Obudziłem się wczesnym rankiem wyspany i zrelaksowany pierwsze co dostrzegając twarz mojego ukochanego męża.
- Dzień dobry kochanie - Odezwałem się, podnosząc do siadu, delikatnie uśmiechając, zbliżając do jego ust, aby połączyć je w delikatnym pocałunku.
- Dzień dobry owieczko - Przywitał się ze mną, odwzajemniając mój uśmiech, głaszcząc po policzku. - Jesteś księciem? - Zapytał, czym bardzo mnie zaskoczył, księciem? Skąd mu się to w ogóle wzięło?
- Ja księciem? Dlaczego zadajesz tak dziwne pytanie? - Zapytałem, nie rozumiejąc skąd to pytanie.
- Masz złoty diadem z zielonym kryształem na czole to chyba oznaka królewska prawda? - To pytanie przyznam, lekko mnie rozbawił, nigdy nie podejrzewałem, że pamiątka po mojej mamie wzbudzi w nim taką myśl.
- Nie skarbie, nie jestem i nigdy nie byłem księciem, to pamiątka po mojej mamie, dostała ją kiedyś od mojej taty, którego nigdy nie miałem przyjemności poznać - Wytłumaczyłem, na co kiwnął delikatnie głową.
- Twoja mama też była serafinem? - Dopytał, nie odrywając wzroku od mojej twarzy, głaszcząc po głowie, co jak zawsze było bardzo przyjemne.
- Nie, moja mama była człowiek tak jak kiedyś ja, moje życie ludzkie zakończyło się, gdy miałem piętnaście lat, dostając drugą szansę na życie, wracając na ziemię jak serafin wody - Wytłumaczyłem, troszeczkę rozjaśniając mu całą sprawę, nie chcąc, aby uważał, że jestem księciem, którym nigdy nie byłem i nigdy nie będę.
- A możesz wytłumaczyć mi, dlaczego czułem, że coś ci grozi, nim cię znalazłem? - To pytanie było już mniej przyjemne i szczerze nie za bardzo chciałem mu o tym mówić, ale musiałem w końcu być wobec niego fer.
- Cóż mam w sobie zamkniętego demona, może twoja podświadomość dobrze o tym pamiątka dla tego myślałeś, że jestem w niebezpieczeństwie - Wytłumaczyłem mu, dostrzegając zaskoczenie na jego twarzy.
- Nie da się go pozbyć?
- Nie wiem Sorey, to nie jest ważne, od dawna już się nie pojawił, nie musisz się o to martwić, kiedy jesteś przy mnie, wszystko jest w porządku - Przyznałem, siadając okrakiem na jego nogach, kładąc dłonie na jego ramionach, delikatnie całując jego usta.
Sorey kiwnął głową, kładąc dłonie na moich biodrach, składając pocałunki na mojej szyi.
- Czy mogę zadać jeszcze kilka pytań?
- Oczywiście, pytaj o co tylko chcesz - Zgodziłem się, nie mając z tymi pytaniami problemu, jeżeli chciał poznać swoją przeszłość, niech pyta ja mogę mu opowiedzieć, przynajmniej to, co sam wiem.
- Mam wiele pytań, sam nie wiem, od czego zacząć - Przyznał, zastanawiając się nad konkretnym pytaniem. - Już wiem, jak wyglądał nasz ślub? - Zapytał, patrząc intensywnie w moje oczy.
- Nasz ślub? Hymn, Przyszedłeś z miasta z dwiema obrączkami i zapytałeś, czy nie zostanę twoim mężem, gdy jednak uświadomiłeś sobie, jak to brzmi, chciałeś zabrać mi obrączkę, na co ci nie pozwoliłem, mówiąc tak, może to był bardziej skromny ślub, ale mi się podobał, a jeszcze bardziej podobało mi się nasz stosunek, zawsze wiedziałeś jak mnie zaspokoić, ale wtedy, miałeś bardzo dużo energii i ochoty zaspakajając mnie w całości - Gdy to mówiłem, popchnąłem go na koc, zbliżając się do jego ust, łącząc je w namiętnym pocałunku. - Chcesz zadać jeszcze jakieś pytanie? - Dopytałem, gdy tylko oderwałem się od jego ust.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz