poniedziałek, 1 maja 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Rano po otworzeniu oczu spojrzałem na miejsce, znajdujące się obok mnie na nowo przeżywając ten sam koszmar, znów jestem sam, znów nie ma go obok mnie z tą różnicą, że dziś czułem obecność kogoś lub czegoś czy to było naprawdę? Czy mój mózg już dosłownie oszalał? Sam już nie wiem, z tęsknoty za ukochaną osobą można zobaczyć lub poczuć wszystko to, czego nie ma i nigdy nie było.
Zmęczony nie najlepiej przespaną nocą zdjąłem z ciała koc, marszcząc brwi, przypominając sobie, abym się przykrywał, z drugiej strony mogłem zrobić to przez sen, w takim razie nie ma chyba się nad czym zastanawiać prawda?
Siedząc na łóżku, patrzyłem w okno, zastanawiając się przez chwilę nad tym, co ze sobą zrobić, wstać i zacząć nowy dzień czy może pozostać w łóżku i już nigdy nie wstać, druga opcja była bardziej kusząca jednak dosyć niemożliwa, mając dwójkę dzieci, nie mogłem sobie na to pozwolić, musiałem wstać i zacząć nowy dzień, nawet jeśli nie ma się na to siły.
Wstając w końcu z łóżka, pierwsze co zajrzałem do pokoju dzieci, których już nie było, zapewne poszły do szkoły, a to dobrze, szkoła pozwoli im chociaż na chwilę zapomnieć o braku taty. Przynajmniej one mają odskocznia od tego bólu, od którego ja nie mogę, a nawet nie chce odejść, wciąż tęskniąc za mężem.
Wchodząc do kuchni, rozejrzałem się po niej, dostrzegając zlew pełen naczyń, no tak w tym domu nikt oprócz mnie już nie jest w stanie posprzątać.
Nie mając siły nawet się złości, po prostu zabrałem się do pracy, skupiając na tym, co mam do zrobienia, słysząc coś spadające na ziemię.
Zaskoczony tym faktem zakręciłem wodę, wycierając dłonie w ścierkę, nim znalazłem się w salonie, gdzie na podłodze leżała książka a przy niej znajdowała się Cindy.
- Cindy co ty robisz - Westchnąłem cicho, podnosząc książkę z ziemi, odkładając ją na swoje miejsce, biorąc kotkę na ręce, przytulając do siebie, czując, że chociaż to pomaga mi pokonać poczucie samotności. - Chodźcie, nakarmię was - Zwróciłem się do zwierzaków, idąc do kuchni, gdzie postawiłem kotkę na ziemi, wyciągając z szafki jedzenie dla zwierzaków, nasypując im jedzenie do misek, odkładając opakowanie na bok, patrząc jak jedzą, siadając na ziemi, nie mając siły nawet wstać, czując potężny ciężar opadający na moje ramiona.Byłem słaby i zmęczony bez chęci do życia nie potrafiąc żyć bez osoby, którą kochałem i bez której nie mogłem znaleźć sobie miejsca w tym domu.
Siedząc na ziemi, bawiłem się nerwowo palcami, po raz kolejny słysząc spadającą książkę, co przyznam, lekko mnie już zaskoczyło, zwierzaki były tu ze mną w kuchni, a więc to nie one zrzuciły książkę, a więc kto to zrobił?
Zdziwiony podniosłem się z ziemi, ponownie wracając do salonu, aby podnieść książkę, której uważnie się przyjrzałem.
- Co się tu dzieje? - Zapytałem sam siebie, odkładając książkę na swoje miejsce, cicho przy tym wzdychając, nie rozumiejąc, dlaczego książka spadła, no cóż, może źle ją odłożyłem, sam nie wiem.
Nie przejmując się tym, postanowiłem wrócić do kuchni, aby zacząć robić obiad. Nim jednak to uczyniłem, książka znów spadła, czym mnie ponownie zaskoczyła.
- Co jest grane? Ktoś tu jest? - Zawołałem, rozglądając się po salonie. - Nie, po prostu mi odbija - To powiedziałem sam do siebie, kładąc książkę na stole, siadając na kanapie, kładąc dłonie na głowie, mając silną potrzebę płaczu, nad którym ostatnio w ogóle nie pasuje, nie ma go, nie ma mnie, nie radzę sobie tak mi źle...

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz