Nie chciałem już tego komentować, jedyne, czego chciałem, to spędzić miłe popołudnie. I poczuć się piękny. Piękny się nie poczułem pomimo tego, że naprawdę się postarałem, by tak było, to może chociaż miło spędzimy czas. A poza tym, Haru lubił takie wyjścia do ludzi, a i mnie już one nie peszyły. Po tej głupiej miksturze miłosnej, przez którą na chwilę go straciłem, zrozumiałem, że chciałbym być na miejscu tej kobiety, pomimo tych wszystkich spojrzeń.
– Po prostu się już zbierajmy – odparłem, mając ochotę już wyjść. W mieście mamy i kawiarnie, i restauracje, więc zamiast zjeść tutaj śniadanie i wypić kawę, możemy wypić w takiej kawiarni. Chociaż, tam też raczej śniadania nie zjemy, prędzej jakiś deser. Deser na śniadanie... tak to ja jeszcze nie jadłem. To zdrowe? Nie wydaje mi się. Jak raz coś takiego zjemy, nie powinno się nic stać
– Jak sobie życzysz, mój panie – odpowiedział, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. On nadal z tym... i to tak z własnej woli. Lubiłem, kiedy tak się do mnie zwracał, bo znaczyło to, że znał swoje miejsce i szanował moją pozycję. W pewnym stopniu to mnie podniecało, dawało mi poczucie władzy, ale teraz raczej nie czułem wobec tego żadnych silnych emocji. Po prostu mi się to podoba, i tyle.
Tak więc mogliśmy udać się w końcu do miasta, uprzednio oczywiście zakładając płaszcze. Dzisiaj było już znacznie cieplej, tak więc wszystko topniało, było więc paskudnie i mokro, i ciapato. Obrzydliwość. Ale przynajmniej jeszcze troszkę, i śnieg zniknie, i zacznie się zielenić, wszystko kwitnąć, być ciepło... I będę mógł w końcu zrzucić te płaszcze, za którymi nie przepadałem. Kiedy chodziłem w płaszczach, czułem się strasznie grubo, pomimo tego, że wcale gdyby nie byłem. Nie teraz, nie w takim stanie.
Zaprowadziłem Haru do jednej z moich ulubionych kawiarni, w której naprawdę długo nie byłem. Zajęliśmy miejsce, Haru szarmancko zdjął mi płaszcz z ramion, i mogliśmy przejrzeć kartę. Od razu zauważyłem, że wzbudziliśmy zainteresowanie wśród ludzi, a już na pewno mój narzeczony, który wyglądał dzisiaj naprawdę dobrze. A nawet bardzo dobrze, w przeciwieństwie do mnie. Nie widzą, że miał pierścionek zaręczynowy? I to nie byle jaki, a mój, rodowy, który każdy człowiek z wyższych sfer rozpozna od razu. Ja wiem, że wyglądał przystojnie, i nie jedna osoba przebywająca w tym pomieszczeniu by go chciał mieć dla siebie, ale on jest mój. I tenże pierścionek dobitnie na to wskazuje.
– Hej – usłyszałem i na chwilę odwróciłem wzrok od wyjątkowo atrakcyjnego blondyna, który tu pracował jako kelner. Czemu on się tak na niego patrzy? Nie podobało mi się to. – W porządku?
– Pewnie – mruknąłem, próbując skupić się na karcie. On tutaj podejdzie? Na pewno podejdzie. Widzę, że ma chrapkę na mojego narzeczonego, i to całkowicie mnie dezorientowało, nie pozwalało wybrać. Może to nie był taki dobry pomysł, by gdzieś wyjść, kiedy ja w takim stanie jestem? W takich sytuacjach powinienem zrobić coś, by pokazać wszystkim, że Haru jest tylko i wyłącznie mój. Powinienem go chwycić za dłoń? Pocałować? Nie wiem, do tej pory nie musiałem się o niego martwić, bo to na mnie zwracali większą uwagę, nie na niego, nie licząc tych pojedynczych przypadków, i teraz nie wiem, jak to zasygnalizować.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz