Haru był dla mnie zbyt dobry. Taki wyrozumiały, taki dobry, spokojny.... patrząc na to, jak ja się teraz czasem zachowuję, to zdecydowanie na niego nie zasługuję. Położyłem dłoń na jego policzku, delikatnie gładząc tę nieco szorstką skórę, a następnie go pocałowałem go w czubek nosa i powoli podniosłem się do siadu. Bardzo miło się leżało, ale niestety, musiałem wstać, i to koniecznie.
– Kąpiel? – spytał Haru, delikatnie kreśląc na moim udzie szlaczki.
– Nie tylko. Muszę jeszcze skorzystać z łazienki – powiedziałem, z niechęcią podnosząc się z łóżka. Nie miałem za bardzo na to ochoty, ale musiałem.
– Przygotować ci kąpiel? – zapytał, oczywiście chcąc być dla mnie miły.
– Nie, nie. Dam sobie radę, a ty zdrzemnij się. Odpocznij. Jutro masz ciężki dzień, musisz znaleźć mordercę i do mnie wrócić, tak? – przypomniałem mu, posyłając jeden z najpiękniejszych uśmiechów, na jakie to ciało było stać. Tak mi się wydaje. Nie wiem, nie do końca potrafiłem sobie jeszcze wyobrazić swoją twarz, i jak wygląda w poszczególnych emocjach. Mogę w końcu wyglądać znacznie gorzej niż w mojej wyobraźni.
– Tak, tak, pamiętam. Nie martw się, zrobię wszystko, by załatwić sobie to wolne – obiecał, uśmiechając się do mnie szeroko, pociesznie, jak go on. Jak ja go kocham... kocham go całym sercem.
Dni mijały nam powoli. Myślałem, że Haru zaraz załatwi wszystko w pracy, ale każdego kolejnego dnia miał dla mnie inną wymówkę. Potwierdził mi chociaż jedno, że rodzina, którą mu wskazałem, jest zdecydowanie podejrzana, że ich przyciśnie i wydobędzie z niego prawdę. Pozostało mi tylko czekać.
Na przestrzeni tych kilku dni zauważyłem pewną rzecz; mój brzuch był jakiś taki... większy. Ubrania, które dotychczas pasowały na mnie idealnie, teraz na moim ciele układały się okropnie. Miałem wrażenie, że ten brzuch był jakiś taki bardziej... widoczny? Paskudnie to wyglądało. Zamiast więc ładnych, dopasowanych rzeczy, założyłem nieco bardziej maskujące ten brzuszek ubrania. Będę musiał uważać, by za bardzo go nie uwidaczniać, i by Haru za bardzo też mnie nie dotykał, jeszcze poczuje do mnie obrzydzenie.
– Jestem już – usłyszałem, kiedy zajmowałem się kwiatkami.
– Witaj w domu – powiedziałem, od razu okładając konewkę, by oczywiście skupić się tylko i wyłącznie na moim mężu, są którym się stęskniłem. – Jak w pracy? – dopytałem, nie ukrywając nadziei. W końcu, już może to być to? Wolne? Nie mogłem się doczekać, podobnie jak nie mogłem pozwolić na to, by są bardzo dotykał mój brzuch. Jeszcze poczuje ten cały tłuszcz.
– Jeszcze dzień, dwa, wypełnię formalności i już w końcu będę mógł spędzić z tobą trochę czasu – powiedział, uśmiechając się szeroko i chwytając moje biodra.
– Mam nadzieję, że to jest ostatni raz, kiedy ci to tak przedłużą – powiedziałem, kładąc swoje dłonie na tych należących do niego, by przypadkiem za wysoko ich nie przesunął.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz