niedziela, 2 listopada 2025

Od Haru CD Daisuke

Gdy widziałem smutek na jego twarzy, serce mi się krajało. Może faktycznie trochę zbyt ostro go teraz traktuję. Nie robię mu przecież nic złego, nie krzyczę, nie używam przemocy, nie mam nawet złych intencji. Po prostu się o niego martwię. Uważam, że powinien więcej odpoczywać, że potrzebuje spokoju… ale może przesadzam? Może ten spacer to naprawdę nic złego?
Przecież nie może leżeć dwadzieścia cztery godziny na dobę, od tego każdy by oszalał. Znudziłby się, zamknął w sobie, a tego nie chciałbym nigdy. Nawet jeśli jest w ciąży, to wciąż ma prawo żyć normalnie, cieszyć się dniem, słońcem, ruchem. Nie mogę przecież stać mu na drodze i próbować żyć za niego. Jeśli coś będzie nie tak, jeśli poczuje się źle, wiem, że mi o tym powie.
Więc może po prostu powinienem odpuścić?
Patrzyłem na jego smutne oczy i tę delikatnie zaciśniętą buzię, w której kryła się bezgłośna prośba, bym przestał go tak ograniczać. To sprawiło, że poczułem się winny. Nie chciałem, by przez moją troskę czuł się nieszczęśliwy.
- Nie smuć się - Odezwałem się cicho, podchodząc bliżej. - Nie chcę dla ciebie źle. Widzę twój wyraz twarzy i chyba masz rację... przesadzam. Zróbmy może tak: teraz, póki masz siłę, przejdziemy się po ogrodzie. A gdy wrócimy do domu, odpoczniesz, dobrze? Proszę tylko, żebyś dał mi znać, jeśli coś się będzie działo. Nie chciałbym, żeby coś ci się stało... ani żebyś cierpiał, a ja tego nie zauważył. - Poprosiłem spokojnie, niemal błagalnie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech ciepły, szczery, taki, który potrafi rozjaśnić nawet najbardziej pochmurny dzień.
Wtedy zrozumiałem. Nie mogę go do niczego zmuszać. Muszę pozwolić mu samemu decydować o sobie, zaufać, że wie, co czuje jego ciało. Niech trochę pochodzi, niech się zrelaksuje... a potem wrócimy i odpocznie. Tego już dopilnuję.
- Dobrze - Powiedział łagodnie. - Dam ci znać, gdyby coś się działo. - Chwycił mnie za koszulę, pociągnął delikatnie do siebie, aż nasze twarze się zbliżyły. Nasze usta połączyły się w krótkim, miękkim pocałunku, pełnym wdzięczności i spokoju.
Uśmiechnąłem się. W tej chwili wszystko było na swoim miejscu. On był szczęśliwy a ja, choć nadal się martwiłem, starałem się tego nie okazywać. Nie chciałem, by moja troska, choć szczera, nieświadomie go krzywdziła....

Starałem się zachowywać normalnie, spokojnie, naturalnie, by przypadkiem, podczas spaceru po ogrodzie, nie powiedzieć czegoś, co mogłoby znowu go zasmucić. Każde słowo ważyłem w myślach, zanim jeszcze opuściło moje usta. Nie chciałem znów zobaczyć tego spojrzenia, pełnego cichego smutku i zawodu, jakby moje troskliwe gesty raniły go bardziej niż cokolwiek innego.
Najwidoczniej robię coś nie tak. Coś w moim zachowaniu sprawia, że mimo najlepszych intencji on czuje się źle. To boli, bo przecież chcę dla niego tylko dobra. A jednak… może właśnie to „chcę dla niego” jest problemem.
Może naprawdę powinienem zacząć go bardziej słuchać, zamiast samemu decydować, co jest dla niego najlepsze. Zrozumieć, że jego emocje, jego ciało, jego decyzje należą do niego, nie do mnie. Chcę być jego wsparciem, nie cieniem, który nieświadomie odbiera mu wolność, to właściwie dlatego postanowiłem cieszyć się chwilami sam na sam póki jeszcze nie mamy..

<Paniczu? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz