Nie, nie, nie, na to nie mogłem się zgodzić. Miałem plany, i to poważne plany. Chciałem kupić nam wino, co byśmy sobie mogli wypić, kiedy dzieci będą u cioci. No i także chciałem mu kupić prezent, czyli jakiegoś kwiatka. Jakiego? Nie mam pojęcia. Nie znam się na takich rzeczach, mi się podobają takie kwiatki, które kwitną i są ładne, ale nie znam żadnych konkretnych nazw. No, może poza różą. O, to nawet kojarzę, jak wygląda, bo nie dość, że takie kwiaty te mają charakterystyczne, to jeszcze łodygi mają kolce. Czemu każdy kwiatek nie jest taki charakterystyczny, tylko wygląda to wszystko tak samo? Świat byłby wtedy znacznie lepszy, i łatwiejszy.
– Nie, nie, ty sobie miałeś odpoczywać i się zrelaksować po stresującym tygodniu, ja się tu wszystkim zajmę, odprowadzę je i takie tam – odparłem, od razu podnosząc się do siadu. Jeszcze bym z chęcią się położył spać, i wypoczął, po całym tygodniu pracy potrzebowałem tego, no ale są rzeczy ważne i ważniejsze, a zakupienie jakiegoś prezentu przeprosinowego dla mojego męża jest najważniejsze.
– Ty bardziej potrzebujesz snu niż ja – odparł, koniecznie chcąc odebrać mi to zadanie, ale ja się nie mogłem zgodzić. Nie mogłem się zgodzić na to, by Miki przejął ten obowiązek, to po pierwsze, a po drugie także nie mogłem pozwolić, by poszedł z nami. Wtedy całą niespodziankę szlag trafił. A przecież nie o to mi chodzi. Mógłbym pójść na łatwiznę i zabrać go na rynek, by sobie wybrał jakiegoś kwiatka sam, no ale to wtedy nie byłaby niespodzianka.
– I potrzebuję też spędzić czas z dziećmi, dlatego już idę je odprowadzić. A ty sobie odpoczynij, wrócę najszybciej, jak tylko będę mógł – odparłem, po czym podszedłem do niego i go pocałowałem w czoło, nim poszedłem do łazienki, by się ogarnąć. Co jak co, ale w piżamie wyjść nie mogłem. Umarłbym z zimna chyba tam na zewnątrz. Niby jeszcze tak w miarę ciepło było, ale ja bym pewnie zaraz zachorował.
Tak więc ogarnąłem się i zaraz musiałem ogarniać dzieci. W końcu, trzeba było je ubrać, przygotować im jeść, zabrać rzeczy z pokojów... na szczęście kiedy je ogarniałem, mój Miki przekochany już im zrobił śniadanie, odejmując mi tym obowiązków. Czy on nie był najlepszy? No był. Ja tu bym bez niego zginął. Dzięki temu szybciej wyjdę i szybko wrócę, a przynajmniej będę się starał. Zaprowadzę dzieci, pójdę na rynek, wybiorę jakieś wino, wezmę najdroższego kwiatka w doniczce no i wrócę. Tak, to jest dobry plan. Mało myślenia wymaga. A jak mało myślę, to Miki jest zadowolony. Ponoć. A przynajmniej tak mi mówił.
– Jesteś kochany – powiedziałem, popijając kawę, którą także mi mój mąż przygotował. Jest najlepszy i najcudowniejszy. I mimo tego, że chciałem szybko wyjść, i tak musiałem chwilę poczekać, aż dzieci zjedzą. – Postaram się szybko wrócić.
– W to nie wątpię – odparł, uśmiechając się do mnie cudownie.
– Przejść też się później na rynek? Kupić coś? Czy wszystko mamy? – spytałem, zdając sobie sprawę, że może jeszcze przy okazji zrobię coś bardziej pożytecznego i do czegoś się w tym domu przydam.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz