sobota, 15 listopada 2025

Od Eliana CD Serathiona

 Ku mojemu zaskoczeniu, wilkołak w ogóle nie był mną zainteresowany, co było... Zaskakujące. Doskonale wiedzą, że przeżyłem, jak i dokosnale wiedzą, że nie odpuszczę. A może mnie poszukują gdzieś indziej? Po jakichś karczmach, obrzeżach? Tak czy siak, musiałem wykorzystać tę ignorancję z jego strony. Ignorując wbite w moją klatkę piersiową kawałki szkła z okna, pobiegłem do mojego pokoju, chwytając za kuszę oraz bełty ze srebrnym grotem. Na szczęście zarówno jedne, jak i drugie skurwysyny są wrażliwe na srebro, a tego mam dosyć sporo. 
Serathion wywabił go niżej, do korytarza, gdzie nie było tyle okien. Pewnie nie przypadkiem w domu wampirów jest taki korytarz, musi być on właśnie na takie przykre niespodzianki. Wilkołak zrywał każdą grubą zasłonę, coraz to bardziej zmniejszając możliwości chłopaka. Gwizdnąłem przeciągle, zwracając tym samym uwagę psowatego i wtedy wystrzeliłsm pierwszy pocisk, przyszpilając jego łapę do posadzki. Rozległ się paskudny ryk; nie dość, że go rozwścieczyłem, to jeszcze mocno zraniłem. Nie za bardzo wiedziałem, jakie są ich słabe punkty; w co celować, żeby zabić. Moja taktyka była prosta; wstrzelić w niego tyle bełtów, ile tylko mogłem, a Serathion załatwi resztę. To jego wróg, na pewno wie o mi więcej, ja mogę być świetnym wkurwiaczem. 
I tak, wspólnymi siłami, w końcu się go pozbyliśmy; koniec końców wampir urwał mu łeb i rzucił go gdzieś w bok, krzywiąc się nieznacznie, kiedy krew obryzgała jego ciało. Podszedłem do leżącej na podłodze kotary i podszedłem bliżej niego, by pomóc mu mu przedostać się w bardziej bezpieczne miejsce. 
– Powinniśmy opuścić to miejsce. Jak nie wróci, pewnie wyślą ich tu więcej – powiedziałem do niego cicho, zerkając na zdekapitowane ciało. Obrzydliwy widok. 
– Tak, chyba... chyba masz rację – powiedział cicho, poruszając swoimi nozdrzami. Trzymał się blisko mnie, jakby bał się, że zaraz opuszczę zasłonę. – Muszę wpierw z siebie zmyć tę krew. Obrzydliwa jest. 
– Rozumiem. Zatem łazienka. Szybko się ogarniemy i pomyślimy, co dalej – zdecydowałem, przypominając sobie, że tam okno nie było zasłonięte. Będę musiał gdzieś w cieniu go zostawić, nim w środku nie będzie bezpiecznie. – Poczekaj tu chwilkę. Zaraz wszystko przygotuję. 
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Przygotowałem dla niego kąpiel, i zakryłem okno. To na tę chwilę było najważniejsze. A jakieś pierdółki typu sól, mydło, olejki... jest to wszystko blisko, jak będzie miał ochotę, do sobie doda, ile uważa za słuszne. 
Podczas, kiedy mój gospodarz się mył, ja zabrałem się za opatrzenie klatki piersiowej. Zdjąłem z siebie koszulkę, podszedłem do lustra i pęsetką, kawałek po kawałku, wyciągałem to nieszczęsne szkoło, ktorebrak trochę zaczęło mnie boleć. 
– Elian? – zaczął nagle, co mnie mocno zaskoczyło. Pierwszy raz mówi do mnie imieniu... no, drugi. Ale tego pierwszego nie liczyłem. 
– Słucham cię – powiedziałem, na chwilę się odwracając się w jego stronę. To mogło być coś ważnego, lepiej, żebym na niego patrzył.

<Różyczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz