środa, 7 sierpnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Jego słowa mocno mnie zdenerwowały. Nie ma pana? Więc kim ja jestem, jak nie jego panem? Byłem ewidentnie dla niego za dobry, skoro uważa, że jest bezpański. Może za łagodnie go traktowałem? Zaraz więc to naprawię. Bez większego problemu popchnąłem go w głąb domu, nie przejmując się tym, że coś go boli, ani to, że się szarpie. Od razu przeszedłem do sypialni, popychając go na łóżko, traktując go jak szmacianą lalkę. Gdyby mnie potraktował z szacunkiem, jaki mi się należy, także stosownie bym go potraktował. 
- Jesteś moją własnością. Kim więc jestem, jak nie twoim panem? – syknąłem wściekły, odwracając go na brzuch. Mimo, że starał się szarpać, niewiele sobie z tego robiłem. Był strasznie spokojny, czego więc by nie zrobił, w niczym mi nie przeszkadzał. – Zapominasz chyba, że jestem demonem. Twojego łagodnego, zidiociałego Soreya nie ma, i nigdy już nie wróci – dodałem, ściągając z niego spodnie, a następie mocno uderzyłem go w pośladek, i rozległ się przyjemny dźwięk, a tak konkretnie, dwa przyjemne dźwięki. Jeden z nich to dźwięk uderzenia w jego skórę, a drugi to jęk Mikleo. Znałem doskonale te jęk, i wiedziałem, że mu się to podobało. Uśmiechnąłem się pod nosem. Co za zboczona Owieczka m się trafiła... uderzyłem go znów. I raz jeszcze. I biłem go tak długo, dopóki jego pośladki nie przybrały czerwonego koloru. Możliwe także, że trochę przypiekłem jego skórę, nie panując nad swoimi mocami. Ale to nawet lepiej. Niech boli go przez dłuższy czas, może wtedy zapamięta. Chwyciłem go mocno za włosy i pociągnąłem go do tylu, mając idealny widok na jego twarz, zaczerwienioną, z łezkami w wewnętrznych kącikach.... – Czym jesteś? – syknąłem, mrużąc oczy. 
- Twoją własnością – wymamrotał łamiącym się głosem. Odpowiedź nie była dla mnie wystarczająca, dlatego jeszcze raz uderzyłem go w pośladek. 
- Całym zdaniem – warknąłem, ciągnąc mocniej za włosy, co wywołało u niego kolejny jęk. 
- Jestem twoją własnością, panie – powtórzył, a ja uśmiechnąłem się z zadowoleniem i puściłem go, wstając z łóżka. Byłem nakręcony, ale on także, dlatego seks w tym momencie byłaby dla niego jak nagroda. Zatem, seksu mu nie dam. To będzie innym razem. Ja się mnie ładnie będzie słuchał, kto wie, ulżę mu w tym problemie. 
- Jeżeli chcesz wyjść z domu, masz ubrać długie spodnie – powiedziałem zimno, opuszczając sypialnie. 
Musiałem się uspokoić. Mocno się zdenerwowałem, i przez to znów wyglądałem tak, jak wyglądam naprawdę. Jako, że muszę wyjść wraz z nim na miasto, by go pilnować i zapamiętywać twarze tych, których pozbyć się będę musiał, to konieczne jest to, bym wyglądał bardziej ludzko niż demonicznie. Ale ta moja Owieczka mnie zdenerwowała. Wczoraj był taki ładny, grzeczny, posłuszny, a dzisiaj coś za bardzo się pewny siebie zrobił... a chciałem tylko, by zmienił spodnie, bo te ledwo mu pośladki zakrywały. Prosta prośba. On nie lubił, kiedy chodziłem do ludzi z odkrytym torsem, ja nie lubiłem, kiedy jego pośladki były odkryte. Po kilku minutach zauważyłem, że moja skóra zaczęła wyglądać normalnie, jak oczywiście na ludzkie standardy przystało. Nie wiem, jak z resztą mojego ciała, ale o tym pewnie dowiem się wkrótce, jak spytam się Mikleo o to, jak wyglądam. Jak już wyjdzie z sypialni. Ja jestem cierpliwy i poczekam, dopóki mój mały bałagan się nie ogarnie. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz