Nie rozumiałem, co się dzieje z moim mężem, zrobiłem coś nie tak? Starałem się zrobić wszystko, by Mikleo nie musiał nic robić i miał dla siebie bardzo dużo czasu, który mógłby przeznaczyć na odpoczynek, którego przecież za dużo w ostatnim czasie nie miał. W związku, jak się ma dzieci i prowadzi gospodarstwo domowe, nie ma się wiele czasu dla siebie i niejeden rodzic chciałby mieć go tyle dla siebie. Może o czymś zapomniałem... ale o czym? Żadnego święta dzisiaj nie ma, z targu przyniosłem wszystko, czego potrzebowaliśmy, a nawet i odrobinkę więcej chcąc się przypodobać dzieciom. No i może troszkę Mikleo, który przecież uwielbiał słodkości...
- Muszę się ciebie o coś spytać – usłyszałem, kiedy Mikleo zniknął z dziećmi w kuchni. Postanowiłem więc na moment wyrzucić zdenerwowanego męża z głowy i skupić się na królowej, dzięki której mieliśmy tak wspaniały weekend. Tylko ta końcówka się trochę zepsuła, a ja nadal nie rozumiałem, co takiego. – Chciałam poprosić Mikleo o zostanie ojcem chrzestnym. Nie będziesz o to zły?
- Zły? Czemu? – zapytałem, odrobinkę tą informacją zaskoczony, owszem, ale nie zły. Nie byłem tylko pewien, jak Miki zareaguje, bo jego reakcje potrafią być lekko nieprzewidywalne, no ale myślę, że jeżeli nie będzie chciał tym ojcem chrzestnym być, to odmówi Alishy grzecznie ze względu na naszą przyjaźń.
- Wszyscy są pewni, że wybiorę ciebie i z początku też chciałam tak uczynić, ale wiem, jaka jest twoja niechęć do kościoła, więc nie chciałam nakładać na ciebie dodatkowych obowiązków. Poza tym chciałabym, by poczuł się przeze mnie doceniony, zawsze tylko ciebie wyróżniam, a lubię was obu po równo – wyjaśniła mi, przyglądając mi się z lekką obawą. Czy ona naprawdę myślała, że się na nią obrażę tylko dlatego, że nie będę ojcem chrzestnym jej dziecka? Jak sobie pomyślę o tych wszystkich uroczystościach i późniejszych obowiązkach, jakie mi dojdą, kiedy dziecko podrośnie... poza tym, nie byłbym dobrym wzorcem dla niego, albo i niej, jeszcze nie wiadomo, Miki się zdecydowanie lepiej do takich rzeczy nadaje, w końcu z nas wszystkich on jest najidealniejszą istotą.
- Wydaje mi się, że nie może być lepszego ojca chrzestnego niż sam anioł – powiedziałem, uśmiechając się do niej delikatnie.
- Więc jesteś za? – dopytała, jakby chcąc mieć pewność.
- Nie, śmiertelnie się obrażę, jeżeli to nie mnie uraczysz tym zaszczytem. No jasne, że jestem za. Możesz go o to poprosić nawet teraz. A, i chcesz może herbaty? – dopytałem, zdając obie sprawę, że nie zaproponowałem jej niczego do picia, ani nawet do jedzenia. Beznadziejny ze mnie gospodarz, a co a tym idzie, człowiek też, dlatego też kandydat do tak poważnego stanowiska jak ojciec chrzestny młodego potomka rodziny królewskiej.
- A masz może coś słodkiego?
- Oczywiście, daj mi kilka minut – poprosiłem i wstałem z kanapy, by skierować się do kuchni.
Nie chcąc kazać Alishy długo czekać, od razu zabrałem za przygotowanie się jej gorącej czekolady. Podczas kiedy woda się gotowała, ja zacząłem wykładać na talerzyk ciasteczka, które dzisiaj kupiłem, odpędzając przy tym Misaki, która bardzo chciała kilka dla siebie. Jak chce zjeść coś słodkiego, to musi iść salonu, inaczej nic nie dostanie.
- Podejdziesz zaraz do salonu? – poprosiłem męża, zalewając wrzącą wodą kubek z czekoladą dla naszej przyjaciółki. Nie za bardzo byłem pewien, czy nadal był na mnie obrażony, czy już może nie, czy też nigdy nie był obrażony... czasem emocje mojego męża troszkę były skomplikowane, ale to dobrze, wolałem skomplikowaną Owieczkę niż Owieczkę bez emocji.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz