piątek, 9 sierpnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Przyglądałem się z uwagą jego ruchom, uśmiechając się zadowolony. Troszkę się na początku speszył i nie do końca się chciał dotknąć, a teraz jak ładnie mu to idzie? I nawet zmobilizował drugą rękę, by ładnie zająć się swoimi sutkami. Kiedy ja to robię, się nie wstydzi, a wręcz pragnie, bym go dotykał więcej i więcej. Wyuczę go jednak. Pokażę mu, że to nie jest nic złego. Robi to dla mnie, więc tak jakby robił to z miłości. A miłość podobno to nie grzech. Za to wydaje mi się, że już grzechem było, kiedy rżnęliśmy się jak króliki, a on chciał więcej, i więcej...
- Grzeczna Owieczka – powiedziałem zadowolony, kiedy Miki doszedł po czasie w swoją dłoń. Zeszło mu to znacznie szybciej, niż wczoraj. Ciekawe, dlaczego. Powoli się przyzwyczaja do swojego dotyku? A może to dzięki jego drugiej rączce? W końcu ja doskonale wiedziałem, jak jego sutki są wrażliwe. 
- Dotniesz mnie teraz? – poprosił płaczliwym głosem, patrząc na mnie błagalnie. Na piekła, jaki on słodziutki, i bezbronny... i ja mu miałem powiedzieć nie? Chyba nie potrafiłem. Kupił mnie tymi załzawionymi oczkami. 
- Chcesz tylko, bym cię dotknął? – spytałem, odrobinkę się z nim drażniąc, przesuwając dłonią po jego klatce piersiowej czując, jak drży pod moim dotykiem. 
- Chcę, żebyś we mnie wszedł. Chcę poczuć cię w sobie, krzyczeć twoje imię, czuć ból, jaki mi zadajesz, wbijając zęby w moją skórę – doprecyzował, na co uśmiechałem się szeroko. Takiego doprecyzowania to ja się nie spodziewałem. Mówi mi takie rzeczy jednocześnie twierdząc, że wstydzi się dotykać przede mną. Przecież znam jego reakcje, wiem, jak wygląda jego twarz w chwili, kiedy osiąga spełnienie, czego więc tu się wstydzić? 
- Bardzo precyzyjne instrukcje. Kim bym był, gdybym nie dał mojemu ukochanemu tego, czego pragnie? Popełniłbym grzech okropny – odpowiedziałem rozbawiony, po czym sprawnym ruchem przekręciłem go na brzuch, unosząc jego biodra do góry. Mój Miki od razu przybrał idealną pozycję, wypinając kusząco tyłeczek w moją stronę, podpierając się na łokciach. 
Tak jak prosił, wszedłem w niego bez zbędnego cackania się z nim, mocno chwytając za jego biodra nie dbając o to, że później na miejscu moich dłoni będą siniaki. Miki od razu krzyknął, a przez jego ciało przeszedł dreszcz, najpewniej przyjemności. Jeden dzień... jeden dzień, i już szalał. Nachyliłem się do niego, zdejmując jedną ze swoich dłoni z jego bioder i złapałem za jego włosy, odchylając jego głowę do tyłu. 
- No proszę, ktoś tu jest naprawdę wyposzczony – powiedziałem mu do ucha, podgryzając jego płatek. Mikleo jęknął głośno, dochodząc po raz drugi, ale ja się absolutnie tym nie przejąłem, dalej poruszając się w jego wnętrzu, musząc przecież zaznać spełnienia. Wgryzłem się w jego ramię, czując zaraz w ustach cudownie słodki smak jego krwi. Szkoda, że nie byłem wampirem. Chociaż, nie musiałem być wampirem, wystarczyłyby mi tyko te ich kły, dzięki którym mogły wysysać krew. To byłoby wygodne rozwiązanie. 
Zanim doszedłem w jego wnętrzu, Mikleo osiągnął spełnienie trzeci raz, a że wszystko to było w stosunkowo krótkim okresie czasu, ledwo trzymał tyłek w górze. To musiały być naprawdę wyjątkowo intensywne uniesienia, skoro już potrzebował chwili, by zebrać siły. Ale dam mu odpocząć. 
- Dobrze się spisałeś – powiedziałem cicho, całując go w ramię, które dosyć mocno ugryzłem. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz