chciałem, by był na każde moje skinienie, i kiedy mówię mu, że ma się doprowadzić do tego uroczego nieporządku, to ma to zrobić.
- Bo to złe jest. I zawstydzające – przyznał, spuszczając wzrok, jakby samo to wspomnienie powodowało, że czuł się niepewnie.
- A gdybym to ja cię w ten sposób dotykał? Też byłoby to złe? I zawstydzające? – zapytałem, gładząc kciukiem jego dolną wargę. Cóż to za różnica, czy to moja dłoń będzie symulowała jego penisa, czy jego własna? Jeszcze sprawię, że zmieni zdanie, i zamiast zawstydzenia będzie zadowolony.
- Nie... chyba. Ty mnie kochasz, więc to coś zupełnie innego – wyjaśnił, a ja od razu dostrzegłem w jego rozumowaniu pewna lukę.
- Wychodzi więc na to, że ty siebie kochasz. A to bardzo niedobrze, Owieczko. Jesteś cudowny, powinieneś się więc kochać. Czy twój Bóg nie przykazał, że masz kochać bliźniego swego, jak siebie samego? Idąc tym tokiem rozumowania oznacza, że mnie nie kochasz – powiedziałem, nie przestając gładzić jego cudownie miękkich włosów.
- Nie chodzi o to, po prostu dotykanie siebie samego, aby sprawić sobie przyjemność, to grzech. Tak jest zapisane – odpowiedział, będąc bardzo pewien swych słów.
- Związki jednopłciowe to też grzech – wypomniałem mu, ale on od razu pokręcił głową.
- Miłość to nie jest grzech. Ludzie musieli cos źle zrozumieć, i głoszą coś, co nigdy nie powinno być głoszone.
- I co robi z tym Bóg? Ilu ludzi cierpi, bo jest prześladowanych przez fanatyków, albo są pewni, że są jakimś wynaturzeniem? Co robi Bóg widząc, jak jego kapłani odpuszczają grzechy za pokaźny mieszek złota? Albo co zrobił, kiedy jego aniołowie i całe wierne mu miasto niemalże zostało zgładzone przez demona? Nie musisz przejmować się Bogiem, którego tu nie ma, a jak jest, to absolutnie się niczym nie przejmuje i nie reaguje. Taka z niego sprawiedliwość – mówiłem spokojnie, nie przestają gładzić jego włosów. Nie rozumiem, czemu jest wierny komuś takiemu, ale uszanuję to, chociaż nie będę popierać nigdy w życiu.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz