Co uważam o Norim? Sam do końca nie wiem, co o nim uważam. Coś tam w środku podpowiadało mi, że nie jest to najlepszy kandydat dla mojej małej księżniczki, że ona zasługuje na kogoś lepszego... nie, nie lepszego, tu chyba nie o to mi chodziło, miałem głównie problem z tym, że jest człowiekiem. Tylko... dlaczego to właśnie z tym miałem problem? Co jest złego w byciu człowiekiem? Ja byłem człowiekiem i pomimo tego Miki ze mną był. A później umarłem i strasznie cierpiał. I chyba to samo będzie czekać Misaki. I jeszcze Yuki’ego, w końcu Emma też była tylko człowiekiem, ale do Emmy nie czułem takiej awersji, jak do tego Nori’ego. Może było na rzeczy coś jeszcze, coś, czego do końca nie pamiętałem. Tylko co...? Cóż, póki sobie nie przypomnę, co to takiego było, to raczej powinienem traktować go normalnie, zwłaszcza, że się starał, sądząc po tym, jak się zachował na tym obiedzie, ale też muszę mieć na niego oko. Nie mogę tak po prostu lekceważyć intuicji, która do tej pory dobrze mi podpowiadała, więc i też musiała mieć rację.
- Jeżeli umrze, Misaki będzie cierpieć, tak jak ty cierpiałeś po mojej śmierci. Nie chciałbym, by Misaki jakkolwiek cierpiała – powiedziałem po chwili myślenia, uznając to chyba za najlepszą opcję. Ani go nie lubiłem, ani go lubiłem, po prostu... no, po prostu był, i tyle.
- Misaki jest duża, jest świadoma konsekwencji i wie, co jest dla niej najlepsze – odpowiedział, chyba próbując mnie uspokoić, no ale jakoś tak mu się to nie udało. Nie byłem co do tego aż tak bardzo przekonany, coś było nie tak, a ja nie wiedziałem, co. Strasznie mnie to irytowało. Obym wkrótce odzyskał pamięć, bo zwariuję chyba.
- Ale jest jeszcze młoda, nie zna się na życiu i może trzeba ja będzie troszkę nakierować na właściwie tory...
- Ma więcej doświadczenia, niż ty – no tu mnie trochę zagiął, ponieważ jakby tak na to spojrzeć, to miał rację. W końcu, ja się stosunkowo niedawno pojawiłem na ziemi i uczę się funkcjonowania tutaj, no ale chyba dobrze mi idzie, jak na to, że jestem tu raptem kilka tygodni. – Jest już dorosłą kobietą, nie wpłyniesz w żaden sposób na jej życie.
- No wiem, wiem, po prostu nie chcę, by cierpiała. By którekolwiek z moich dzieci w jakikolwiek sposób cierpiało. A jak na razie, to i Misaki jest zagrożona na cierpienie, i Yuki, jeszcze nie wiem, jaki jest ten partner Merlina... – kiedy tak zacząłem o tym wszystkim mówić na głos, to zacząłem martwić się o moje dzieci jeszcze bardziej.
- Cierpienie to nieodłączna część życia, zarówno tego anielskiego jak i ludzkiego. Nie przeżyjesz tego za nich – mówił dalej, absolutnie mnie nie pocieszając.
- Na pewno nie ma żadnego takiego sposobu? Nie miałbym żadnego problemu, by cierpieć za dzieci. Czy za ciebie. Gdybym mógł, odebrałbym od ciebie ten cały ból, który musiałeś przeżyć po mojej śmierci – powiedziałem całkowicie poważnie, bardzo chcąc to zrobić. Szkoda, że nic nie mogę w tej sprawie zrobić, bo naprawdę zrobiłbym wszystko dla mojej rodziny, nawet jeżeli tak nie do końca jeszcze ich wszystkich znałem. Chociaż... czy po tym ślubie ten Nori nie będzie także należał do mojej rodziny? Czyli to znaczyłoby, że będę musiał także działać na jego dobro. Nie wiem, jak ja sobie z tym poradzę.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz