Siedziałem grzecznie na huśtawce, czekając na powrót męża, który długo nie nadchodził, co przyznam, najpierw mnie zaskoczyło, a później lekko zaniepokoiło, zapomniał o mnie? Nie to raczej nie było możliwe, a więc coś się stało, coś na pewno musiało się stać, a ja muszę tam iść i to jak najszybciej, aby w razie czego mu pomóc.
Powoli wstałam z huśtawki chwiejnym krokiem, ruszając w stronę domu, zerkając na psa, który cały czas obok mnie szedł, nie odstępując mnie na krok, jak dobrze, że już byłem w stanie samodzielnie się poruszać, nie przewracając się o własne nogi.
Trochę zmęczony jednak tym krótkim spacerem, potrzebowałem chwilę czasu na tarasie, aby odetchnąć, nazbierać siły, dopiero wtedy mogąc wejść do domu.
I co? Na szczęście okazało się, że mój mąż był cały i zdrowy. A jedyne co się działo to sen, który właśnie musiał go dopaść, podzielnym opiekowaniu się mną i całym naszym domem.
Odetchnąłem z ulgą, gdy tylko zobaczyłem go całego i zdrowego, podchodząc do niego, pomogłem mu z trudem położyć się na kanapie, nie budząc go ze snu, delikatnie nakrywając kocem, co było bardzo męczące, niby nie zrobiłem nic specjalnego, a jednak zmęczyłam się, musząc iść odpocząć i pewnie, gdyby nie to, że na kanapie było tak ciasno, położyłbym się obok męża, a tak musiałem pójść do sypialni, bardzo się przy tym męcząc.
Odetchnąłem z ulgą, gdy tylko znalazłem się na miękkim materacu, czując się znacznie lepiej. Teraz gdy już byłem na łóżku, zamknąłem oczy, odlatując w przeciągu kilku chwil.
Otworzyłem oczy zmęczony, chociaż tak naprawdę nie miałem pojęcia, dlaczego byłem zmęczony, przecież dopiero co otworzyłem oczy, a już czułem straszne zmęczenie, przecierając zmęczone oczy, wstałem z łóżka, chcąc się dowiedzieć czy mój mąż wciąż jeszcze śpi, czy już zdołał się ze snu wybudzić.
Powoli, aby przypadkiem nie spaść ze schodów, co było bardzo prawdopodobne z powodu mojego chwiejnego kroku, zszedłem na dół, podchodząc do kanapy, gdzie jak się okazało, mój mąż wciąż spał, biedaczek chyba naprawdę wykończyłem go tą swoją przypadłością i opornością, która na pewno się pojawiła, co jak co ale nawet jeśli nie pamiętałem tego, doskonale wiem, jak wygląda osoba chora i jak zachowuje się osoba chora, dlatego jestem pewien, że na pewno dałem mu w kość.
Nie chcąc go budzić, dałem mu spokojnie spać, samemu iść do kuchni gdzie bardzo chciałem przygotować sobie coś słodkiego do jedzenia, a propozycja naleśników rzuconych przez męża był doskonałym pomysłem, na który skusiłem się, przygotowując sobie to samemu.
Szczerze powiedziawszy, troszkę je przypaliłem, nie mając siły, za bardzo skupiać się na tym, co robię, mimo to dostając to, czego chciałem.
Naleśniki były troszeczkę przypalone, ale były dobre, a ja chcąc coś słodkiego, nie wybrzydzałem.
- Miki? Co tu się dzieje? - Zapytał, wchodzący do kuchni Sorey, najwidoczniej wybudzony zapachami, które roznosiły się po całym domu.
- Nic, tylko sobie gotuję - Przyznałem, siadając na krześle, aby odetchnąć po robieniu naleśników, mój organizm wciąż był jeszcze bardzo słaby, a wstanie przy patelni, ewidentnie jeszcze nie było dla mnie, chociaż mimo to udało mi się, je sobie przygotować.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz