sobota, 15 listopada 2025

Od Eliana CD Serathiona

 Na jego słowa wyszczerzyłem się głupio doskonale wiedząc, że tak sobie tylko gada. W końcu, gdyby było inaczej, miał mnóstwo innych okazji, chociażby po samym seksie, kiedy to naprawdę łatwo zasypiam, wykończony w ten dziwny, nietypowy sposób. Trochę to nierozsądne z mojej strony, mój mentor chyba by mi głowę urwał, gdyby zobaczył, co ja w tej chwili wyrabiam. A jednak... na swój dziwny sposób, ufam mu. Ufam, że mnie nie zabiję, pomimo tych wszystkich sposobności. Jak na niego tak patrzę, obserwuję, słucham... wiem, że tego nie zrobi. Tak po prostu. Ma też we mnie mnóstwo korzyści; miał krew, dobrą krew, miał seks, w którym się dalej uczę, owszem, ale sądząc po dźwiękach, jakie wydaje, to nie najgorzej mi idzie, no i jestem jego ochroną przeciwko słońcu. Chociaż, nic z tego nie muszę. Mogłem sam zająć się zemstą. Równie dobrze mogłem odejść wtedy, w rezydencji Durandów, kiedy wskazał mi wyjście. Poniekąd w końcu rachunki wyrównaliśmy.
A jednak... 
Sam nie wiem. Nie mam pojęcia, co mnie podkusiło. Miałem w końcu tyle możliwości, by odejść, jak chociażby niedawno, kiedy wilkołak go zaatakował. Nie był mną zainteresowany, ani nie chciał mnie zabijać. Mogłem odejść. A jednak coś we mnie nie chciało. Coś mi nie pozwalało. Czemu ja to sobie robię, nie wiem. Jestem teraz skazany na tego złośliwego krwiopijcę, i wcale nie jest mi z tym aż tak źle. No, może czasem, zwłaszcza, jak narzeka. Może i nie czuję wielu zapachów, albo raczej nie czuję tak intensywnie, jak on, ale ja też mogę być trochę bardziej wyrozumiały, przyzwyczajony. Kiedy mama żyła, dbała o to, bym mimo wszystko chodził czysty, a w naszej małej chatce zawsze pachniało szarym mydłem. Kiedy jednak odeszła... powiedzmy, że czystość była moim najmniejszym problemem. Nocowałem w takich miejscach, że smród był nie do zniesienia. To, co czuję teraz, jest nawet przyjemne. Poza tym zapachem alkoholu, tego nie cierpiałem. 
- Moja biedna różyczka zaraz mi zwiędnie – uśmiechnąłem się do niego gorzko. 
- Żebyś wiedział. Róże potrzebują specjalnych warunków, by przetrwać, nie wyrosną ci byle gdzie przy byle jakiej opiece. A to jest byle co. I okropna opieka – prychnął, a ja uniosłem jedną brew. 
- Okropna opieka, tak? - uniosłem rozbawiony brew. - Może moja różyczka potrzebuje więcej słońca? Albo wody? - dodałem, zbliżając się do niego, by poprawić jego miękkie włoski. Jak on to robił? Jego włosy są takie... miękkie. Gładkie. Przyjemne. Zupełnie różne od moich. Pewnie też ta wampiryczna sztuczka, idealność w każdym aspekcie jego wyglądu. Taki to jest szczęściarzem. Ja tam nie dbam o wygląd, byle się umyć i nie śmierdzieć. 

<Różyczko? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz